"Miłość nie polega na tym, aby wzajemnie sobie się przyglądać, lecz aby patrzeć razem w tym samym kierunku."
-Antoine de Saint-Exupéry
~*~
Nie czując na sobie niczyjego spojrzenia, poczuł się odrobinę bardziej
zrelaksowany. Pośpiesznie uniósł miskę ciepłej jeszcze zupy i dopił resztkę do
końca. Nie wiedział, czy to kwestia głodu i braku normalnego jedzenia, czy może
talentu kucharza, ale miał wrażenie, że nigdy wcześniej nie próbował tak
dobrego posiłku.
Odetchnął głośno, zadowolony z sytości żołądka. Z nikłym uśmiechem
spojrzał na małą dziewczynkę, siedzącą tuż obok niego.
Tia nadal walczyła ze swoją porcją zupy. Wcale nie była zachwycona
takim obrotem sprawy. Chciała zjeść przecież słodką drożdżówkę, a nie jakiś
wywar z gotowanymi warzywami! Nie wiedzieć czemu, postawiono jej nagle warunek,
że dostanie swoje słodkości dopiero kiedy zje porządny obiad. Problem polegał
na tym, że część tych pływających jarzyn była jej zdaniem naprawdę paskudna.
Wyławiała więc skrupulatnie wszystkie kawałki marchewki i ziemniaków, mając
nadzieję, że to wystarczy, aby Yuji oddał jej zakupiony wcześniej wypiek z
dżemem wiśniowym.
W pewnym
momencie drzwi do pomieszczenia, w którym aktualnie się znajdowali, zostały
otwarte, a do środka weszła w podskokach blond włosa kobieta. Wyglądała na
niezwykle pobudzoną i radosną. Miała teraz na sobie oprócz zielonej sukienki,
biały kitel.
Doskoczyła do zaproszonych przez nią gości i zajęła miejsce obok Tii.
Pokój, w którym
się znajdowali był dosyć sporych rozmiarów, acz bardzo skromnie urządzony.
Deski zarówno na ścianach jak i podłodze, przesuwane drzwi, które prowadziły
od razu na zewnętrzny taras. Wszystko zdawało się być w bardzo tradycyjnym klimacie.
Również meble. Niewielki, niski stolik, przy którym siedzieli na wygodnych
poduszkach, a oprócz tego pod ścianą stało kilka wąskich szafek i półek, na
których można było dostrzec między innymi ceramiczne naczynia oraz
kadzidła.
Cała trójka znajdowała się w centrum pomieszczenia. Oświetlało ich
delikatne światło naftowej lampy, która wisiała nad nimi, a także kilka
zapalonych świeczek, stojących po jednej stronie pokoju.
- Tak ubrana wyglądasz o wiele bardziej znajomo – odezwał się w końcu
Yuji, kiwając głową do kobiety.
Ta oderwała wzrok od małej Tii, w którą nieustannie i z nieukrywanym
zafascynowaniem wpatrywała się już od dłuższego czasu.
- Tak też się lepiej czuję. Nie wychodzę w tym do miasta, bo
ludzie od razu się krzywią – zaśmiała się, a jej spojrzenie znów powędrowało w
stronę dziewczynki. – Swoją drogą, ty nic się nie zmieniłeś. Powiedziałabym, że
nawet trochę zmizerniałeś przez te… dziesięć lat? - powiedziała, ponownie na niego zerkając.
- Sporo czasu – mruknął, wyginając się nieco do tyłu i opierając na
rękach. – Szczerze, miałem nadzieję, że już nigdy nie spotkam nikogo z
organizacji. Właściwie to bardziej spodziewałbym się tego, że nie żyjecie –
dodał, posyłając blondynce złośliwy uśmiech. Ta tylko niczym dziecko, pokazała
mu język.
- Chciałbyś tego, co Yuji? – Usłyszeli nagle głośny trzask
przesuwanych drzwi, a gdy się odwrócili w drzwiach ujrzeli wysoką kobietę, o
ciemnej karnacji, brązowych, średniej długości włosach, związanych w kitkę,
czarnych oczach i dwóch charakterystycznych, czarnych trójkątach na jej
policzkach. Ubrana była w długie, pąsowe kimono, z ciemno bordowym pasem obi.
Prezentowała się niezwykle dostojnie.
- Iku… - syknął, mrużąc przy tym oczy. Odruchowo wyciągnął lewą rękę i
przyciągnął bliżej siebie, zaskoczoną dziewczynkę, która wcale nie miała mu za
złe, że przerywa jej posiłek. Ona również spojrzała z zaciekawieniem na nowo
przybyłą. – Mogłem się domyślić, że i ty tu jesteś – dodał.
Brunetka uniosła
wysoko podbródek, spoglądając na niego z wyższością. Po chwili zwróciła się w
kierunku drugiej kobiety.
- Ayami, mówiłaś coś o ciekawym gościu. Gdzie on jest? – zapytała
oschle, na co Yuji poczuł się, jakby został zdeptany.
- Ależ siedzi tutaj, Iku! – wykrzyknęła radośnie. Usami już chciał jej
posłać przyjazny uśmiech, będąc wdzięczmy za uznanie, lecz kiedy odwrócił się w
jej stronę zobaczył, że blondynka trzyma już w ramionach małą Tię. Uniosła ją
wysoko. – To dziecko to więcej niż mogłabym chcieć! – dodała, pełna
entuzjazmu.
Wściekły Yuji, czym prędzej wyrwał jej z rąk dziewczynkę, po czym
urażony tą zniewagą, podniósł się z miejsca.
- Na nas już pora. Dziękujemy za posiłek – powiedział oficjalnym
tonem, chwytając wolną ręką za swój tobołek i zmierzając w stronę wyjścia.
Drogę zastawiła mu Iku. Przez dobra minutę, mierzyli się na
spojrzenia, aż w końcu kobieta uśmiechnęła się tryumfalnie.
- Ostatnio straciliśmy naszego ogrodnika. Przyda nam się ktoś do
pomocy – oznajmiła spokojnie. Wyminęła go i z całkowitym opanowaniem, zajęła
miejsce przy stoliku. Yuji podążył za nią wzrokiem. Wyczuwał podstęp. Nie był
to jednak żaden niebezpieczny spisek, a zwykła pomocna intryga.
- Co mnie to obchodzi – burknął, starając się pozostać niewzruszonym.
Domyślał się jednak do czego Iku zmierza. Czuł jej intencje, jej zamiary. Była
bardzo pewna siebie. Pewna swojego zwycięstwa.
