środa, 15 stycznia 2014

Rozdział XI


W poprzednich rozdziałach…


Grupa ludzi, która przybywa do Konohy, okazuje się polować na dzieci jinchuuriki.

Po wiosce szerzą się plotki o tym, jakoby syn samego Hokage stanowił zagrożenie dla osady.

Tymczasem Kiba, Hinata i niewielki oddział otrzymują z pozoru prostą misję, która wymyka się spod kontroli. Wyspa, na której znajduje się Wioska Morza jest pułapką, w którą dają się złapać.

Emi dochodzi do siebie po traumatycznych przeżyciach, w których straciła dziecko. Zostaje „zdegradowana” z pozycji żony Lorda Feudalnego, uznana za zmarłą i wysłana do Konohy, gdzie ma zamieszkać. Swoją pomocą służy jej Haruki.

Itami przerażoną mocą swojego dziecka, podejmuje radykalne kroki. Postanawia wysłać Tię do miejsca, gdzie nikt jej nie znajdzie. O pomoc prosi Yuji’ego, który po długim wahaniu w końcu się zgadza. Razem z małą Tią opuszcza Konohę.


Rozdział XI 


„Jest taka chwila, w której, zdani sami na siebie, ludzie przestają żyć, a starają się zaledwie przeżyć.”
-Stephen King

~*~


Kilka dni później

                Młoda kobieta o krótkich, blond włosach, usiadła zmęczona w fotelu. Cały dzień zajmowała się dwójką małych dzieci, przez co czuła się pozbawiona niemal wszelkich sił. Zabawne, że uważała się za ponad przeciętnie silną kobietę. Tymczasem wykończyła ją dwójka małych szkrabów, swoim marudzeniem, rozrabianiem i robieniu wielu innych rzeczy, od których mogła rozboleć głowa.
Czuła ogromny żal do swojego małżonka. Wcisnął jej pod opiekę dzieciaka szanownego Hokage, a sam się gdzieś ulotnił. Kobieta miała lichą nadzieję, że chociaż jej czteroletnia córka, przeważnie tak przypominająca z charakteru ojca, okaże się mniej kłopotliwa, a nawet trochę pomocna. Ale nic z tego! Jak na złość, mała blondyneczka uparła się, że będzie dziś zachowywała się jak jej młodszy o dwa lata kolega. Syn Naruto beczał z byle powodu, co chwilę powtarzając „mama” i  „tata”, a dziewczynka z kolei, zazdrosna o uwagę, jaką jej matka poświęca obcemu dziecku, tupała nogami, rozrzucała wszystkie zabawki i krzyczała wniebogłosy.
- Oj, Shikamaru… biedny ty będziesz jak wrócisz do domu – mruknęła cicho pod nosem, leniwie spoglądając na dwójkę dzieci śpiących teraz na kocyku w salonie. Najwyraźniej i one miały jakiś limit energii. Usnęły w trakcie zabawy, a Temari chodziła na palcach, byleby tylko ich nie zbudzić.
                Oparła się wygodniej, starając się czuwać. Uczucie zmęczenia jednak, uderzyło w nią ze zdwojoną siłą jak tylko znalazła się w fotelu. Ziewnęła, przeciągając się leniwie i potrząsając głową, aby nie zasnąć. Jej powieki jednak były zbyt ciężkie. Obraz zdawał się być coraz bardziej rozmazany, a jej świadomość ulatywała powoli do krainy snów. W końcu musiała się poddać i zdrzemnąć chociaż minutkę.
Nie była pewna ile czasu minęło, kiedy usłyszała podejrzany stukot. Jej słuch okazał się jak zwykle niezawodny. Kilkuletnia opieka nad dzieckiem, może jednak rozwinąć w matce szósty zmysł. Ocknęła się od razu, czując coś niepokojącego. W pełnej świadomości, rozejrzała się po pomieszczeniu, począwszy od zerknięcia na dzieci. Mały synek Hokage nadal smacznie spał, natomiast jej córka wyglądała na niecodziennie zdziwioną. Siedziała na kocu, podpierając się na rączkach i również rozglądała po pokoju.
- To ty w coś uderzyłaś? – zapytała Temari córkę, mrużąc przy tym oczy. Dziewczynka pokręciła przecząco głową, odwracając się teraz i spoglądając na otwarte okno. Kobieta uczyniła to samo, od razu podnosząc się z siedzenia. Mogłaby przysiąść, że okno było zamknięta. Nigdy w życiu nie zostawiłaby otwartego okna, wiedząc że może usnąć.
Dopiero wtedy zorientowała się, że zmęczenie, które jeszcze niedawno odczuwało, gdzieś zniknęło. Tak jakby ktoś nagle zdjął z niej jakiś urok. Cały czas czuła niepokój. Powoli, starając się nie robić zbyt dużo hałasu, podeszła do dzieci. Dziewczynka podniosła się i wystraszona podreptała do matki.
Temari ukucnęła przy małym chłopczyku, delikatnie głaszcząc jego granatowe włoski, a drugą ręką przytulając do siebie córkę.
- Matki zawsze mnie zaskakują. – Usłyszała nagle męski głos i szybko odwróciła się w drugą stronę, popychając lekko córkę za siebie.
Przy drugim oknie, za fotelem, w którym siedziała, stał wysoki mężczyzna o czarnych włosach, związanym w kucyk. W jednej dłoni trzymał długi kij, zakończony ostrzem, natomiast drugą ręką poprawiał swój biały szal. Wpatrywał się w widok za oknem, znudzonym wzrokiem.
- Gdybyście tak nauczyły się wykorzystywać tę wzmożoną czujność w walce, byłybyście cennymi żołnierzami – odezwał się ponownie, tym razem kątem oka spoglądając na kobietę. Temari zrobiła zaskoczoną minę, widząc rażącą zieleń jego niespotykanych oczu i od razu zorientowała się, kim jest owy nieznajomy.
- Poznaję cię – powiedziała cicho, nachylając się do przodu. Ukradkiem wysunęła niewielki sztylet ze swojej nogawki, który zawsze ukrywała gdzieś pod ubraniem. – Jesteś jednym z tej grupy. Rozpowiadacie brednie i straszycie ludzi. Po co wam to? – zapytała, będąc cały czas w gotowości.
Mężczyzna przechylił głowę w jej stronę, patrząc nań znudzonym wzrokiem.
- Nie rozpowszechniamy żadnych bredni. Wszystko co mówimy jest prawdą – oparł obojętnie.
Kobieta zacisnęła usta, piorunując go swoim spojrzeniem. Czarnowłosy westchnął ciężko, kontynuując. – Prawdopodobnie wiemy i rozumiemy więcej od was. Zdajemy sobie sprawę w zagrożenia i konsekwencji.
- Zabijacie niewinne dzieci i wmawiacie innym słuszność tego postępku! – zarzuciła wściekle.
- Lepiej zapobiegać niż leczyć – mruknął. – Zrozumielibyście to, gdybyście nauczyli się myśleć obiektywnie – dodał, wpatrując się teraz w zaciskaną przez siebie pięść.
- Nie pozwolę ci skrzywdzić dziecka – zakomunikowała, napinając się jeszcze bardziej i lekko się podnosząc. Pchnęła bardziej w tył, wyglądającą zza jej nogi dziewczynkę, która od razu posłusznie się odsunęła, pociągając przy okazji kocyk, na którym wciąż spał chłopczyk.
- Nie po to tu teraz przyszedłem – oznajmił, tym razem odwracając się w jej stronę i robiąc kilka kroków do przodu.
Temari mogła dokładniej mu się przyjrzeć. Dostrzegła, że do czarnego pasa przyczepiony ma niewielki woreczek. Zmarszczyła brwi, przypominając sobie jakieś szczegóły z raportów na ten temat.
                Według nich, cała piątka ludzi zza morza posiadała wyjątkowe zdolności, które nie opierały się w żaden sposób na manipulacji chakrą. Większość wyników zdobyto dzięki badaniom jednego z nich, który rzekomo był całkowicie odporny na wszelki ból fizyczny. Inne przydatne informacje Konoha otrzymała od łaskawego Lorda Feudalnego, do którego włamał się jeden z piątki obcych, i który został tam pokonany. Te z kolei ukazywały, że tamten osobnik potrafił nie tylko poruszać się z niesamowitą prędkością, ale również usypiać ludzi za pomocą specjalne proszku.
- Uśpiłeś mnie! – rzuciła oskarżycielskim tonem, wskazując na niewielki pakunek włamywacza.
Mężczyzna również zerknął na przedmiot przy swoim pasie, dotykając go ostrożnie dłonią.
- Fakt. To jedyna miła pamiątka po Toby’m. – Wzruszył lekko ramionami, po czym rozejrzał się dookoła. – Pozwoliłem sobie trochę pozwiedzać. Nie zastałem jednak pana tego domu – powiedział z nutą zawodu w głosie, po czym znów spojrzał na Temari.
- Shikamaru? – zdziwiła się. Zaraz potem zmarszczyła brwi, zaciskając ostrzegawczo pięści. – Czego od niego chcesz?
- Słyszałem, że twój mąż jest dosyć inteligentny w porównaniu do reszty tych prymitywów, to prawda?
- Nie twoja sprawa! Wynoś się stąd! – warknęła, również robiąc krok do przodu.
- Czyli to prawda – szepnął pod nosem mężczyzna, opierając jedną dłoń na swoim biodrze. Odetchnął głęboko, po czym wsunął swoją włócznie za pas. – Nie bój się. Chciałem tylko porozmawiać z kimś mądrym. Skoro jednak go nie ma, zajrzę innym razem, albo postaram się go złapać gdzieś indziej – dodał, odwracając się w stronę otwartego okna i zbliżając do niego.
- Czego chcesz od mojego męża? – syknęła, patrząc na mężczyznę, który szykował się do opuszczenia domu. Zatrzymał się, przechylając lekko głowę w bok.
- Nie powiedziałem? Chcę tylko porozmawiać. Doprawdy, czasem przeraża mnie przepaść między nami – odparł obojętnie, po czym niespodziewanie po prostu zniknął.
Zaskoczona kobieta od razu rzuciła się do okna, wyglądając przez nie i szukając zbiega.
Do licha, pomyślała zdenerwowana. Chciała poczekać, aż ten wyjdzie i wysłać za nim swojego szpiega, tymczasem facet po prostu rozpłynął się w powietrzu. Żałowała, że w żaden sposób go nie zatrzymała, ale nie mogła narażać dzieci.
Zerknęła na nie, upewniając się, czy wszystko w porządku. Odeszła kawałek od okna, po czym przygryzła swój kciuk. Wykonała jutsu przywołania, a przed nią pojawiła się nienaturalnych rozmiarów, biała łasica.
- Przeszukaj całą okolicę i powiadom kogo trzeba – rozkazała krótko, a wyszkolona pomocniczka pokiwała tylko głową i wyskoczyła przez okno.
Temari westchnęła ciężko, opierając się o parapet i pokręciła pochyloną głową. Po krótkim czasie, odwróciła się i zbliżyła do dzieci, siadając przy nich. Córka od razu wdrapała się jej na kolana, obejmując ją z całych sił, natomiast chłopczyk najwyraźniej wciąż trwał w głębokim śnie.
                Młodej kobiecie ani trochę nie spodobała się ta wizyta. Nie miała wątpliwości co do złych intencji tych fanatyków. Słyszała co działo się obecnie w jej rodzinnej wiosce. Słyszała o buncie, utracie zaufania obywateli, o ich strachu przed samym potomkiem jej młodszego brata. Wiedziała, że w ludziach niezwykle łatwo jest zasiać ziarno niepewności, z którego kiełkują coraz to nowe podejrzenia i obawy. Mimo iż Gaara nie był jinchuuriki, obywatele zaczęli się obawiać jego syna. Chcieli pozbyć się go z wioski, tak jak niegdyś pragnęli tego w sprawie Gaary. A przecież… On tyle razy ich ratował, tyle poświęcił, udowadniał, tak bardzo się starał. Całe zaufanie w chwili zwątpienia okazywało się być niezwykle słabe i tak proste do zburzenia.
Syn Naruto również może z czasem stać się obiektem obaw obywateli. Plotki rozsiewają się szybciej niż najgorsza zaraza i już teraz Temari zauważała te zlęknione spojrzenia mieszkańców. Co więcej, Itami zrobiła najgorszą rzecz jaką mogła uczynić w takim momencie. Nagłe zniknięcie jej córki, wywołało tylko więcej podejrzeń w sprawie dzieci jinchuuriki. To jak przyznanie się do winy, pokazanie, że rzeczywiście jest coś nie tak.
W dodatku nikomu nie miała zamiaru zdradzać dokąd się udali, ani ściągać z niej swojej techniki kamuflażu. Przez to żaden z tropicieli nie był w stanie odnaleźć małej Tii. Bezsilni okazali się również zarówno członkowie klanu Yasai jak i Inuzuka.
Gdyby nie stan w jakim znajdowała się Itami, zapewne poddano by ją surowszym przesłuchaniom. Niestety, mimo, że Naruto był wściekły na młodą Yasai, co było do niego niepodobne, to wciąż był zbyt łagodny i pobłażliwy. Shikamaru również nie chciał sprzeciwiać się jego woli. Naprawdę ciężko jest oskarżać przyjaciela o zdradę osady. Tym bardziej, że większość przyjaciół również była już rodzicami i w jakimś stopniu potrafili ją zrozumieć. Itami zawsze była nieufna w stosunku nawet do najbliższych. Nie chciała pomocy, nie prosiła o nią. Zrobiła po prostu to, co uważała za najlepsze dla swojego dziecka. Ani trochę nie powstrzymywał ją fakt, że może zostać to uznane za zdradę.
Temari doskonale pamiętała dzień, kiedy dowiedziano się o wybryku Yasai. W przesłuchaniu uczestniczył między innymi jej mąż, który opowiadając jej później o tym był niezwykle zmartwiony i zdenerwowany.