- Możesz się tym zająć, jeżeli chcesz tu zostać – wyjaśniła szatynka,
wzruszając obojętnie ramionami. Ayami w tym czasie podparła głowę na rękach,
które oparła o stolik, uśmiechając się szeroko i patrząc na każdego po kolei.
- Skąd pomysł, że chcę tu zostać? – warknął. Był coraz bardziej
zirytowany. Naprawdę chętnie zatrzymałby się w tej wiosce. Taki właśnie miał
zamiar. Kiedy jednak spotkał Ayami, a teraz Iku… To były osoby z jego
przeszłości. Z jego najmroczniejszej przeszłości. Nie mógł im ufać, nie chciał
tego. A jednak. Denerwowało go to, że Iku nie miała złych zamiarów. Nie chciała
jego śmierci, jak to bywało w przeszłości. Przez to wszystko nie wiedział na
czym stoi. Jak powinien zinterpretować jej zachowanie? Cholera, minęło dziesięć
lat! Jak bardzo człowiek może się zmienić przez taki okres czasu?
Zarówno Iku jak
i Ayami należały niegdyś do tej samej organizacji, co Yuji. Organizacji Hikari.
Były tam znacznie dłużej od niego. Nie wiedział ile dokładnie, ale kiedy on
został zwerbowany, siłą, ale jednak, one już tam były.
Ayami… biały kitel, okulary i potargana fryzura. Teraz prezentowała
się nieco lepiej. Zdawała się tuszować swoją pomyloną, delikatnie mówiąc,
osobowość. Była bowiem niezwykle specyficzną postacią. Zagorzała pani
naukowiec, która kochała zabawę w Boga. Eksperymenty, badania, wynalazki, to
było jej życie. Ileż to niewinnych ofiar mogła mieć na sumieniu, służąc Hikari?
W dodatku, nigdy nie zdawała się mieć z tego powodu wyrzutów sumienia. Wszystko
w imię nauki. Bez wahania wykorzystywała własne towarzyszki, badając je na
wszelkie możliwe sposoby i używając do najróżniejszych eksperymentów. Zawsze
bardzo, a wręcz denerwująco energiczna i radosna. Z pasją mówiła o najmroczniejszych
projektach, jak zmienić Hikari w istotę niepokonaną. Całe szczęście porzuciła
organizację. I bez tego Hikari była potwornie silna. Kto wie, jaką moc by
zyskała, gdyby Ayami pomagała jej do końca?
Iku z kolei była zupełnym przeciwieństwem wesołej pani doktor.
Wiecznie naburmuszona i wkurzona. Yuji pamiętał tylko tyle, że nienawidziła go
całym sercem i była strasznie zazdrosna o Hikari. On też za nią nie przepadał.
Życzyła mu śmierci średnio trzy razy dziennie, więc nie było nawet sposobu, żeby
ją polubić, lub starać się zrozumieć. Właściwie to uważał ją wtedy za zwykłego
śmiecia. Czuł nawet nad nią władzę, jako pupilek Hikari. Iku była jak ochłapy,
odrzucona zabawka, niepotrzebna służka. Zgorzkniała i zazdrosna.
Tak je zapamiętał.
Teraz jednak, po
dziesięciu latach spotyka je i nie czuje żadnej aury nienawiści, ani chociażby
złośliwości. Miał wrażenie, że dziewczyny sprzed paru lat i obecne kobiety, to
zupełnie różne osoby.
- Chcesz narażać to rozkoszne dziecko na śmierć? – powiedziała bez owijania
w bawełnę, na co mężczyzna pośpiesznie zakrył uszy dziewczynce, posyłając
kobiecie wściekłe spojrzenie. Iku wywróciła tylko oczami. – Wiem o tobie
wszystko, Yuji. Również to, że obecnie ukrywasz się z dzieckiem… - przerwała
nagle, zaciskając mocno usta. Zerknęła niepewnie w stronę Ayami, po czym obie
kobiety opuścił wzrok. Dopiero po chwili Yuji dostrzegł, że z trudem
powstrzymują się od śmiechu. – Ukrywasz
się z dzieckiem miłości twojego życia – pisnęła, po czym obie wybuchły gromkim
śmiechem.
Usami ani trochę nie podzielał ich radości. Irytowało go to denne, jak
na jego gust, poczucie humoru. Zagryzł nerwowo dolną wargę. Te dwie dziwaczki
najzwyczajniej w świecie się z niego naśmiewały! Wcale nie musiał tego słuchać.
Mógł po prostu wyjść, nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń i kolejną
prawdopodobną porcję niepotrzebnych kpin. Powstrzymał się jednak, mając na
uwadze dobro małej.
- Do rzeczy – warknął w końcu.
Iku wciąż ocierała łzy z oczu, natomiast Ayami podniosła się z miejsca
i w mgnieniu oka, znalazła się obok mężczyzny. Chwyciła jego ramię,
przyciskając doń swój, wcale nie taki mały biust i uśmiechnęła się słodko.
- Zostań z nami, Yuji. Zadbamy o was – powiedziała, nie odrywając od
niego wzroku. Usami skrzywił się lekko, odchylając głowę nieco w bok. Dopiero
teraz dostrzegł jasno zielony kolor tęczówek, swojej dawnej towarzyszki. Tak
czy inaczej, czuł się odrobinę rozdarty. Co tu ukrywać, chciał zostać w tym
mieście i trochę odpocząć. Ale te dwie… - Będziesz naszym pupilkiem! –
zaświergotała nagle Ayami, unosząc jedną dłoń i palcem wskazującym dotykając
bladego policzka mężczyzny. – Będziemy dla ciebie dobre – zaśmiała się, na co
Yuji pośpiesznie wyswobodził się z jej uścisku i odsunął kilka kroków w bok.
- Zostaw go, Ayami. Widzisz, że jest wystarczająco zestresowany. Nie
osaczaj go tak – odezwała się w końcu Iku. Oboje spojrzeli w jej stronę. Była
już zupełnie spokojna. Usiadła tak, aby widzieć czarnowłosego i móc oprzeć się
jednym łokciem o stolik. – Posłuchaj, Yuji... doskonale zdaję sobie sprawę z
tego, że nam nie ufasz. Wcale ci się nie dziwię. Nasze relacje były niegdyś
okropne, a ja szczerze cię nienawidziłam. Byłeś parszywy, tchórzliwy, fałszywy,
zadufany w sobie, rozpieszczony, jednocześnie zbyt pewny siebie, arogancki,
głupkowaty…
- Konkretniej? – upomniał ją, przerywając wyliczenia, które mogły
ciągnąć się w nieskończoność. Szatynka uśmiechnęła się lekko.
- Krótko mówiąc, naprawdę nie miałabym nic przeciwko, gdybyś był wtedy
trupem, a wręcz bym się z tego powodu ucieszyła.
- A to nowość. A teraz niby uważasz inaczej? – zakpił.
- Teraz mam cię gdzieś – odrapał spokojnie.
- To o czym my w ogóle tu rozmawiamy? – nie rozumiał.
- Chodzi głównie o małą – wyjaśniła krótko, wskazując podbródkiem na
Tię. – Prowadzimy w wiosce sierociniec, pomagamy samotnym matką, lub ubogim
rodzinom…
- Jesteśmy teraz super dobre! – wtrąciła wesoło Ayami.
- Próbujecie odpokutować swoje grzechy? – zapytał z ironią, patrząc na
obie kobiety z politowaniem. Iku uśmiechnęła się krzywo.
- Nie zgrywaj świętoszka, Yuji. Nie wiesz zbyt wiele ani o nas, ani o
naszej przeszłości. Razem siedzieliśmy w organizacji i masz na sumieniu nie
mniej od nas. W przeciwieństwie do ciebie, my się chociaż staramy. Próbujemy
nadać sens naszemu życiu, a ty? Jedyna dobra rzecz, którą zrobiłeś to pomaganie
zamężnej kobiecie w ochronie jej potomstwa, w nadziei, że być może pewnego dnia
spojrzy na ciebie inaczej.
Usami znów się skrzywił, patrząc teraz na szatynkę podejrzliwie.
Zmrużył oczy, bardziej tuląc do siebie małą Tię.
- A ty przypadkiem nie wiesz o mnie za wiele? – mruknął.
Twarz Iku od razu złagodniała i kręcąc głową, zachichotała cicho.
- Wybacz, stary nawyk. Wciąż jestem świetna w zbieraniu informacji.
Wiem niemal wszystko o wszystkich żyjących, byłych członkach organizacji – odparła
beztrosko. – To jak będzie, Yuji. Zostajesz i nawiązujesz z nami współpracę,
polegającą na dobroczynnym pomaganiu, w zamian za bezpieczny nocleg i posiłek,
czy wolisz pałętać się po lesie i ukrywać po krzaczkach z małą dziewczynką – zapytała
konkretnie, uśmiechając się pewnie.
Yuji zacisnął
szczęki. Nie był zadowolony z takiego wyboru. Tak bardzo przecież bronił się
przed przeszłością, a tymczasem ona sama wyszła mu na spotkanie. Iku miała
rację. Decyzja do podjęcia wcale nie była taka trudna. Oczywisty był fakt, że
najważniejsze było teraz bezpieczeństwo Tii.
- Niech będzie – warknął przez zaciśnięte szczeki. Schylił się,
odstawiając dziewczynkę na ziemię. Ta jednak ani myślała odchodzić od niego
choćby na krok i najwyraźniej wyczuwając niechęć swojego opiekuna do dwóch pań,
chwyciła się jego nogawki z lękiem patrząc na każdego po kolei. – Ale odejdę,
jeśli chociażby wyczuję namiastkę nieczystych zamiarów z waszej strony – dodał,
spoglądając teraz na kobiety.
Iku posłała mu tylko kpiący uśmiech, natomiast Ayami klasnęła radośnie
w dłonie.
- Cudownie! Będziemy się świetnie bawić! – wykrzyknęła, wyciągając już
ręce w kierunku dziewczynki i podchodząc do niej lekko nachylona. Drogę
zastawił jej Yuji.
- A ty masz zakaz zbliżania się do tego dziecka.
***
- No weź nooo! – jęczała blond włosa dziewczynka, uwieszając się na
biodrach wysokiego mężczyzny. – Wujku Haruki! – Jej jęki momentami przypominały
prawdziwie męczenniczy lament. Haruki westchnął z rezygnacją, z dodatkowym
ciężarem przyczepionym do jego ciała próbując dostać się do kuchni.
W takich momentach Tanya przypominała mu, że wciąż jest małą,
rozkapryszoną dziewczynką, której ojcem był Tsuki. Tak, zdecydowanie te
zachcianki i marudzenie w tak dramatyczny sposób odziedziczyła po nim. Trwali
już w takiej sytuacji prawie godzinę. Jak tylko mężczyzna wrócił do domu, już w
progu go objęła i do tej pory nie miała zamiaru puścić, czekając aż ustąpi jej wymysłowi.
W pierwszej chwili Haruki się ucieszył. Miło jest, kiedy ktoś tak radośnie wita
go w domu. Potem jednak uśmiech i miłe słówka blondynki przerodziły się w
uporczywe jęki, które trwały aż do teraz.
Brunet miał wrażenie, że jego głowa zaraz eksploduje.
- Tylko dzisiaj! No co takiego… - bagatelizowała Tanya, kiedy Haruki
zdołał już przemieścić się razem z nią do upatrzonego pomieszczenia.
- Nie tylko dziś, bo już ostatnio sobie poszłaś na wagary – odparł
spokojnie. Miał jednak wrażenie, że już nie wiele brakuje mu do utraty
cierpliwości. – Swoją drogą, twój szlaban za to chyba jeszcze się nie skończył,
prawda? – dodał, zbliżając się do lodówki i otwierając drzwiczki. Schylił się,
szukając czegoś, czym mógłby wypełnić pusty żołądek.
- Ojeju… - jęknęła dziewczynka, wywracając demonstracyjnie oczami. –
To szlaban od cioci Namidy, a oboje wiemy, że ona przesadza. Poza tym, nie ma
jej tu teraz, więc… - Nie dokończyła po usłyszała trzaśnięcie drzwiczek lodówki
i poczuła lekki szarpnięcie w górę.
Haruki wyprostował się szybko, odwracając w stronę dziewczynki tak, że
teraz obejmowała go od przodu. Uniosła głowę, opierając się brodą na jego
brzuchy i zaskoczona patrząc na jego zdegustowany wyraz twarzy.
- Posłuchaj… - zaczął wyjątkowo poważnym tonem. Dziewczynka poluźniła
uścisk, wyczuwając, że żarty się skończyły. – To, że Namida pracuje nie znaczy,
że możesz to wykorzystać i robić co ci się podoba – wyjaśnił ostro, po czym
ugryzł kawałek kiełbasy, którą uprzednio wyjął z lodówki i trzymał teraz w
jednej dłoni.
- Ale teraz ty jesteś w domu i ty rządzisz. – Uśmiechnęła się
niewinnie robiąc maślane oczka i trzepocząc rzęsami.