                Itami siedziała na krześle, ze złością obserwując krążące wokół niej osoby. Znajdowali się w pokoju przesłuchań, a atmosfera robiła się coraz bardziej napięta.
- Coś ty sobie myślała, działając tak na własną rękę? – odezwał się w końcu Shikamaru, opierając się o metalowy stół i splatając ręce na piersi. Spojrzał na nią uważnie, na co kobieta wzruszyła tylko ramionami.
- Że mi dziecka nie zabiją? – odparła z ironią. Była cała nabuzowana i gdyby nie fakt, że była w końcowym etapie ciąży, zapewne rzucałaby się co chwilę na innych z pięściami, albo przynajmniej urządziła porządniejszą awanturę.
- Jaką masz gwarancje, że nie są na tyle dobrzy w tropieniu by ją odnaleźć i zabić – odezwała się spokojnym tonem Namida. Siedziała za stołem, naprzeciwko Itami i stukała lekko palcami w blat. Z całej obecnej czwórki jako jedyna była zupełnie opanowana, a według Yasai wręcz lekko znudzona, co doprowadzało ją do jeszcze większej furii.
- Tu mieli ją jak na tacy! Póki się ukrywa jest znacznie bezpieczniejsza niż w Konoha – warknęła, zaciskając dłonie na siedzeniu krzesła.
- W Konoha nic jej nie grozi! Przecież mogłaś poprosić o dodatkową ochronę! Na litość, miałaś poparcie dwóch potężnych klanów, które specjalizują się w wykrywaniu wroga. Nikt by się nie przemknął! – wykrzyknął Naruto, nachylając się w jej stronę. Stał teraz tuż przed nią, a ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Oboje mierzyli się na wściekłe spojrzenia.
Shikamaru obawiał się, że Itami za chwilę opluje Naruto w tej swojej złości.
- Nie udawaj, że nie widzisz co się święci. Lada moment ludzie zaczną wierzyć tym pieprzonym heretykom i co wtedy? Przy pierwszej okazji ktoś wydałby Tię. Zdradziliby nas i pomogli zabić nasze dzieci. Sam też lepiej byś zatroszczył się o bezpieczeństwo syna, zamiast robić z niego jakiś symbol zaufania dla mieszkańców – odparła niemal wypluwając ostatnie słowa. Naruto wpatrywał się w nią jeszcze przez chwilę, cały czerwony ze złości. W końcu wyprostował się i odwrócił, wkładając ręce do kieszeni.
- Póki co, to ty jesteś uznawana za zdrajcę – wtrącił Nara, spoglądając na brunetkę ostrzegawczo. Itami tylko posłała mu rozzłoszczone spojrzenie, po czym przeniosła wzrok na plecy Uzumaki’ego.
- Hinata lepiej zadbałaby o dobro dziecka. Matka wie co najlepsze w takiej sytuacji – powiedziała spokojniejszym, acz nadal pełnym goryczy głosem. Blondyn spiął się lekko, nie mając jednak zamiaru spoglądać na swoją przyjaciółkę, ani nawet jej odpowiadać.
Czuł się wystarczająco podle, że niemal zmusił Kibę do tej przeklętej misji. Wiedzieli już, że stało się coś złego, kiedy stracili kontakt z całym oddziałem jakieś kilka dni temu. Jego żona i mąż Itami zaginęli bez wieści i mógł winić za to tylko i wyłącznie siebie samego. W tej kwestii nie było co dyskutować.
- Niektóre matki najpierw myślą, potem działają – mruknęła cicho Namida, na co Itami posłała jej tylko najbardziej chamską i najgłośniejszą myśl jaką była w stanie. Kobieta o czarnych włosach otworzyła szeroko oczy z oburzenia, ale nie pozwoliła się sprowokować.
- Shikamaru, odprowadź Itami do jej domu. Członkowie ANBU będą obserwowali ją przez całą dobę. Przedtem jednak, zostanie nałożona na nią pieczęć oznakowania. Dzięki temu nigdzie nie ucieknie. Nie wolno jej też opuszczać wioski. – Hokage wydał rozkazy, nie ukazując przy tym nawet cienia emocji, po czym wyszedł z Sali.

                Temari westchnęła ciężko, delikatnie głaszcząc dwulatka po główne. Nie potrafiła zrozumieć, jak można obawiać się niewinnego dziecka? Jak można chcieć jego krzywdy?
Nie popierała decyzji Itami, ale starała się ją zrozumieć. W Konoha przestawało być bezpiecznie. Skoro ten człowiek niepostrzeżenie wkradł się do jej domu, znajdującego się w samym centrum wioski, a potem ulotnił się bez śladu, to jaki miałby problem z cichym zamordowaniem śpiącego dziecka?

***

                Yuji od dłuższego czasu starał się wcisnąć w małą trochę leśnych owoców. Nie chciał co chwilę stosować na niej swoich technik, a dziewczynka okazałą się być bardziej marudna niż przypuszczał. Pech chciał, że jakiś zwierzak zjadł im trzy dni temu cały prowiant, podczas gdy małej Tii zachciało się nagle bawić w chowanego. Usami był pewien, że niebawem to dziecko go wykończy, kiedy zestresowany jak głupi przeszukiwał każdy krzaczek. Schowanie się w dziupli starego pnia nie było dobrym pomysłem, o czym dziewczynka przekonała się, kiedy wreszcie została odnaleziona i poważnie zbesztana przez swojego opiekuna. Płakała pół nocy, kiedy dał jej kilka klapsów. Yuji jednak nie miał zamiaru się z nią cackać. Nie będzie mu gówniara robiła takich numerów, przez które jej matka mogłaby mu późnie urwać głowę.
Od tamtej kłótni, Tia była śmiertelnie obrażona na mężczyznę za każdym razem, gdy sobie o tym przypomniała. Taka chwila nadeszła właśnie teraz. Mimo, że Tia uwielbiała jeżyny, nie miała zamiaru jeść ich z rozkazu tego złego pana. Zacisnęła więc usteczka i nie zważając na burczenie w brzuchu, odwróciła się tyłem do opiekuna i grzebała małym kijkiem w ziemi.
- Skoro ich nie chcesz, to ja je zjem. Bardzo dobrze, nawet nie chciałem się z tobą dzielić – zagadnął Yuji, udając zadowolonego, po czym zjadł kilka owoców. Mała nawet nie drgnęła, pozostając twardą zawodniczką. – A wiesz, że jak nie będziesz jadła to znikniesz? – wznowił po chwili temat.
Dziewczynka odwróciła się zaskoczona, patrząc na niego wielkimi oczami.
- Będę niewidzialna? – zapytała głosem przepełnionym nadzieją.
- Niezupełnie. Po prostu cię nie będzie – odparł z zastanowieniem.
- Jak to? – Przekrzywiła lekko głowę w bok, opierając dłonie na ziemi.
- No normalnie. Jedzenie sprawia, że żyjemy, czyli istniejemy i jesteśmy. Jak nic nie zjesz, to po prostu ciebie nie będzie – tłumaczył, nie wiedząc jakich słów użyć, by dziewczynka go dobrze zrozumiałą. – No… nie będziesz mogła się bawić, rysować, biegać… nie zobaczysz też mamy i taty – dodał nieco pewniej.
Tia przez chwilę wyglądała na poważnie przerażoną. Gdy jednak Yuji lekko się uśmiechnął, zrobiła naburmuszoną minę.
- Kłamiesz! – oskarżyła go, wskazując jednocześnie palcem.
- Zaryzykuj – powiedział z uśmiechem, wyciągając w kierunku dziewczynki garść owoców. Mała jeszcze przez krótki czas się wahała, aż w końcu podeszła do mężczyzny, podwinęła nieco swój długi i luźny sweterek, po czym zgarnęła wszystkie owoce, jakie miał w dłoni i odeszła kawałek dalej, nie mając zamiaru się dzielić.
Usami wywrócił tylko oczami, modląc się w duchu, aby ta wycieczka dobiegła końca jak najszybciej.
Ukrywali się w lesie już od dłuższego czasu i wcale mu się to nie podobało. Co innego, gdy wędrował samotnie i musiał dbać tylko o siebie, a co innego gdy po opieką miał nawet nie czteroletnie dziecko. Musiał pomagać jej się ubierać, myć, czesać, jeść i wiele innych rzeczy, do których nie był stworzony. Niańczenie takiego malca nie było łatwe i obiecał sobie, że gdy to wszystko się skończy, wyzna Itami swój podziw dla jej osoby, ale również najszczersze wyrazy współczucia.
Póki co jednak, rozważał zatrzymanie się na dłużej w jakiejś małej wiosce. Mijali kilka taki po drodze, ale wciąż zdawały się być zbyt blisko Konohy. Yuji nie był idiotą. Wiedział, że Tia nie powinna opuszczać wioski od tak sobie, kiedy krążyły plotki o tym, jakim może być potworem. Swoją drogą, musiał przyznać, że małej w żadnym wypadku nie należało zaliczać do zwyczajnych, niegroźnych dzieci. Przez ten krótki czas, nauczył się całkowicie panować nad jej mocą. Niemniej jednak, dziewczynka zdawała się być silniejsza za każdym razem gdy się denerwowała. Całe szczęście, był w stanie wyczuć jej emocje zanim te wywoływały większy przypływ agresji. Rozbudzona siła Tii mogłaby być znacznie trudniejsza do powstrzymania. Już teraz był pewien, że nawet po zakończeniu całej tej afery, może nie być łatwo Itami i jej rodzinie. Zastanawiał się, czy kolejne dziecko jego przyjaciółki będzie równie niezwykłe. Jeżeli okaże się być tak samo potężne, to będą mieli spory problem. Itami nigdy nie zgodzi się na pieczętowanie mocy swoich pociech. Zbuntuje się, przestraszy i będzie zdolna nawet do ucieczki, nie zważając na nic. On jednak zawsze będzie gotowy, aby jej pomóc, a w razie potrzeby towarzyszyć. Szczerze zaczynał się za to nienawidzić.
- Brzuch mnie boli – odezwała się nagle nieśmiało dziewczynka, wyrywając go tym samym z rozmyśleń. Spojrzał na nią pytająco. Stała tuż obok, ze smutną minką, trzymając rączki na swoim brzuszku. Yuji od razu zbliżył się do niej, kucając tuż przed i dotknął jej czoła.
- Chyba za szybko jadłaś. Nie wydajesz się chora – powiedział, uważnie przyglądając się małej i starając się wyczuć symptomy potencjalnego schorzenia.
- Boli – mruknęła drżącym głosem, po czym przestraszona zbliżyła się jeszcze bardziej, mocno się do niego tuląc.
Lekko zaskoczony Yuji, ostrożnie położył dłoń na jej plecach, delikatnie je masując. Nie był przyzwyczajony do obcowania z dziećmi, a ich nagłe zmiany nastroju i szczerość jaka w nich była zaskakiwały go za każdym razem. W przeciwieństwie do dorosłych ludzi, w uczuciach dzieci nie było groźnych intryg, zawiści, ani drugiego dna. Kiedy dziecko było obrażone, pokazywało to, kiedy szczęśliwe, skakało z radości. To było niemal odprężające, tak wyraźnie wsłuchiwać się w beztroskie emocje.
                Usiadł wygodniej na ziemi, trzymając w ramionach małą i spoglądając na nią z uśmiechem. Również spojrzała na niego, a w jej wielkich, zielonych oczach dostrzegł łzy bólu i strachu.
- No już, gdzie dokładnie cię boli? – zapytał. Tia wygięła usta w podkówkę, wskazując konkretne miejsce. Mężczyzna dotknął dłonią jej brzuszek, delikatnie go masując. – Zatrzymamy się w jakimś bezpiecznym miejscu, dobrze? Nie możesz się żywić tylko tym, co żyje w lesie – powiedział, na co dziewczynka pokiwała posłusznie głową, wciąż jednak pociągając noskiem. – Zdrzemnij się teraz trochę, a gdy się obudzisz już będziesz w wygodnym łóżku – dodał szeptem, kojącym wzrokiem, patrząc jej prosto w oczy. Tia w jednaj chwili poczuła się niezwykle senna. Ziewnęła przeciągliwe, a po chwili pochrapywała już cichutko w jego ramionach.

***

                Kin siedziała wygodnie na niewielkiej sofie, z irytacją obserwując drepczącą w tę i z powrotem Itami. Jej była uczennica nie potrafiła usiedzieć na miejscu. Co chwilę podchodziła do okna, nerwowo przez nie wyglądając, to znów gnała do kuchni, udając, że czegoś szuka. Od czasu do czasu także się odzywała, stale nawracając do jednego tematu.
- Muszę się zobaczyć z Isamu – powiedziała któryś już raz z kolei, stając naprzeciwko starszej kobiety.
- Powiedziała, że w takim stanie nie pozwolę ci na to – odparła spokojnie.
- Tylko on może mnie uspokoić. Potrzebuję go, nie rozumiesz?! – warknęła, zaciskając pięści i marszcząc brwi.
- Przestań zachowywać się jak rozwydrzony bachor. Wiesz, że nie chcę oddzielać cię od brata, ale nie dopuszczę do tego być go jeszcze bardziej denerwowała. Weź się w garść, postaraj się uspokoić, to może pójdziesz go odwiedzić. – Spojrzała ostrzegawczo na młodą matkę, zaczesując sobie kosmyk włosów za ucho i nachylając się lekko do przodu. Oparła łokcie na swoich kolanach, splatając ze sobą palce dłoni. – Mogę wezwać Rena jeśli chcesz. Haruki również jest już w wiosce. Wiesz, że twoi przyjaciele chcą ci pomóc – dodała już nieco spokojniej.
- Przyjaciele – prychnęła z kpiną w głosie, ponownie podchodząc do okna i wyglądając przez nie. – Oni nie rozumieją. Przyszły takie czasu, że każdy musi się troszczyć tylko o siebie.
- Haruki na pewno…
- Namida trzyma go pod kloszem – zaśmiała się gorzko. – Ten słabeusz nie ma nawet odwagi się jej przeciwstawić. Pantoflarz, który na każdym kroku jej przytakuje – dodała, opierając dłonie na obolach plecach i lekko wyginając się do przodu. Odchyliła głowę do tyłu, oddychając ciężko. – Nie mam nikogo, kto mógłby mi pomóc. Zostałam zupełnie sama – dodała cicho.
- Itami nie pleć bzdur! Nie wolno ci się tak pogrążać! Tak długo pracowałaś nad tym, by nie odcinać się od innych. Masz cudownych przyjaciół i dobrze o tym wiesz – zaoponowała szybko Kin, wstając z miejsca i robiąc kilka kroków w stronę Itami.
- Widocznie się pomyliłam – mruknęła cicho.
- Przesadzasz i to poważnie. To, że nie przytakują ci na każdym kroku nie znaczy, że nie są twoimi przyjaciółmi i nie troszczą się o ciebie. Co niby mają zrobić?
- Niech zwrócą mi męża! – wykrzyknęła, odwracając się nagle w jej stronę i patrząc nań ze łzami w oczach. Żona Isamu zatrzymała się zaskoczona, nie wiedząc co odpowiedzieć. Przez kilka chwili stała jak słup soli z lekko rozwartymi ustami. Inuzuka ponownie uśmiechnęła się gorzko. – Nie mogą, prawda? Nie potrafią.
- Itami, to nie ich wina. Wiesz dobrze, że ich szukają – zaczęła spokojnie, starając się jakoś przekonać swoją szwagierkę.
- Dlaczego więc ani Ren, ani Haruki, ani nawet ty nie przyłączycie się do poszukiwań? Nawet Naruto siedzi z dupą w biurze zamiast szukać własnej żony! – ponownie wykrzyknęła ze złością. Sekundę później złagodniała, a z jej oczu popłynęły łzy. – Ja bym to dla was zrobiła – powiedziała drżącym głosem, zaciskając usta i odwracając po chwili wzrok. – Tak przynajmniej mi się wydawało. Że to normalne…
- Przeceniasz swoich bliskich, Itami – zaczęła znów Kin. – Na poszukiwania wysłali najlepszych tropicieli. Nie mamy się co do nich porównywać, są znacznie lepsi i bardziej skuteczniejsi. Klan Yasai, Hyuuga i Inuzuka również pomaga. Jakby nie było, jedną z zaginionych jest…
- Żona samego wielkiego Hokage – zakpiła. – I całe szczęście, że ona również zaginęła, bo tak Naruto nie zrobiłby nic w tym kierunku – dodała, po czym westchnęła ciężko i powłócząc nogami, podeszła do kanapy. Opadła na nią ciężko, wbijając wzrok w ziemię. – To nie tak, że życzę źle Hinacie. Naprawdę chciałabym, żeby była tu ze mną, ale… Kiba jest… - powiedziała łamiącym głosem, po czym zakryła twarz dłońmi i rozpłakała się na dobre. Kin szybko do niej podeszła, siadając obok i obejmując ją ramieniem.
- Jakoś to będzie – powiedziała cicho, kojącym głosem. – To wszystko niedługo się skończy. Kiba wróci i znów będziecie szczęśliwą rodziną.
- Chciałabym w to wierzyć – mruknęła cicho, opierając głowę na ramieniu starszej kobiety.
- Póki co, dogadaj się z Hoko. Takie rozstrojone nerwy mogą źle wpłynąć na dziecko – powiedziała spokojnie, uśmiechając się lekko i dotykając dłonią brzucha młodszej.