Mężczyzna jednak nie dał się zmanipulować. Fakt, często bywał
pobłażliwy dla dzieciaków. Często też Namida robiła mu z tego powodu awantury.
Jednakże wiedział, że takie sytuacje jak ta teraz są efektem tylko i wyłącznie
jego zaniedbania, i że mimo wszystko powinien być bardziej stanowczym.
- Moje decyzje nie niwelują decyzji Namidy, więc tak czy inaczej twój
szlaban jest aktualny i nawet nie ma mowy żebyś opuszczała popołudniowe zajęcia
w Akademii – zarządził, lekko odpychając od siebie dziewczynkę i odwracając się
w kierunku szafek. Zaczął przeszukiwać każdą po kolei w poszukiwaniu czegoś, co
mógłby jeszcze zjeść.
Tanya warknęła zdenerwowana, tupiąc nogą z goryczą. Spojrzała w bok,
po czym podeszła do szafki z drugiej strony. Wygrzebała z niej niedużą torebkę
i skierowała w stronę swojego opiekuna.
- Nawet jeżeli jestem lepsza od innych dzieciaków? – zapytała,
wymierzając torebką w głowę mężczyzny i z pewnym siebie uśmiechem ją rzucając.
Fakt, że Haruki złapał przedmiot sekundę przed zderzeniem, nawet nie patrząc w
jej stronę nie tyle ją zaskoczył, co jeszcze bardziej zirytował. Odwrócił się w
końcu, patrząc gniewnie na blondynkę.
- Zwłaszcza dlatego musisz tam pójść – zakomunikował, po czym dopiero
spojrzał na paczuszkę, którą rzuciła mu jego podopieczna. Nie zdołał
powstrzymać uśmiechu, kiedy zobaczył, że to zupka do zalania wrzątkiem, którą
miał nadzieję gdzieś znaleźć. Czuł jak już cieknie mu ślinka.
- Rany! Robisz wszystko, co każde ci ciocia Namida! – wykrzyknęła
nagle, a brunet spojrzał na nią ze złością. – A ten jeden, głupi dzień nic nie
zmieni. Ja chcę tylko odwiedzić ciocię Emi!
- Słucham?! – Kiedy już Haruki chciał coś na to odpowiedzieć, do ich
uszu doszedł znajomy głos. Sekundę potem w wejściu do kuchni stanęła Namida we
własnej osobie. Miała na sobie szary żakiet, a na ramieniu wciąż przewieszoną
torebkę. – Czy ja dobrze usłyszałam? Zamierzasz nie iść na zajęcia? – zapytała
surowym tonem dziewczynkę. Tanya zlękła się nieco, robiąc krok do tyłu. – A ty
chcesz jej może na to pozwolić? – warknęła, odwracając głowę w kierunku swojego
męża. Haruki zmarszczył brwi, w między czasie odruchowo cały czas siłując się z
otwarciem torebki z makaronem.
- Co? Nie, ja właśnie… - zaczął, ale blondynka weszła mu w zdanie.
- To podstawowe zajęcia, które i tak zaliczę. Chciałam iść odwiedzić
ciocię Emi – zakomunikowała, przywołując do siebie całą odwagę, której nagle
zrobiło się wyjątkowo mało.
- Nawet mowy nie ma, żebyś z takiego powodu opuszczała lekcję! –
krzyknęła kobieta, wchodząc głębiej do pomieszczenia.
- Ale…
- Nawet nie ma mowy! Nie mam czasu na dyskusje z tobą. Chodzenie do
szkoły to twój obowiązek. Nie zajdziesz nigdzie bez tego – ucięła wszelkie
wątpliwości dziewczynki i już miała zamiar udać się do sypialni, gdzie
wcześniej zmierzała, kiedy usłyszała ciche burknięcie dziecka.
- Ty też do niczego byś nie doszła, gdyby nie Haruki.
- Co powiedziałaś? – warknęła, cofając się i gniewnie patrząc na Tanyę.
Mała schyliła głowę, odwracając ją nieco w bok i zaciskając nerwowo pięści.
- To, że sama nawet nie skończyłaś Akademii, a pracę masz tylko dzięki
temu, że wujek Haruki i inni się tobą zaopiekowali! – wykrzyknęła w końcu,
nadal jednak nie podnosząc wzroku.
Mężczyzna stał cały czas z boku, w szoku i milczeniu przyglądając się
całej sytuacji. Nawet nie zauważył, kiedy jego usta się rozchyliły po odważnych
słowach dziewczynki, których sam nigdy nie był w stanie wypowiedzieć przy
Namidzie.
Kobieta równie zaskoczona co wściekła, spiorunowała teraz wzrokiem
swojego męża.
- Coś ty jej nagadał! – krzyknęła. Haruki nie wiedział co powiedzieć.
To zamykał, to otwierał usta, ale ni jak nie mógł wydobyć z nich jakiegokolwiek
słowa. – Narzekasz na mnie dzieciakom?! Aż tak nisko upadłeś?! – dodała czując,
że nie doczeka się żadnej odpowiedzi. Po chwili znów spojrzała na Tanyę, lekko
nachylając się w jej stronę i palcem wskazującym stukając w jej klatkę
piersiową. – Nie waż się więcej odzywać do mnie takim tonem i nie wtykaj nosa w
sprawy dorosłych, rozumiesz? – syknęła, mrużąc przy tym groźnie oczy. – A teraz
szoruj do szkoły i nawet nie próbuj się nie słuchać. Pamiętaj, że mnie nie da
się oszukać – dodała.
Dziewczyna ścisnęła mocno szczeki, z trudem powstrzymując łzy, które
wezbrały się w jej oczach. Chciała przecież tylko spotkać się z ciocią, zamiast
iść do głupiej szkoły. Nie rozumiała, dlaczego robili z tego taką aferę.
Wiedziała jednak, co potrafi Namida. Jej naprawdę nie dało się oszukać, a nie
chciała dostać kolejnej kary.
Cała drżąc, opuściła więc pomieszczenie, nie patrząc nawet na żadnego
ze swoich opiekunów. Szybko pobiegła do swojego pokoju, aby przyszykować się na
popołudniowe zajęcia i czym prędzej opuścić ten dom.
- Nie przesadzasz trochę? – odezwał się nagle Haruki, patrząc na żonę
z poważną miną. Namida wyprostowała się powoli i spojrzała na niego z
rozczarowaniem wypisanym na twarzy.
- Przysięgam, niebawem wejdą ci na głowę jak będziesz robił z siebie
przy nich taką ofiarę – jęknęła leniwie, unosząc wysoko głowę.