***

                Feliks przekroczył barierę, oddzielającą ich kryjówkę o reszty lasu. Dzięki jego zdolności mógł nałożyć skuteczny kamuflaż nie tylko na siebie, czy innych ludzi, ale również na dany obszar. Takim sposobem, shinobi z Konohy zwyczajnie nie byli w stanie ich odnaleźć. Niewidzialna ściana, która ich oddzielała nie przepuszczała żadnych znaków ich obecności. Bez wątpienia był niezaprzeczalnym mistrzem w sztuce kamuflażu.
- Feliks? Szybko wróciłeś – zauważyła Lily, uśmiechając się do niego przyjaźnie. Siedziała właśnie pod jednym z drzew, w pobliżu namiotu i czytała książkę. Wysoki mężczyzna spojrzał na nią uważnie, zbliżając się nieco. Szybko ukucnął tuż przed nią, mierząc ją spojrzeniem od góry do dołu.
- Pani moja, czy Noah zrobił coś niewłaściwego podczas mojej nieobecności? – zapytał poważnym tonem.
Młody chłopak o blond włosach, który znajdował się tuż obok, poprawiając wiązania przy namiocie, uderzył się otwartą dłonią w czoło.
Blondynka natomiast speszyła się niemiłosiernie, zakrywając rumieńce książką i odrobinę zgorszona, wpatrując się w swojego starszego sługę.
- N-nie… co niby miałby zrobić? – zająknęła się niepewnie. Gdy Feliks już miał zamiar kontynuować, dodała pośpiesznie. – Nie odpowiadaj! Nic się nie wydarzyło.
Czarnowłosy powstał więc leniwie z miejsca, przenosząc na dłuższą chwilę wzrok na młodszego kompana. Ten z kolei starał się nawet nie zerkać w jego stroną, czując miażdżący napór spojrzenia. Lekko zdenerwowany, wiązał pośpiesznie linki, starając się nie wzbudzać żadnych niepotrzebnych podejrzeń.
- Dobrze, inaczej musiałbym powiadomić o wszystkim panią Heidi, gdy już wróci – mruknął ponuro.
- Właśnie! Wiesz może kiedy moja siostra będzie z powrotem? – odezwała się Lily teraz już swobodnym tonem. Zatrzasnęła czytaną wcześniej książkę i podniosła się z ziemi, podchodząc nieco bliżej Feliksa.
Łypnął na nią wzrokiem, po czym odwrócił głowę w drugą stronę.
- Kończy nam się czas, więc myślę, że można jej oczekiwać w każdej chwili – odpowiedział.
- Czyli nic nie wiesz – westchnęła cicho dziewczyna, bezradnie opuszczając ramiona.
- Jeśli pozwolisz, rozejrzę się trochę po okolicy i sprawdzę jaką część lasu penetrują dzisiaj żołnierze Konohy – zawiadomił i nie czekając na żadną odpowiedź, po prostu rozpłynął się w powietrzu.
Lily była zaskoczona tą sztuczką za każdym razem, gdy ją widziała. Była na zupełnie innym poziomie niż to, co ona potrafiła. Był, a po chwili znikał. Zawsze uważała Feliksa za kogoś fascynującego. Ponurego i strasznego, to prawda, ale również za niezwykle ciekawego. Nie była jednak typem osoby, która musiała koniecznie dociekać wszystkiego. Zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństw i najchętniej nie pchałaby się w ogóle tam, gdzie może zdarzyć się coś złego. Gdyby to od niej zależało, zapewne siedziałaby sobie teraz w ciepłym i suchym pomieszczeniu własnego domu, najlepiej gdzieś przy kominku, w wygodnym fotelu, owinięta w koc, z książką w dłoni i gorącą herbatą z cytryną i ciastkami, ustawionymi tuż obok na małym stoliczku.
Westchnęła głośno z rozmarzeniem. Tak strasznie tęskniła za domem, za rodzicami. Chciała, żeby to wszystko dobiegło wreszcie końca.
Potem jednak przypomniała sobie o biednym Toby’m. Jej brat umarł. Była pewna, że rodzice będą zrozpaczeni. Był jaki był, ale to wciąż było ich dziecko, jedyny syn. Zapewne sytuacja w domu zmieni się teraz diametralnie. Kto wiem, być może beztroskie czasy ze spokojnymi wieczorami przy kominku miały już nigdy nie powrócić.
- Jesteś smutna. O czym tak rozmyślasz? – zagaił nagle Noah, wyrywając ją tym samym z jej świata. Spojrzała na chłopaka, który stał teraz przed nią, uśmiechając się doń przyjaźnie. Odwzajemniła uśmiech, wzruszając ramionami.
- O tym, co teraz będzie – mruknęła cichu, spuszczając nieco głowę. – Wcale nie chcę tu być, ale… Myślałam, że najbardziej na świecie chcę wrócić do domu…
- A nie chcesz tego? – zapytał ze szczerą troską, podchodząc nieco bliżej i kładąc jej dłoń na ramieniu. Zawsze kiedy byli sami, czuli się zupełnie swobodnie. Nie jak jakaś ważna pani z wysokiego rodu i nędzny sługa z rynsztoku. W takich momentach byli jak przyjaciele. Ufali sobie nawzajem i lubili swoje towarzystwo.
                Lili zerknęła w piwne oczy chłopaka z niepewnością. Sama do końca nie wiedziała, co właściwie ma o tym wszystkim myśleć.
Zgięła ręce, unosząc je i chwytając za końcówki swoich włosów. Bawiła się nimi, w zamyśleniu plotąc luźny warkoczyk.
- Chcę, ale troszkę się boję – wyznała. – Boję się smutku rodziców, boję się, że będą chcieli się mścić, że każą mi… - zacięła się, zaciskając usta.
- Pomścić brata? – zapytał cicho. Przymknęła oczy, z westchnieniem odwracając się nieco i kręcąc lekko głową. Sekundę później, znów skierowała się w jego stronę, podchodząc bliżej i wtulając się w jego ramiona.
Bez oporu objął ją mocno przyciskając do siebie i jedną dłonią głaszcząc po głowie.
- Nie chcę nikogo krzywdzić. Chcę po prostu zniknąć. Schować się tam, gdzie nikt mnie nie znajdzie – szepnęła cicho, opierając głowę na jego ramieniu i lękiem zerkając na otaczające ich, wysokie drzewa.
- Wiesz… - zaczął równie cicho, jak ona. – Pewnego dnia uwolnię cię z tego więzienia – dodał pewnym siebie tonem.
- Przyrzekasz?
- Oczywiście. – Uśmiechnęła się, gdy potwierdził swoje słowa. To było takie banalne, a jednak zawsze to jakaś iskierka, ze pewnego dnia może być inaczej. Ma na co czekać i powód, dla którego mogłaby jeszcze trochę powalczyć.
Zabawne, że to on był sługą, niewolnikiem, kimś kto od urodzenia skazany był na swego rodzaju klatkę.

***

                Haruki Toraberu rozejrzał się po pomieszczeniu z zadowoleniem. Obecny dom jego starej przyjaciółki był, co prawda bez porównania mniejszy niż pałac Lorda Feudalnego, ale i tak wydawał się ogromny w porównaniu do jego. Przede wszystkim miał piętro. Wielki salon, elegancko umeblowany. Osobna jadalnia, kuchnia z całym sprzętem i pełną lodówką, a oprócz tego nawet piwniczka, w której znajdowała się spiżarnia wyposażona lepiej niż nie jeden sklep spożywczy. Oczywiście w produkty długo terminowe, a jakże! Trzy łazienki, Haruki nie bardzo wiedział po co, w tym jedna przypominająca jakieś spa, ze wszystkimi luksusami.
W domu znajdowało się też kilka różnych pokoi, całkiem sporych, nie koniecznie niezbędnych. Tak, były mąż Emi, zdecydowanie o nią zadbał.
Haruki najbardziej nie mógł wyjść z podziwu oglądając jej ogromną sypialnie. Wielkie łoże, zajmujące niemal pół pokoju, wydawało się takie wygodne, że aż poczuł się senny.
Cieszył się, że jego przyjaciółka miała zapewniony tak wspaniały dom i nie musiała się o nic martwić. Poniekąd nawet troszkę jej zazdrościł, ale tylko troszkę.
- Ja chyba wolałabym małą chatkę z jednym pokojem, kuchnią i łazienką – odezwała się Emi, wchodząc do salonu, w którym właśnie stał Toraberu. Pod pachami trzymała dwa spore obrazy, które ułożyła pod ścianą. – W takim wielkim domu będę się czuła jeszcze bardziej samotna – dodała, chwytając teraz w ręce jeden z obrazów, robiąc krok do tyłu i spoglądając to na dzieło, to na ścianę.
- Podrzucę ci dzieciaki, żebyś się nie nudziła – zaśmiał się Haruki, podchodząc do dziewczyny i przejmując od niej obramowane płótno. Zbliżył się do ściany, umieszczając je na wbitym już gwoździu, po czym odwrócił się, spoglądając na przyjaciółkę, która z kolei pokazywała gestem dłoni, aby przesunął je lekko w lewo.
- Nie wiem, czy nadaję się na niańkę. Poza tym, już mnie chyba nawet nie pamiętają – odparła, po chwili unosząc w górę kciuk, na znak, ze obraz wisi prosto.
- Kilka cukierków i moje chłopaki będą cię wielbić. O Tanyę nie musisz się martwić. Często o ciebie pyta i już nie może się doczekać aż ją zaprosisz.
- Tanya… - Emi uśmiechnęła się z czułością, myśląc o córce swoich zmarłych przyjaciół. Tak dawno jej nie widziała. Byłą teraz już całkiem dużą dziewczynką, a według opowieści Haruki’ego również inteligentną
- Poza tym… - odezwał się ponownie, a młoda kobieta spojrzała w jego stronę. – Pewnie ja tu będę najczęstszym gościem – dodał, sięgając po kolejny obraz i odchodząc z nim pod przeciwną ścianę. Wyprostował swoje silne ramiona i bez trudu zawiesił go wysoko na wystającym gwoździu. Zrobił trzy kroki do tyłu, przyglądając mu się przez jakiś czas. W końcu odwrócił się, z uśmiecham patrząc na filetowowłosą. – Tak za tobą tęskniłem, że nie pozbędziesz się mnie przez kilka lat – zaśmiał się.
Emi uśmiechnęła się z czułością, podchodząc do przyjaciela. Uniosła jedną dłoń, kładąc mu na ramieniu i lekko zaciskając.
- Mam taką nadzieję – odparła.
Przez dobrą minutę po prostu stali, uśmiechając się do siebie nawzajem. Będąc wreszcie razem, tak blisko siebie, mieli wrażenie, że udało im się dopasować jakąś część układanki, która została podzielona w ciągu życia. Po raz pierwszy od dłuższego czasu, mogli wreszcie uwierzyć, że będzie lepiej, że czeka ich jeszcze wiele dobrego.
- Ale się wszyscy ucieszą, jak cię zobaczą – powiedział, pełen ekscytacji.
- Ja również nie mogę się doczekać.
- Itami pewnie potwornie się nudzi. Sam dawno jej nie widziałem. – Spoważniał nagle, gdy przypomniał sobie zaistniałą sytuację. Gdy wrócił do domu, Namida wtajemniczyła go we wszystkie zdarzenia. Co prawda nie powinna była tego robić, wiele informacji jest przecież ściśle tajne. Jednakże, kiedy chodziło o Itami, najczęściej ignorowała ten zakaz i informowała o wszystkim swojego męża. Haruki był jej z tego powodu niezmiernie wdzięczny. Cieszył się, że jego żona być może wbrew pozorom potrafiła być naprawdę lojalną osobą.
Westchnął ciężko, kręcąc głową z rezygnacją i przykładają dłoń do czoła. Odgarnął nieco swoje brązowe włosy i ponownie spojrzał na nieco zaniepokojoną Emi.
- Itami ma podobno jakiś szlaban. Bała się o swoją córkę tak bardzo, że gdzieś ją wysłała razem z Yuji’m – mruknął, w skrócie wyjaśniając obecną sytuację. Spuścił wzrok, ze smutkiem wpatrując się w podłogę. Miał wyrzuty sumienia. Czuł, że zaniedbał Itami, zostawił ją w momencie, gdy go potrzebowała. Nie miał jednak wyjścia. Emi również go potrzebowała, a ta była zupełnie sama.
Martwił się o swoją dawną kompankę z drużyny i wiedział, że powinien jak najszybciej się z nią spotkać.
Niespodziewanie poczuł mocniejszy uścisk dłoni kobiety na ramieniu, która lekko nim potrząsnęła, aby ten na nią spojrzał. Niechętnie uniósł głowę, a jego oczom ukazał się pewny siebie uśmiech przyjaciółki.
- Ja również chcę jak najszybciej zobaczyć się z Itami – powiedziała, zupełnie tak, jakby czytała mu w myślach. – Sądzisz, że dopuszczę do tego by spotkało ją to samo, co mnie? – dodała, marszcząc brwi i uśmiechając się walecznie.
Haruki otworzył szeroko oczy, czując bijącą od Emi determinację. Po tym wszystkim przez co przeszła. Mimo, że wciąż nie do końca doszła do siebie. Nie miała zamiaru pozwolić, aby ktoś cierpiał równie jak ona. Czuła się w obowiązku ze wszystkich siła bronić swojej starej znajomej.

***


                Kiedy ponownie otworzyła oczy, poczuła lekkie przerażenie. Otoczenie nie wyglądało tak jak wcześniej. Bezkresna, czysta, nieskończona biel, jaka zawsze tu panowała, teraz była szara i dusząca. Dookoła unosiły się smugi przytłaczającego dymu, nadając przestrzeni niezwykle ponury i tajemniczy charakter. Również aura nie była już tak spokojna, melancholijna. Zastąpiło ją nerwowe napięcie i niepokój.
Siedziała na ziemi, ze skrzyżowanymi nogami i dłońmi umieszczonymi na swoich kolanach. W takiej pozycji było jej najłatwiej się skoncentrować. Bała się, że gdy wykona gwałtowniejszy ruch, ponownie straci łączność.
Rozejrzała się dookoła, a gdy się bardziej uspokoiła, poczuła smutek. Nie tak to miało wyglądać. Nie powinna była do tego dopuścić. Wiedziała, że to się może źle skończyć.
- Siedemnasta próba i wreszcie udało ci się ze mną połączyć, mała Yasai? – Usłyszała chrapliwy głos nad sobą. On również nie był taki jak zazwyczaj. Zdawał się być dużo bardziej rozbudzony i zdenerwowany. Tak jakby demon wewnątrz niej, odczuwał wszystkie zmartwienia jeszcze dotkliwiej.
Uniosła głowę, odważnie spoglądając w ogromne, czerwone ślepia.
Dreszcz przeszedł jej ciała, gdy dostrzegła pobudzony wzrok bestii. Szeroko otwarte powieki nawet nie drgnęły, nie spuszczając z niej oczu.
Hoko siedział tuż przed nią, a jego wielkie, białe, psie cielsko drżało, jakby z trudem się od czegoś powstrzymywał. Błyszczące, ostre kły, wystawały z lekko rozwartej paszczy, z której wyciekała ślina.
- Co mam robić? – zapytała od razu, chcąc jak najszybciej wydostać się ze swojego wnętrza.
Demon nie zmienił swojego spojrzenia nawet na sekundę. Miała wrażenie, że wpatruje się w nią, jak w soczysty kąsek.
- Zaniedbałaś mnie, głupia – syknął, zaciskając szczęki.
- Wiem! – krzyknęła, wyginając się nieco w jego stronę. – Wiem… przepraszam – dodała ciszej, po czym zacisnęła usta. Przez dłuższą chwilę wpatrywali się w siebie nawzajem. Itami z całych sił starała się uspokoić. Ogromne, wygłodniałe oczy demona napełniały ją lękiem. Chciała jakoś stłamsić jego potęgę, sprawić by znów był taki jak dawniej.
Leniwy, chamski śpioch, który nawet nie raczył się podnieść, kiedy z nią rozmawiał.
Teraz tęskniła za tamtym ignorantem.
- Tęsknisz? Bo się wzruszę – zakpił Hoko, wsłuchując się w jej myśli.
Kobieta zmarszczyła brwi, patrząc nań gniewnie. Odniosła jednak wrażenie, że jego wzrok odrobinę się uspokoił. Stawał się coraz mniej dziki.
- Nie jest jeszcze za późno, prawda? – zapytała pewnym siebie głosem. Zacisnęła pięści na swoich kolanach, oczekując wyroku.
- Późno… - mruknął, niby zamyślonym tonem. Itami ani trochę nie podobał się fakt, że nawet w tak krytycznej sytuacji miał zamiar się z nią droczyć. – Ty mi powiedz – syknął i pochylił się w jej stronę. Jego wielki pysk nadal znajdował się jednak jakieś dwa metry nad nią i brunetka powoli zaczynała już czuć ból w okolicach karku.
- Dam radę – odezwała się znowu. Tym razem w jej głosie nie było już słychać tej pewności siebie. Zdała sobie z tego sprawę, dopiero gdy wypowiedziała to krótkie zdanie.
Hoko wyglądał na rozbawionego, choć w jego postawie nie zaszła żadna zmiana.
- Będzie gorzej, mała Yasai. Będzie trudniej – ostrzegł, pochylając się jeszcze bardziej. Tym razem znajdował się tuż nad nią, zaledwie półtora metra nad ziemią.
- Nie wiesz co się wydarzy – powiedziała niepewnie, mrużąc przy tym oczy. Demon nie mógł znać przyszłości, nie on. Jednakże…
- Czuję… czuję, że będzie znacznie trudniej. Skoro teraz sobie nie radzisz…
- Dam radę! – wykrzyknęła, pochylając nagle głowę i zakrywając dłońmi uszy. Kiwała się lekko do przodu i do tyłu, starając się zebrać myśli. – Dam radę – powtórzyła, jak w transie.
- Sama? – zagaił ponownie, tym razem przekrzywiając pysk lekko w prawą stronę.
- Nie – szepnęła cicho, szeroko otwierając oczy i z przerażeniem wpatrując się w ziemię. – Nie, sama nie – dodała, po czym uniosła pytający wzrok, patrząc na demona. – Potrzebuję pomocy innych. Twojej również, Hoko – odparła, ściszając głos przy końcówce.
Bestia wyprostowała się nagle, oddalając tym samym od niej. Usiadł wygodnie, wypinając do przodu pierś.
- Naiwna. Nie pomogę ci w utrzymaniu mnie na smyczy. Moja moc zawsze będzie wypychać mnie na zewnątrz, a jeśli okażesz się zbyt słaba, uwolnisz mnie, przypłacając to życiem – zakomunikował, a wyraz jego pyska wreszcie uległ zmianie. Itami miała wrażenie, że poczuł się nagle niezwykle ważny. Jego wzrok zdawał się być teraz bardziej dumny, aniżeli szalony.
- Postaraj się zniwelować swoją moc do minimum. Myśl o czymś przyjemnym, spróbuj zasnąć… - mówiła z nadzieją w głosie.
Hoko prychnął głośno, urażony jej propozycją.
- Co ty sobie wyobrażasz? Twoja świadomość jest jednocześnie moją. Twoje nerwy działają na moje, które z kolei sprawiają, że wszystko odczuwasz jeszcze dotkliwiej. Nie mogę ci pomóc. To, w jakim jestem stanie zależy tylko i wyłącznie od ciebie.
- Jak mam to zrobić? – szepnęła drżąco, spuszczając głowę. Czuła jak do jej oczu napływają łzy. Jeszcze nigdy nie płakała przed bestią i nie chciała by do tego doszło. Teraz jednak było jej niesamowicie przykro. Samotność jaką czuła, zdawała się napierać na nią ze wszystkich stron. Nie potrafiła przestać o niej myśleć. Czuła się opuszczona i zdradzona. Nie tylko przez przyjaciół. Zdradzona przez brata, który był ciężko chory i nie mógł jej pomóc. Zdradzona przez męża, który zaginął na misji. Zdradzona przez swoją mistrzynię, która musiała opiekować się Isamu. Wszyscy się od niej odwracali. Opuszczali ją. Nikt nie był w stanie jej zrozumieć. Nikt nie był w stanie jej pomóc.
                Z rozmyślań wyrwał ją silny podmuch powietrza i głośny huk, tuż przed nią. Ziemia zadrżała, sprawiając, że kobieta straciła równowagę i upadła na bok. Zdezorientowana, spojrzała na demona. Szybko otarła łzy, spływające po jej policzkach, dopiero teraz zdając sobie z nich sprawę.
Hoko wyglądał na przeraźliwie zdenerwowanego. Jego wielka łapa z ostrymi jak sztylety pazurami, znajdowała się tak blisko, że o mały włos, a uderzyłaby w nią. Cofała się powoli w tył, zostawiając za sobą głębokie rysy w białej powierzchni.
Itami spojrzała pytająco na wielkie psisko, nie rozumiejąc jego nagłego ataku. Nigdy jeszcze dotąd nie próbował jej zranić z jej własnego wnętrza.
- Niszczysz się od środka. Nie rozumiesz tego? – odezwał się chrapliwym głosem. Brunetka rozwarła szeroko powieki, od razu orientując się, co bestia miała na myśli.
- Pogrążam się – powiedziała cicho.
- Geniusz – prychnął Hoko.
- Nie… nie mogę tak myśleć! – wykrzyknęła, podnosząc się nagle z ziemi i nieobecnym wzrokiem rozglądając dookoła. – Muszę skupić się na pozytywach. Muszę jakieś znaleźć. Wszyscy tak się o mnie martwią. Chcą mojego dobra. Muszę się uratować – trajkotała tak szybko, że demon z trudem mógł ją zrozumieć. Spojrzała nagle na niego, a na jej ustach pojawił się uśmiech. – Muszę zawalczyć o siebie. Walczyć z własnymi myślami. Muszę uwierzyć w to, że będzie dobrze. To bardzo ważne.
- Ważne – potwierdził pies, kiwając dostojnie głową.
Itami zacisnęła pięści, czując nagły napływ ekscytacji.
- Spróbuję bardziej współpracować! Może sama się do czegoś przydam, zamiast obarczać innych i mieć potem o to do nich pretensje – wpadła na kolejny, jej zdaniem, wspaniały pomysł. – Te świry nie będą miały ze mną szans. Hoko? – Ponownie spojrzała na swojego towarzysza, który wydawał się być coraz bardziej znudzony. – Nie będą mieli szans z nami! – dodała, wystawiając w jego kierunku pięść.
Przez moment mierzyli się na spojrzenia, aż w końcu wielki pies ziewnął szeroko, po czym przeciągnął się sennie i powoli położył.
- Dziecinne podejście, ale chyba o to tu chodzi – jęknął. – Potraktuj to jako ostrzeżenie i wskazówkę. Jak mnie znów tak rozbudzisz, naprawdę się wkurzę – dodał.
- Spokojnie, piesku – zaśmiała się, ogarnięta nagłym przypływem pewności siebie. Moc demona wewnątrz niej, zawsze miała to do siebie, że diametralnie potrafiła zmieniać jej nastrój. Ot, ze wcześniejszej rozpaczy, szybko potrafiła popaść w pychę. – Śpij dalej. Ja zacznę działać – powiedziała cicho, bardziej do siebie, niż do Hoko. Patrzyła na niego jeszcze przez kilka chwil. Czuła spokój, widząc go w tak błogim stanie. Rozejrzała się dookoła. Znów zapanowała bezkresna biel. Była zaskoczona, jak łatwo i szybko zdołała ją oczyścić. Teraz musiała tylko postarać się, by utrzymać ten porządek. Wiedziała jednak, ze to wcale nie będzie proste. Hoko mówił, że będzie gorzej. Obawiała się tego. Mimo to, nie mogła sobie pozwolić na odpoczynek. Każdy dzień był dla niej walką.
                Usiadła z powrotem na ziemi, krzyżując nogi i układając dłonie na kolanach, wierzchem ku górze. Zamknęła oczy, powoli nabierając powietrza do płuc, po czym z głośnym świstem je wypuszczając. Powtórzyła tę działalność kilkakrotnie, a gdy ponownie otworzyła oczy, znajdowała się już w swoim domu.