Mężczyzna syknął cicho, ze złością i głośnym huknięciem odkładając
paczuszkę, którą trzymał na szafkę obok.
- Uważaj na słowa, Namida – zagroził, stając się nagle niezwykle
poważnym. Kobieta otworzyła szerzej oczy, patrząc na niego z udawanym
zaskoczeniem.
- Czyżbym mówiła nie prawdę? A może nagle chcesz na siłę zrobić się
twardym i nieugiętym – zakpiła, poprawiając przy okazji swoją torebkę na
ramieniu. – Słuchaj, nie mam czasu na kłótnie jeszcze z tobą. Wystarczy, że nad
tym dzieciakiem musiałam zapanować, bo nie dawałeś sobie rady. Naprawdę musisz
zmienić się w ich ojca, a nie kolegę, którym mogą manipulować, czy przekupywać
– dodała, odwracając się i znikając za ścianą.
Haruki szybko podszedł do wyjścia i wychylając się, pognał wzrokiem za
żoną.
- O której wrócisz do domu? – zapytał, widząc jak wchodzi do ich
sypialni, a sekundę później z niej wychodzi. Spojrzała na niego wzruszając
ramionami.
- Nie wiem, pewnie jakoś wieczorem. Wyrwałam się tylko na chwilę, bo
czegoś zapomniałam – odparła, nawet nie zwalniając kroku i kierując się teraz
do wyjścia. Mężczyzna poszedł za nią.
- W takim razie, pogadamy dziś wieczorem – zakomunikował pewnie,
przystając w progu domu i patrząc na oddalająca się postać żony.
- Nie mogę się doczekać – mruknęła obojętnie, nie odwracając nawet
głowy.
***
Yuji stał
pośrodku zaniedbanego ogrodu z niesmakiem przyglądając się rośliną. Co chwilę
kręcił głową z rozczarowaniem, zastanawiając się, jak można było aż tak
zaniedbać taką ciężką pracę poprzedniego ogrodnika.
Niewielki sad i warzywniak znajdowały się tuż obok sporego budynku, w
którym jak wyjaśniła mu Iku mieścił się sierociniec. Połączony był z kilkoma
osobnymi pomieszczeniami, takimi jak kuchnia, pralnia i parę sypialnianych
pokoi, w tym również jego i Tii. Nie wiedział jeszcze dokładnie co, gdzie i
jak, ale całości wyglądała dosyć obiecująco.
Ostatecznie nic się nie stanie jeśli spędzi tu trochę więcej czasu.
Przykucnął przy jednej z wyschniętych roślinek, delikatnie dotykając
dłonią zmarniałych liści. Co prawda nie znał się za bardzo na ogrodnictwie, ale
może wystarczy trochę opieki i niektóre dałoby się odratować.
- Nawiązujesz więź z nowymi przyjaciółmi? – Usłyszał nagle kobiecy
głos. Podniósł głowę, patrząc na nadchodzącą Iku. W dłoniach trzymała niewielką
tackę, na której niosła trzy, parujące kubki czegoś. – Robi się powoli chłodno,
więc zaparzyłam wam herbaty – dodała, kiedy stała już przy mężczyźnie.
Yuji nic nie odpowiedział tylko powędrował wzrokiem w kierunku
bawiącej się nieopodal dziewczynki.
Mała Tia krążyła po ogrodzie, co jakiś czas zatrzymując się na dłużej
przy różnych roślinkach i troskliwie głaszcząc je dłonią.
- Tia? Chcesz się napić? – odezwała się kobieta, na co czarnowłosy się
lekko skrzywił. Drażnił go fakt, że ta osoba w ogóle ma czelność odzywać się do
jego… jego podopiecznej.
Tia natomiast najwyraźniej nie miała nic przeciwko nowej znajomej.
Uśmiechnęła się szeroko z oddali i pomachała w ich stronę, po chwili już
nadbiegając. Zbliżyła się, od razu wyciągając rączki w kierunku tacy z kubkami.
Iku uśmiechnęła się do niej ciepło chwytając za jedną z herbat i
powoli podając ją dziewczynce.
- Ostrożnie. Jest jeszcze trochę gorąca – ostrzegła. Mała szatynka
posłusznie uważnie chwyciła naczynie, dmuchając na parujący napój i niepewnie
mocząc w nim język.
Yuji obserwował tylko całą sytuację kątem oka. Nie ważne co czuła i
myślała Iku. Nie ufał jej i był w każdej chwili gotowy by bronić dziecka Itami.
- Ty nie chcesz? – zapytała, patrząc na swojego dawnego towarzysza.
Znów się skrzywił, po czym odwrócił wzrok wbijając go w zwiędnięty krzaczek. –
Już nie udawaj takiego nieśmiałego – dodała, przykucając obok niego i podając
mu jeden z kubków. Zmierzył naczynie podejrzliwym spojrzeniem, przelotnie
zerkając na kobietę. – Spokojnie, nie jest zatruta – zaśmiała się.
- Wiem o tym – syknął przez zaciśnięta zęby, chwytając w końcu na naczynie.
Również podmuchał kilkakrotnie, zanim wziął pierwszy łyk.
- I co myślisz? – zapytała nagle, a on odwrócił się ku niej nie
rozumiejąc. – Pytam o twoją nową pracę – wyjaśniła. – Przydasz nam się na cos,
czy będziesz tylko robił dobre wrażenie?
Yuji wzruszył ramionami cały czas będąc nieco naburmuszonym.
Przybliżył kubek z naparem do ust i wpatrywał się ślepo w przestrzeń przed nim.
- Spróbuję, ale żaden ze mnie ogrodnik – odparł obojętnie. Kobieta
uśmiechnęła się lekko, odwracając głowę w kierunku dziewczynki. Mała znów
krążyła między grządkami, tym razem jednak znacznie wolniej, uważając by nie
oblać się herbatą.
- Twoja ukochana nie nauczyła cię, jak się obchodzić z roślinkami? –
zapytała kąśliwie i spojrzała na niego wyzywająco. – Zdawało mi się, że była w
tej kwestii całkiem niezła – dodała.
Mężczyzna prychnął na to, uśmiechając się kpiąco i kręcąc przy tym
głową. Postanowił, że nie da się jej sprowokować żadnymi tandetnymi żarcikami
odnośnie jego i Itami. Wiedział jednak, że jej złośliwości dopiero się zaczną,
znała bowiem historię jego życia lepiej niżby sobie tego życzył. Poniekąd
trochę żałował, że on wie o niej tak niewiele. Nie miał za bardzo szansy by
odgryźć się pięknym za nadobne. Na daną chwilę uznał jednak, że to nie brak
wiedzy na jej temat nie pozwala mu na podobne złośliwości, ale że jest po
prostu ponad to.