***


                Wioska do której dotarli nie była zbyt duża. Bardzo niepozorna. Nie wyróżniała się niczym szczególnym, co Yuji’emu bardzo odpowiadało. Właśnie takiej kryjówki szukał. Ciche, spokojnego gniazda, w którym mogliby się zaszyć na jakiś czas.
Idąc wąską uliczką, czuł spokój ducha. Atmosfera jaka panowała dookoła była zupełnie oderwana od jego rzeczywistości. Targowisko przepełnione ludźmi, ganiające się dzieciaki… Gwar, głośne rozmowy, śmiechy. Miał wrażenie, że trafił do magicznego miejsca, które ostatnio mógł znaleźć jedynie w książkach. Mieszkańcy tutaj nie mieli bladego pojęcia o sytuacji w Konoha. Wiedli spokojne, dosadnie życie, mając jedynie swoje własne, drobne problemy.
Z początku ciężko było mu pojąć, jak można być tak spokojnym. Czuł, że poniekąd zapomniał już o takim trybie życia. Ot, zwykłe wyjście na zakupy, wydało mu się nagle niezwykle przyjemne. Plotkowanie z sąsiadami, targowanie się o produkty, widok bawiących się dzieciaków. Ku swojemu zdziwieniu, odniósł wrażenie, że właśnie tego szuka. Normalnego życia, bez żadnych sekt, demonów, czy nawet niespełnionych miłości. Po raz pierwszy od chwili rozpoczęcia tej całej ucieczki poczuł, że ma szansę nawet trochę odpocząć.
                Zbliżył się do jednego z małych straganików, w którym sprzedawali pieczywo i ciasta.
- A witam, witam! Nowe twarze widzę – zaświergotała cieniutkim głosikiem, pulchna, starsza pani.
Yuji uśmiechnął się niepewnie, czując szczerość w serdeczności kobiety. Miło było czasem pobyć wśród ludzi, którzy ani trochę go nie znali i nie wiedzieli, jakim ziółkiem był w przeszłości.
Odwrócił głowę w  kierunku Tii, którą cały czas trzymał na jednym ramieniu.
- Na co masz ochotę? – zapytał.
Mała spojrzała na niego, po czym na stoisko, na którym wystawione były towary. Z zamyśloną minką, jeździła wzrokiem od jednego końca, do drugiego.
- Na to! – Wskazała palcem na wielkiego rogala po lewej stronie. Kiedy sprzedawczyni już chciała sięgnąć po produkt, Tia wykrzyknęła – Albo nie! Chcę to! – Tym razem wskazała na kawałek ciasta drożdżowego z dżemem wiśniowym. – Albo… - Zamyśliła się, drapiąc przy okazji po głowię i wyginając usteczka.
Usami westchnął ciężko, kręcąc głową. Nie potrafił się jednak nie uśmiechnąć.
- Poproszę jedno i drugie – zakomunikował, na co starsza pani od razu rozpromieniała i z ochotą poczęła pakować jedzenie.
Mała wydała z siebie pisk zachwytu, klaszcząc przy tym w rączki. W pewnym momencie, przytuliła się mocno do mężczyzny, po czym cmoknęła go w policzek.
- Nie spoufalaj się – zaśmiał się Yuji, patrząc na dziewczynkę. – Będziesz musiała dać mi kawałek tej drożdżówki – dodał, pstrykając ją lekko w nosek. Dziewczynka ani trochę się tym nie przejęła. Odepchnęła lekko jego dłoń i ze śmiechem, poklepała go po policzku.
- A dla pana? – odezwała się ponownie miła pani. Mężczyzna spojrzał to na nią, to na towar. Nie był do końca pewien ile miał ze sobą pieniędzy, a martwił się, że może nie wystarczyć im na hotel. Skrzywił się, czując nagle burczenie w brzuchu.
- Dla tego pana, niech zapakuje pani tę dużą bułkę z parówką. – Usłyszał nagle kobiecy głos. – To takie w jego guście – zaśmiała się owa kobieta, podchodząc bliżej i zatrzymując obok niego.
Yuji zmarszczył brwi, nie bardzo wiedząc, jak ma zrozumieć ten żarcik. Nie miał pojęcia, dlaczego ta kobieta się wtrąca. Nie czuł jednak w jej nastroju nic złego.
Przyjrzał jej się uważniej, zastanawiając przy okazji, czy może ją skądś znać. Niska blondynka, dosyć szczupła. Włosy sięgające do ramion, przysłaniające jej twarz z tej pozycji. Ubrana była w prostą, zieloną sukienkę. Był również w stanie dostrzec jej okulary.
Taki opis nic mu nie mówił. Nie miał pojęcia, kim mogła być nieznajoma.
- Nie denerwuj się. Ja stawiam – dodała znów po chwili, odwracając twarz w jego stronę i szeroko się uśmiechając.
Usami zmarszczył brwi, mając nagle wrażenie, że gdzieś już ją musiał widzieć. Chwilę to trwało, aż w końcu rozszerzył oczy z przerażeniem, wpatrując się w starą znajomą.
- Ty jesteś…


************************

Myślałam, że szybciej uda mi się dodać ten rozdział, ale nikczemne egzaminy skutecznie pozbawiły mnie weny. Jak na złość, największą ochotę na pisanie miałam wtedy, gdy musiałam zakuwać biologię ;/ No, ale wszystko dobrze się skończyło. 
Właściwie, to rozdział pewnie dokończyłabym już wczoraj, gdyby nie pewna osóbka i pewien incydent, które zestresowały mnie tak, że to aż śmieszne i nie byłam już w stanie pisać.
Tak, Chusteczko! O Tobie mówię.
Otóż, ta właśnie dziewoja, założyła mi fanpejdża, przez co prawie zeszłam na zawał. 
No, ale doszłam już jako tako do siebie i w pewnym stopniu udało mi się z tym pogodzić. Wiem, że chciała dobrze xD
Co jeszcze?
Jak pewnie zauważyłyście, dodałam krótkie streszczenie przed rozdziałem. Mam nadzieję, ze chociaż odrobinę pomogło, bo ostatnio czytałam w komentarzach, że ciężko było się połapać.
To tyle ode mnie.
Pozdrawiam!

12 komentarzy:

  1. Kocham ten rozdział! Dużo Yuji'ego i Temari, której się tutaj totalnie nie spodziewałam, to idealne rozpoczęcie weekendu jak dla mnie!

    I właśnie od Temari zacznę, bo i ona ten rozdział zaczęła. W ogóle, nie wiem czy mi jakimś cudem uciekł wcześniej, czy dopiero w tym rozdziale o tym wspomniałaś, ale córeczka Shikamaru i Temari mnie rozczuliła. Teraz jeszcze został im syn. A córeczka jak ma na imię? Ja tak łatwo w tej sprawie nie popuszczę, to zbyt ważne pytanie!
    I w ogóle Temari w tej scenie była dokładnie taka, jak sobie ją zawsze wyobrażałam jako matkę. Niby twarda, niby trochę dziećmi zirytowana, a tak naprawdę na każde ich skinięcie i do każdego zadrapanego paluszka.
    I jak pojawił się Feliks, to tak się przestraszyłam, że skrzywdzi i Temari i dzieci, że nawet odczułam ulgę jak powiedział, że chce tylko porozmawiać z Shikamaru. A chwilę potem ogarnęła mnie zupełna konsternacja i... "Ale chwila, czego ty od niego chcesz?!" Teraz to dopiero mam zagadkę.

    W ogóle w tym rozdziale zupełnie inaczej spojrzałam na Itami. Przyznaję, że w pewnym momencie, dokładnie wtedy, kiedy opowiadała o braku zaufania do przyjaciół już mnie zaczęła poważnie irytować. Niby gdzieś tam siedziało z tyły głowy, że ona chce tylko tego co najlepsze dla swojego dziecka - takie samo zresztą jest zdanie Temari - ale jednak dla mnie ta granica została przekroczona. I kiedy doszłam do tej sceny z Hoko poczułam się zwyczajnie głupio. Chyba dopiero do mnie wtedy dotarło, że ona jest w zaawansowanej ciąży, z bagażem bardzo ciężkim przeszłości, której się zwyczajnie nie da wykreślić, ze świadomością, że jej mąż jest porwany i nie wie tak naprawdę kiedy będzie mogła zobaczyć swoje dziecko... Właśnie przez to jak rozpaczliwie i za wszelką cenę broni Tii, rozumie, że inni rodzice zrobiliby dokładnie tak samo, jeśli uznaliby jej dziecko za zagrożenie. Na początku się strasznie wkurzyłam o jej pretensje do brata i jego żony, ale właśnie przy tej scenie sobie uświadomiłam, że jeśli jej własne problemy są aż tak przytłaczające, to nie ma siły myśleć jeszcze nad kłopotami innych.

    Yuji jest cudowny. Wiem, powtarzam się, ale ja naprawdę kocham tą postać. I przy tym jak masował brzuszek Tii i ją nosił na rękach, to po prostu nie mogłam się nie uśmiechać od ucha do ucha. I strasznie spodobało mi się to, jak wspomniał, że czasem fajnie jest znaleźć się w miejscu, gdzie nikt nie wie o tym co zrobił w przeszłości. Zwróciłam na to uwagę bo jeszcze nie tak dawno temu, przed Harukim, się zarzekał, że bycie draniem mu odpowiada. No i znowu wystarczyło tylko kilka słów, żeby ten jego wątek nieszczęśliwej miłości do Itami mnie ukuł - chodzi o te słowa, że wie, że Tia jest niebezpieczna, ale to nic nie zmienia, bo on i tak dla jej matki zrobi wszystko. A końcówka? Najgorszy(znaczy dla ciebie pewnie najlepszy, bo będę pięknie zabijać wyświetlenia w oczekiwaniu na nowy rozdział) możliwy sposób. Kim jest tak kobieta i jaki ma związek z Yujim? Ja chcę wieeedzieć!

    I jeszcze tak zdanie na koniec: Uwielbiam relację Lily i Noah i mam nadzieję, że będzie ich wspólnych scen więcej.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ mi humor poprawiła swoim komentarzem! Bardzo nie lubię tego napisu "Brak komentarzy", gdy wchodzę na bloga, a kiedy zobaczyłam "1 komentarz" to aż mi serce szybciej zabiło xD
      Co do córci Shikamaru i Temari... od kilku dni tak sobie kombinuję nad jej imieniem (ot tak po prostu, żeby było) i nic nie wykombinowałam. Jakieś propozycje?xD
      Cieszę się, że w jakimś stopniu rozumiesz Itami. Rzeczywiście jej podejście niekiedy może wydać się egoistyczne, ale tak jak napisałaś, ma jakiś tam swój bagaż. Poznała smak samotności, odrzucenia, a teraz kiedy wszyscy mają swoje rodziny, a jej nagle zaczyna się rozpadać, ta samotność znów na nią napiera. Zaginiony mąż, prześladowane dziecko, umierający brat... to może dobić.
      Yuji... Yuji'ego teraz ma być duużo :) Mam nadzieję, że to się nie zmieni w moich planach. On naprawdę jest porządnym facetem tylko, tak samo jak Itami, ma ten swój bagaż doświadczeń.
      Kim jest ta kobitka, która kupiła mu żarełko? To oczywiście... zostanie wyjaśnione w kolejnym rozdziale!
      Dzięki Ci wielkie za komentarz!;*
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. No i w końcu sympatia do Itami powróciła! Uwierz, ale tym rozdziałem podbiłas moje serce jeśli chodzi o jej osobę. W końcu nasza chodząca doskonałość nie jest taka perfekcyjna. Ma humorki! Jest zła, wściekła, ponura i oskarża wszystkich o to, co jej się przytrafiło. Czy jest naburmuszona jak dziecko? Z całą pewnością. Czy jej zarzuty są bezpodstawne? Oczywiście! Ale kogo by to obchodziło w takiej sytuacji? Kto by się przejmował takimi błahostkami skoro cały swiat jej się zawalił?
    Ja się bardzo cieszę, że przedstawiłaś ją w tak ostro zarysowany sposób, że aż w pewnym momencie czytelnik denerwuję się, ze tak ślepo oskarża przyjaciół, a potem nachodzi chwila refleksji i w sumie dochodzimy do wniosku, że zachowalibyśmy się tak samo jak ona. Żadne z nas nie okazywałoby cierpliwości bliskim, kiedy córka jest zdala od niej, a mąż w niebezpieczeństwie - nie mówiąc już o innych dobijających rzeczach, jak np. Isamu.
    Co do scen YuujixTia to aż tak mnie nie poruszyła. Ja po prostu nie mam w zwyczaju rozczulać się w opowiadaniach nad dziećmi, w sumie... przeszkadzają mi one xD Oczywiście gdybym zobaczyła żywą Tiię, stojącą przede mną pewnie bym się rozpłynęła w chmurkach z rozkoszy, ale w opowiadaniach czy fimach to mam taką olewkę...;d Ja to bardziej seks, mord, wyrywanie palców, nic cukierkowe chwilę i gawożenie do dzieciaków, ale przyznaję, że TIA plus YUUJI równa się? Jednak zaciekawiona Mitshie, która skubała oczami tekst.
    Tak, tak skubała już wcześniej, ale nie skomentowała od razu. Przepraszam!
    No i kobieta, kobieta z końca! Matko, czy to już? Czy to ona? Czy na pewno? Powiedz, ze tak! Powiedz, że się doczekałam, że to jest ta Pani o której ja myślę, a jeśli tak... jestem taka szczęśliwa, bo nie mogłam sie doczkać tego wątku. Nie spodziewałam sie, że będzie z nim Tia i wtedy to ruszysz! Szok!
    Oh Emi, Emi... brak mi tu lepszych scen HaruEmi moja d roga! Tzn bardziej namiętnych! Jakieś kisski?:d Tak na począteczek bo nie zamierzam się tylko tym zadowolić rzecz jasna xD A Namida w trójkącie, gdzie?!:d Gdzie moje ukochane wątki! Nie bocz się, śmierdzący leniu tylko do roboty. Ludzie tu czekają, a Ty co robisz?:d Nie możesz zawieźć oczekiwań swoich fanów. Nie ma ich tak dużo, jak bym chciała żebyś miała, ale są! Nie bagatelizuj nas bo zrobimy ruch oporu i powstaniemy! Rozpoczniemy krwawą bitwę! A ja będę zarzewiem bunty! Oł jeah!
    Podobała mi się scena Namida kontra Itami - niby jednak nie było tu otwarcie powiedziane, że panie wypowiadają sobie wojnę, ale ja sobie to dopowiedziałam i w jednej scenie uśmiechałam się szatańsko ostro kibicując Itami xD Oczywiście Namida też zdobyła plusik.
    Pewnie teraz otwierasz szeroko oczy w zdumieniu. Tak! Nie przewidziałaś się, nie cofaj do tyłu!
    Namida zdobyła plusik bo wyszła bardzo profesjonalnie. Taka zimna, oschła, znudzona... ale spodobało mi się to... tak trochę. Nie mówię tu o sympatii! Mówię o dobrze wykrewanej scenie z jej udziałem. xD
    I TAK EMI JEST NAJLEPSZA, NANANANANAANANA!
    I wgl ubolewam, że tak mało jest Kin ;C To jest dla mnie smutne, bo to fajna babka z pazurkiem xD Może jakas romantyczna scena Kin Isamu specjalnie dla mnie? Malutka. W końcu są razem co ci szkodzi xD
    Może będą miec więcej fanów!

    Troszkę się pogubiłam w komentarzu bo nie wiem co było jeszcze w rozdziale. Tak to jest jak komentuje się z opóźnieniem.

    Ah tak! Początek! Temari!
    Zastanawia mnie czemu wszystkim dogadasz tylko nie mi! Bulwers! Ja rozumiem, że są dwie na jedną - Cashmire i Chusteczka - ale może tak zdziebko Hinaty? zdziebko HaruEmi? Zdziebko KinIsamu? Zdziebko sekski Yuuji? Jak sama widzisz NIE-JESTEM-WYBREDNA! Mozna mnie zadowolić na wiele sposobów, wiec why?! WHY?!

    Temari wypadła spoko-loko i kasztanki, ale wielką fanką nie jestem wiec się nie zachwycam xD Bardziej spodobał mi się pan FELIKS!

    Lubię tego gościa xD Przypomina mi Elijah z Vampire Diaries i The Originals.
    Apropo miałaś oglądać! Ja cię do tego przymuszę xD

    No nic... kończę bo zaczynam piać głupotki. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O proszę! A już traciłam nadzieje, na kolejne komentarze xD
      Napiszę tak... wszystko co chcesz, niedługo się pojawi, ale jakby to wyglądało, gdybym wszystko wrzuciła do jednego rozdziału?
      Ta babka, którą spotkał Yuji... to chyba nie ta, o której myślisz :)
      W ogóle myślałam, ze akurat Tobie scena z Yuji'm i Tią spodoba się najbardziej, a tu proszę xD Niepodatna na dziecińce uroki Mits xD
      Co do Temari... jej chyba jeszcze w ogóle wcześniej nie było, a Hinata pojawiała się gdzieś tam przelotnie ;)
      Fajnie, że Namida dobrze wypadła. Twarda babka z niej. Kobieta sukcesu xD
      No i Feliks... Serio, miałam coś oglądać? Pamiętniki wampirów, to chyba odpuszczę, ale na ten drugi może się skuszę.
      No cóż... dzięki wielkie za komentarz! Nie opuszczaj mnie na tak długo, bo tracę motywację i wiarę w siebie xD ;*
      Pozdrawiam! <3

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. O TY! Za co znów?! Narobiłaś mi nadziei! xD

      Usuń
  4. Przybywam i ja! Niewyspana, zmęczona, ale szczęśliwa, bo odwołali mi matmę, i zamiast o 5 wstanę sobie jutro o 9 <3 Aż z tego powodu postanowiłam sklecić tu jakiś komentarz. Nie oczekuj wiele, ale postaram się jak tylko mój zmęczony mózg mi pozwoli :)

    Początek... Nigdy nie spodziewałam się, że wpleciesz mi tu Temari O.o Dlatego jak czytałam pierwszą scenę, to tak się zastanawiałam "o kogo tu wgl chodzi?" I pierwszy na myśl przyszedł mi Haruki, ale że mowa była o kobiecie, to nagle przeskoczyłam na Namidę, co mi się wydało tak wielkim absurdem, że aż sama się zdziwiłam, że mój chory mózg tę babeczkę podsunął mi na myśl. A tu bach! Temari! Wiesz, jaka ja szczęśliwa byłam? Matulu, każda scena z nią albo z Shikamaru tak bardzo mnie uszczęśliwia, że to jest aż chore :3 Ale do rzeczy.... wut? Co ten Feliks chce od mojego ukochanego Nary!?!? Okej, niby tylko pogadać, ale mimo wszystko..... boję się o niego :( Nie rób mu krzywdy, tak ładnie proszę....