- Ile lat już tu mieszkacie? – zapytał, zmieniając temat. Iku
uśmiechnęła się zaintrygowana, ale podłapała wątek. Zamyśliła się na chwilę.
- Pięć… Nie, właściwie już chyba sześć… a może siedem? Nie jestem
pewna. Mam wrażenie, że jestem tu od zawsze – wyznała.
- Od zawsze… - mruknął cicho, biorąc spory łyk swojego naparu.
Brunetka poszła w jego ślady. – Nie
myślisz pewnie zbyt wiele o przeszłości, co? – zapytał jeszcze ciszej.
- Nie mam na to zbyt wiele czasu – odparła szybko, a Yuji odrobinę
zmarkotniał.
Chyba spodziewał się nieco innej odpowiedzi. Może liczył na to, że
przynajmniej taka Iku czuje się podobnie do niego, przytłoczona ciężarem
wspomnień. – Przy dzieciakach zawsze jest coś do roboty i ciężko znaleźć
chwilę, żeby usiąść i w spokoju pomyśleć. Nawet teraz, ktoś inny wyręcza mnie w
moich obowiązkach, żebym mogła przynieść wam herbatki – zaśmiała się, patrząc w
niebo. Jej twarz nieco złagodniała. Przez minutę wpatrywała się z delikatnym
uśmiechem w płynące po niebie chmury. – Co innego nocą – odezwała się po chwili
niemal szeptem, a czarnowłosy szybko spojrzał w jej stronę. – Koszmary z
dzieciństwa, z czasów organizacji, a nawet te z okresu wojny… nie jest łatwo
zostawać z nimi sam na sam – dodała, po czym odwróciła wzrok w jego stronę.
Yuji z kolei szybko udał, że bardziej interesuje go to co ma w kubku, niż
rozmówczyni.
- Wiem coś o tym – powiedział, stukając palcami w szklane naczynie.
- Czyżby? – zaśmiała się, mrużąc przy tym oczy i podpierając głowę na
ręku, którą oparła o kolano. – A czy przypadkiem nie zapraszasz co noc jakiejś
panienki, żeby nie być takim samotnym? – Przyjrzała mu się zupełnie pewna
swoich słów. Usami z kolei posłał jej obrażone spojrzenie.
- Zdecydowanie za dużo wiesz – fuknął cicho. – No i wcale nie co noc!
– dodał pośpiesznie. Po chwili spuścił głowę, wyciągając dłoń w stronę jednej z
wyschniętych roślinek, która rosła tuż przed nim. Dotknął oklapłego listka, po
czym zerwał go i przybliżył do siebie, aby lepiej mu się przyjrzeć. – Poza tym,
samo towarzystwo drugiej osoby niewiele pomaga. W snach i tak jesteśmy zupełnie
samotni – mruknął.
- Tak… masz rację – przyznała. Milczeli potem przez jakiś czas. Iku
znów wpatrywała się w poszarzałe niebo, natomiast Yuji przyglądał się
poszczególnym sadzonką. Oboje siorbali cicho herbatę, pogrążeni we własnych
myślach.
- Yuji! – Usłyszeli nagle głos dziewczynki i odwrócili głowy w jej
stronę. Mała Tia nadbiegała pośpiesznie z wielkim uśmiechem na twarzy. Mężczyzna
zauważył, że nie ma przy sobie kubka z herbatą i pośpiesznie ogarniając
wzrokiem miejsca gdzie się bawiła, zastanawiał się gdzie też mogła zostawić
naczynie.
Szatynka wpadła na niego, od razu chwytając za ramię i ciągnąć za
materiał koszuli. Wyglądała na niezwykle podekscytowaną.
- Już wiem, już wiem! – krzyczała, niemal podskakując ze szczęścia.
- Co takiego wiesz, maleńka? – odezwała się zaciekawiona Iku. Yuji
właściwie nie był zbyt zainteresowany. Na jaki intrygujący pomysł mogło wpaść
dziecko w jej wieku? Cokolwiek to było wiedział, że za chwilę sama mu się tym
pochwali, więc nawet nie warto dociekać.
- Jak uleczyć kwiatki! – wykrzyknęła, unosząc w górę rączki. Usami,
który właśnie popijał herbatkę, o mały włos się nią nie udławił. Słysząc słowa dziewczynki
był pewien, że nie powinna kontynuować. Kogo jak kogo, ale wymysły tego
dzieciaka nie koniecznie mogły być tylko wymysłami jej wyobraźni.
- Co masz na myśli? – Szczerze zainteresowała się Iku, przybliżając do
dziewczynki. Ona również wiedziała, że mała Tia może być wyjątkowo. Nie znała
jednak jej możliwość i nie miała pojęcia na czym dokładnie mogłaby opierać się
ta wyjątkowość.
- Dobrze, Tia. Jutro wspólnie wyleczymy wszystkie kwiatki – powiedział
szybko Yuji, nie dając dojść do głosu dziewczynce. Ta spojrzała na niego
zdegustowana. Mężczyzna podniósł się z miejsca, chwytając małą za rączkę. – A
teraz chodźmy się trochę zadomowić – dodał i już chciał odchodzić, kiedy
maleńka dłoń wyspowodziła się z jego uścisku, a dziewczynka odbiegła kawałek dalej.
- Patrzcie na mnie! – krzyknęła, po czym szybko złożyła dłonie na
listku jednej z roślin. Zacisnęła powieki, mocno się skupiając. Wyglądała,
jakby wkładała w to wiele wysiłku.
Zarówno Iku jak i Yuji przyglądali jej się wyczekująco. W pewnym
momencie, roślina którą dotykała Tia zaczęła najzwyczajniej w świecie odżywać.
Nie tylko wracała do pełnego zdrowia, ale po dłuższej chwili zaczęła kwitnąć.
Nie minęła minuta, kiedy na zdrowych i silnych gałązka zaczęły pojawiać się
pąki, które już za chwilę przemieniały się w kwiaty i owoce.
- Tia… - szepnął Yuji, oniemiały kolejną sztuczką dziewczynki. Kobieta
również wpatrywała się w to z nieukrywanym zaskoczeniem.
W pewnym momencie, dziewczynka puściła listek, dysząc przy tym
zmęczona.
- Wystarczy! – krzyknął nagle mężczyzna, szybkim krokiem podchodząc do
dziecka. Bez żadnego ostrzeżenia, podniósł ją z ziemi i przytrzymał na rękach.