    Wgl zdziwiło mnie, że Naruto był taki oschły dla Itami. I w sumie nie dziwię się Itami, że tak ostro zareagowała. Bo cholera, Naruto serio traktuje swoje dziecko jak jakiś pieprzony symbol zaufania dla wioski... a wioska ma to w dupie i pewnie niedługo rzucą się na te małe dziecioczki :( Itami ma rację, Hinata pewnie też by wzięła dupę w troki i maluchy pod pachę i uciekłaby z wioski, gdyby tylko w niej była i widziała, to co ona widziała.... No właśnie. A o Kibie i Hinacie nadal nic nie wiadomo. Dręczysz nas, dreczysz tymi tajemnicami....

    Ale fakt faktem, Itami mnie strasznie wkurzyła, jak mówiła, że dobrze, że Hinata też zaginęła, bo inaczej Naruto nawet by się tym nie przejął... i jak żądała, żeby Kin jej Isamu sprowadziła. Z jednej strony ją rozumiem, bo czuje się samotna, ale... ughh.... na szczęście scena z demonem wszystko naprawiła :)

    No i Yuji... Okej, to mu się udało. Słodka była scena z nim i z Tią, jak tak masował ją uroczo po brzuszku :3 Wgl mała jest pocieszna. Niby taka złośnica i zadziora jak rodzice, ale jednak takie prawdziwe dziecko, które za dobrą drożdżówkę cię pokocha, a jak cos boli, to też przyjdzie i będzie cię traktować jak cudownego wybawcę i kucyka ponny najlepiej xd Dzieci są rozkoszne :3 a przez to Yuji też całkiem fajny jest.... i ta "znajoma". Nie mam pojęcia co to za jedna, ale mam wrażenie, że jeszcze nam jej nie przedstawiłaś....

    Lily&Noah, Emi&Haruki..... wyjątkowo nie wiem, co o nich napisać, bo ich sceny były trochę statyczne. W sensie, że mało co wnosiły do fabuły i tak tylko "zapychały". Ale wciąż moje ulubione parki (bo wciąż liczę, że ta pierwsza znajdzie swój debiut niedługo), więc jestem zadowolona ^^

    No i oczywiście było za krótko, ale to ci już pisałam w rozmowie xd Matko, jaka ja jestem zmęczona.... Ale na następny rozdział nie będziesz nam kazała tyle czekać, co? :>

    Pozdrawiam i WENY! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jak mnie zmotywowałyście, to może i pojawi się szybciej. W ogóle, zauważyłam, że mój blog jeszcze ni ma roku, a jego urodziny będą chyba 18 lutego, więc wypadałoby do tego czasu dodać jeden rozdział + jakiś specjalny xD w sensie, ze 13, ale jakiś wypasiony!
      No i tak baaaardzo się cieszę, że mimo zmęczenia jednak coś napisałaś ;* to dla mnie wiele znaczy. Serio, super niespodzianka :)
      Co do Lily&Noah i Emi&Haruki, cóż... faktycznie wyszły trochę jako zapychacze, zwłaszcza ta pierwsza parka. U Emi chciałam pokazać po prostu, że jest już w Konoha i jakoś zapoczątkować jej rolę tutaj :)
      Debiut tamtej parki.... hmm... no nie wiem, nie wiem.
      Ta znajoma pojawiła się już dawno temu w poprzedniej serii, jako taka nic nie znacząca postać i na pewno nikt jej w ogóle nie kojarzy ;) Będzie wyjaśnione w kolejnym rozdziale.
      Fajnie, że Ty uznałaś scenkę z Yuji'm i Tią za uroczą, bo moim zdaniem mała Tia jest bardzo pociesznym dzieckiem xD
      Itami specjalnie przedstawiłam tak a nie inaczej i nie dziwię się, że mogła wkurzyć. Jej zachowanie jest egoistyczne, ale cóż... nikt nie jest idealny, a ona na pewno nie będzie jakąś szlachetną męczennicą, która chętnie poświęci się dla dobra ogółu ;)
      Co do Temari... zapewne sceny z nią odbierasz podobnie, jak ja sceny z Kibą. Taki bonusik specjalnie dla Ciebie to miał być, powiedzmy, że za tego facebooka xD
      Dzięki za komentarz!
      Pozdrawiam!;*

      Usuń
  5. Po nagłym pożarze w domu i uratowaniu Itami i jej córeczki przez Yuji'ego, zrobiło mi się tak nagle smutno. Naprawdę bardzo precyzyjnie ukazałaś strach Itami o małą Tię i jej późniejsze zmartwienia. Gdyby dowiedziało się o tym zbyt dużo ludzi, faktycznie mogliby zacząć wpychać się do jej życia. Poza tym, ciekawe na co zareagowała ta mała aż taką paniką? A, no i muszę ci przyznać, że przez moją obecną fazę charyzma Yujie'go podskoczyła a dużo, dużo punktów. Jak tak dalej pójdzie to się jeszcze w nim zakocham xD No i jeszcze... chłopak trzymający Tię na rękach! Na początku mi się zdawało, że coś mnie ominęło, a sama w myślach dodałam, ze Yuji oddał Itami małą. A tu proszę, jaka niespodzianka. I to bardzo przyjemna!
    Kiba i Hinata wpakowali się w poważne tarapaty. Ich misja z pozoru błaha, okazała się niezwykle niebezpieczna. Powiem to raz, ale niech odbija się echem przez wszystkie twoje rozdziały na itami; tylko tknij Hinatę, a się fochne. U ciebie żadna postać nie jest bezpieczna. Jeszcze później będzie rozmawiał z nią na osobności. Niech trzyma swoje żądze w klatce, zboczeniec jeden. Nigdzie już nie jest bezpiecznie. Nigdzie.
    Emi i Haruki is coming. Nie chcąc być niemiłą, ich skomentuje milczeniem.

    Yuji come back! Krótka wymiana zdań między nim i Isamu była wręcz genialna. Bawił się ze swoją siostrzenicą, kwiatuszki i ptaszki w tle, uśmiech na twarzy, odezwał się czarnowłosy i czar prysnął. Genialne. Aż mi się ten fragment mocno wyrył w pamięci.
    Przez taką długą przerwę zapomniałam, że Itami jest w ciąży xD Takie małe niedopatrzenie. Rozmowa jej z Yujim była urocza i jednocześnie bardzo smutna. Nie dziwię się chłopakowi, że zareagował złością. Kocha Itami, wie że nie ma szans z Kibą, a jednak i tak podświadomie marzy o niej. Dodatkowo jest na każde jej skinienie paluszka, a właściwie oprócz złości brunetki nie otrzymuje nic w zamian. Ale jeśli się zgodzi uciec wraz z małą to na caps locku wypiszę wszystkie swoje uczucia, które będą mi towarzyszyć i wszystkich swoich spekulacjach i fetyszach. Ale to później. Swoją drogą... Yuji i Itami... coraz bardziej ich lubię. Wiem, że nie będą nigdy razem, ale sobie przynajmniej pomarzę jak chłopak.
    Łatwowierny Naruto. Ten typ już tak ma. Pewnie wspominając o tym w notce, kiedyś blondasek się w twoim opowiadaniu na tym przejedzie.
    Rany, ta Umi wydaje mi się bardzo ciekawą postacią. Sam jej wygląd sprawia, ze jestem zaintrygowana. Nasuwa się również kolejne pytanie, czym tak naprawdę ona jest i czy odegra jakąś większą rolę w tym opowiadaniu? Po cichu mam nadzieję, że tak bo wydaje mi się niezwykle interesująca. Dodatkowo pomimo jej wyglądu, wydaje się, ze jest całkiem normalna i spokojna. Pozwoliła Kibie uciec, więc nie wiadomo po jakiej stronie jest. Wydaje się raczej neutralna. Zaintrygowała mnie ta istotka i to nawet bardzo. Szybko mi z głowy nie wyleci ;3
    Kolejna intrygująca postać – Fugu. Co to są jakieś homunkulusy? ;D Wyspa prowadzi jakieś nielegalne doświadczenia i tworzy nowe życia? Się Kiba wkopał przez Naruto. Będzie miał sporo chłopak do roboty.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przy fazie takie scenki z Yujim i Tią to najlepsze co mnie mogło spotkać tego dnia. Oni naprawdę mi ich przypominają i jestem z tego powodu taka podekscytowana, że wątpie by następne zdania były składniowo logiczne. Oni są tacy słodcy, uroczy i wgl ajfhajvfjahfkwgb. <3 Mam nadzieję, że kolejne fragmenty również będą takie cudowne jak poprzednie. Oczywiście nie zpaommniałam o Temari. Ciekawi mnie o czym Felix chciał porozmawiać z Shikamaru. Do tego synek Naruto. Bobasek maluśki <3 Jego odgórnie się kocha xD
    iip! Kolejny przeuroczy fragment! Lily Noah <33 Takie niby nic, a ile szczęścia. Lily ukrywająca się za książką była mega słodka <3 I potem ten uścisk i obietnica! Rozpuszczam się! Nic mi nie zepsuje tego wielkiego szczęścia! <3
    HaruEmi... żegnaj fazo. Ponownie komentuje milczeniem.


    Dobra, przetrwałam. Rozmowa Hoko z Itami bardzo mi się podobała. Dodatkowo idealnie zgrałam się z muzyką. Gdy ta się skończyła, ja zakonczyłam czytać ten fragment. Itami nabrała pewności siebie i to dobrze! Czasami wystarczy bodziec, aby zmienić patrzenie na świat. Oby tylko ten optymizm jej się utrzymał :)
    faza wróciła <3 Matko, ja naprawdę zaraz mam skojarzenia z Acceleratorem i Last Order. Tak się cieszę, oni są tacy słodcy, ze aż... jhfuiagfajuv! <3 powtórzę poraz kolejny – l o f c i a m takie relacje <3 Jakaś niewiasta przerwała sielankę X.x już jej nie lubię, a nawet nie wiem kto to jest. Zepsułaś mi faze, no! Kto to jest? ;_; Coś czuję, ze się będzie przestawiać do niego.
    Dobra, żegnajcie fetysze i marzenia ;_;
    Czując, ze jak zwykle jako czytelnik będę cierpieć, z ogromnym załamaniem kończę komentarz.
    Pozdrawiam!

    PS. Skomentowałam dwa rozdziały w jednym komentarzu. Tak dla wygody ;3 Mam nadzieję, że się stęskniłaś za moim nickiem na tym blogu i wybaczysz tak długą nieobecność ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. Twoje zgłoszenie zostało zaakceptowane i opublikowane. Bardzo dziękuję za dołączenie swojego bloga do Lapidarium Narutowskiego. Pozdrawiam i zachęcam do zgłaszania nowych rozdziałów!

    OdpowiedzUsuń