– Nie pamiętasz już o czym rozmawialiśmy? Miałaś być grzeczna i nie bawić się chakrą
– powiedział zdenerwowany. Mała wygięła usta w podkówkę, spoglądając nieśmiało
w stronę uzdrowionej przez nią roślinki.
- Ale mama tak robi – jęknęła cicho.
- Jak będziesz taka duża jak mama, to też będziesz mogła tak robić.
Teraz jest na to za wcześnie – wyjaśnił od razu. Odwrócił się na pięcie i począł
iść do przodu. Mijając Iku, odezwał się tylko cicho. – Proszę, zapomnij o tym.
To nic takiego. – Skierował się w stronę budynków, gdzie znajdował się jego
pokój, pozostawiając wciąż oniemiałą kobietę w samotności.
***
Zaskoczona,
wpatrywała się w wysokiego mężczyznę, stojącego u progu jej domu. Podrapała się
po głowie z krzywym uśmiechem, myśląc o bałaganie jaki panował wewnątrz.
Nie spodziewała się dziś gości. Zwłaszcza nie spodziewała się jego.
Oczywiście był tu mile widziany, ale… ten bałagan! Uzna ją za jakąś fleje, albo
co gorsza, typową, zdesperowaną kobietę, która obżera się lodami przed
telewizorem i zapija smutki tanim winem. W dodatku miała na sobie rozciągnięty
dres, upaćkany czekoladą. No i ta jej fryzura. Ech… następnym razem przynajmniej
spojrzy kto puka do jej drzwi, zanim je otworzy.
- To jak? Mogę wejść? – zapytał, odrobinę skrępowany jej długim
milczeniem. Zmierzył ją wzrokiem, myśląc o tym jak uroczo się dziś
prezentowała. Potargane włosy, które przy tej zaskoczonej twarzyczce wyglądały
przekomicznie. Za duży strój, w którym wydawała się taka drobniutka.
Przypominała mu jego małą przyjaciółeczkę, którą poznał wiele lat temu. Tę
zdziwioną Emi, którą przy ich pierwszym spotkaniu ubrudził lodami malinowymi.
Pokiwała
automatycznie głową, udostępniając mu wejście do środka. Czekała aż przekroczy
próg, po czym bez słowa zatrzasnęła drzwi.
Haruki udał się wprost do salonu, nie czekając na nią. Kiedy tylko
zniknął jej z oczu, usłyszała ciche chrząkniecie mężczyzny i poczuła jak jej
policzki zalewają się rumieńcami.
Poklepała się po twarzy, czując wszechogarniający wstyd. Takie
upokorzenie w oczach ukochanej osoby, myślała. A pewnie uważał ją zawsze za
pedantycznie ułożoną. Jak wszyscy zresztą...
Załamują ręce, poczłapała przed siebie, do dużego pokoju. Kiedy
weszła, ku swojemu zaskoczeniu zobaczyła Haruki’ego rozłożonego na kanapie, z
nogami na stoliczku i wiaderkiem lodów pod pachą. Wyskrobywał właśnie kolejną
łyżkę łakoci, jednym okiem zerkając w ekran telewizora.
- Dobry film – mruknął nagle, wkładając do ust sporą porcję lodów. –
Kobieta jest gotowa porzucić swoją firmę, byleby nie krzywdzić faceta, na
którym jej zależy – wymamrotał niewyraźnie z pełnymi ustami. Skrupulatnie
oblizał całą łyżkę, po czym znów zanurzył ją w wiaderku.
- Wszystko w porządku? – zapytała z troską w głosie, obejmując swoje
ramiona i zbliżając się do niego niepewnie. Przysiadła na brzegu kanapy,
uważnie go obserwując. Nagle zapomniała o całym nieładzie jaki panował w jej
domu, a cała uwaga skupiła się tylko na nim.
Wyglądał na przybitego.
Emi wiedziała, że Namida kochała swoją pracę i była nią całkowicie
pochłonięta. Nie zdawała sobie jednak sprawy z tego, że jej kariera tak wpływa
na ich stosunki rodzinne. Co prawda Toraberu zachowywał się dziwnie, niewiele
mówił o swoich problemach, ale…
Haruki pożarł
jeszcze kilka łyżek lodów, następnie wrzucił łyżeczkę do pojemnika, wzdychając
ciężko. Wzruszył ramionami, zerkając na swoją przyjaciółkę i uśmiechając się
smutno.
- Nie potrafię jej już zrozumieć – odezwał się cicho.
- Kogo? Namidy? – zdziwiła się jego wyznanie. Przytaknął lekko głową.
- Zmieniła się, a ja… ani trochę mi się to nie podoba. Martwię się o
dzieciaki – wyznał od razu. Kobieta zbliżyła się do niego, klęcząc na kanapie,
a gdy znalazła się już dostatecznie blisko, położyła mu dłoń na ramieniu mocno
ją ściskając.
- A ty? Jak ty się czujesz? – zapytała cicho.
Spojrzał na nią zaskoczony, nie wiedząc co na to odpowiedzieć. Jak on
się czuł? Chyba sam do końca tego nie wiedział. Nie chciał wiedzieć. Nigdy się
dłużej nad tym nie zastanawiał. Nie pozwalał sobie na takie myśli.
Czy chciał chronić swój umysł przed własną żoną? Skłamałby twierdząc,
że dopuszcza do niej wszystkie swoje myśli. Irytowała go jak diabli, ale nie
chciał by o tym wiedziała. Przecież w każdym małżeństwie zdarzają się problemy.
Pewnie wcześniej, czy później wszystko jakoś samo się ułoży. Bardzo chciał w to
wierzyć.
- Jestem zmęczony – powiedział w
końcu, odchylając głowę do tyłu. – Ale bardziej niż zwykle – dodał z
cierpkim uśmiechem. Emi uśmiechnęła się w ten sam sposób, rozumiejąc co miał na
myśli. Haruki od dziecka był znany ze swojego lenistwa. Niejednokrotnie wolał
dostać w kość zamiast się bronić czy uciekać. Nigdy nie chciało mu się ani
myśleć, ani wysilać, był wiecznie zmęczony i najchętniej całe dnie by
przesypiał.
Oczywiście z czasem to się zmieniło. Poczucie obowiązku brało nad nim
górę, aż wreszcie, w jego przypadku osiągnęło chyba zenitu. Opieka nad domem,
dziećmi, praca, problemy z żoną… Dla kogoś, kto męczył się otwierając oczy o
poranku to mogło być naprawdę zbyt wiele.
- Opowiedz mi o tym – zaproponowała, sięgając po kieliszek, który stał
na stoliku. Chwyciła również butelkę wina i napełnione po chwili naczynie,
podała staremu przyjacielowi. Przyglądał się jej czynnością, aż w końcu
prychnął kpiąco.
- Myślisz, że po alkoholu bardziej się otworzę? – zaśmiał się gorzko.
Zerknął jeszcze kilka razy na kieliszek, po czym skrzywił się nieco, chwytając
za nóżkę. Emi posłała mu tylko ciepły uśmiech, usadawiając się wygodniej i
biorąc łyk prosto z butelki.
Haruki natomiast zaśmiał się, widząc zachowanie kobiety, sam maczając
usta w słodkawej cieczy.
- Mi możesz powiedzieć wszystko – oznajmiła zachęcająco, ponownie
kładąc mu dłoń na ramieniu. Mężczyzna znów się skrzywił, ale po krótkim namyśle
zaczął opowiadać.
Począwszy od
pierwszego zauroczenia, a skończywszy na obecnych problemach. Opowiedział jej
wszystko, nie trudząc się na omijanie szczegółów.
Ich wspólne chwile, kiedy to Namida mieszkała z rodziną Haruki’ego. To
jak się nią opiekował, jak czuł się za nią odpowiedzialny. Przywołał w
opowieści niepewną osobę swojej obecnej żony, która niegdyś lgnęła do niego,
jak wystraszone zwierzątko do swojego obrońcy. Mówił jaki czuł się wtedy silny
i potrzebny, jak czuł się przydatny. Nie ominął nawet ich pierwszej wspólnej
nocy, kiedy to razem wyruszyli na misję. To Namida zrobiła pierwszy krok. On
nawet nie do końca wiedział co i jak. To ona z dnia na dzień stawała się coraz
silniejsza i pewniejsza siebie. Właściwie nie przeszkadzało mu to wtedy.
Nauczyła go czym może być miłość do kobiety. Taka prawdziwa i dojrzała. Tak
przynajmniej sądził.
Opowiedział o ciąży, o narodzinach bliźniąt, o tym jaki był wtedy
szczęśliwy. Namida również była szczęśliwa. Była cudowną matką, która
najchętniej wszystko robiłaby sama. Z czasem jednak, wróciła do pracy i
poniekąd tam została. Spędzała poza domem większość czasu, a coraz to nowsze i
większe obowiązki zaczęły spadać na Haruki’ego. Chłopcy rośli bardzo szybko, a
ich matka była przy nich coraz rzadziej. Wtedy zginęli Tsuki i Reiko, a mała
Tanya trafiła pod skrzydła rodziny Toraberu. Namidzie od początku ten pomysł
się nie podobał, ale starała się to ukrywać. Była dobra dla Tany’i. Surowa, ale
troskliwa. Szczerze chciała jej dobra, ale miała swoje zasady, których
dzieciaki uczyły się przestrzegać. Haruki nawet nie pomyślałby, że Namida nie
kocha ich dzieci. Również Tanyę. Może i trudno było to dostrzec, ale Tanyę
także pokochała. Z czułością wspominał chwilę, kiedy wieczorami widział swoją
żonę, pochyloną nad łóżkami dzieci i z miłością głaszczącą ich główki, czy
całującą je w czoła. Pamiętał, że w jej oczach widział troskę i smutek.
Żałowała, że spędza z nimi tak mało czasu, że nie dostrzega jak dorastają, ale…
nie potrafiła inaczej. To była cała ona. Praca była jej priorytetem i gdy teraz
Haruki o tym myślał, miał wrażenie, że Namida chciała go wykorzystać. Wrobić w
ojcostwo i najzwyczajniej w świecie usidlić, aby mieć bezpieczne podłoże do
realizowania się zawodowo. Jakby nie było, bliźniaki wcale nie były planowane.
Zwłaszcza Haruki nie spodziewał się, że tak szybko dorobi się potomstwa. Cóż…
ale stało się i trzeba było stanąć na wysokości zadania, jako mężczyzna.
Wiedział, że źle robi dopuszczając do siebie myśli o rzekomej intrydze
własnej żony, ale nic nie mógł na to poradzić. Właściwie nawet trochę współczuł
Namidzie. Miał wrażenie, że się zagubiła i że ona również żałuje pewnych
rzeczy. Czy żałuje tego, że Kiro i Hiro przyszli na świat? Być może. Nigdy
jednak nie chciałaby cofnąć czasu i go zmienić. On zresztą też nie.
Emi obserwowała
go w skupieniu, cały czas uważnie słuchając. Historia zajęła mu mnóstwo czasu,
przez co zdążyła już skoczyć do kuchni po drugą butelkę wina, dodatkowy
kieliszek i coś do przegryzienia, co nie roztopiłoby się tak szybko jak lody.
- Najgorsze jest to… - kontynuował, zamglonym wzrokiem wpatrując się w
resztę wina, która spoczywała na dnie trzymanego przez niego kieliszka. – … że
traktuje mnie jak śmiecia. Nie docenia mnie, nie chwali… Po prostu wszystko co
robię jest dla niej naturalne i zauważa tylko te błędy – dokończył, krzywiąc
się jeszcze bardziej.
- Uważam, że… - zaczęła, dłońmi pocierając swoją zmęczoną twarz. Kątem
oka zerknęła na okno. Nawet nie zauważyła, kiedy zaczęło się ściemniać. –
Powinieneś się jej postawić.
- Próbuję, ale… - nie dokończył, spuszczając ponuro głowę i wydymając
dolną wargę.
Emi poczochrała jego włosy z uśmiechem.
- Po prostu to zrób! – odparła pełna werwy. – Niech cię nie zrazi jej
krzywe spojrzenie, kąśliwa uwaga, czy nawet ignorancja. Powiedz co myślisz i
postaw jej jakieś warunki – dodała.
- Warunki? – zdziwił się, spoglądając na nią niepewnie.
- No tak… - wzruszyła ramionami z lekkim uśmiechem. – Na przykład… -
zastanowiła się, przykładając palec do ust i patrząc gdzieś w dal.
Haruki cały czas uważnie jej się przyglądał. Sądził, że wygląda
niezwykle słodko, gdy robi taką zamyśloną minę. Tak jakby myślenie przychodziło
jej z trudem, co oczywiście było nieprawdą. Emi choć na pierwszy rzut oka mogła
wydać się cukierkową, bezmyślną i niewinną dziewczynką, w rzeczywistości była
silna, przebiegła i zaradna. Inteligencją przechytrzała niejednego mądrale.
- Zagroź, że jeżeli nie weźmie urlopu, wyprowadzisz się z dzieciakami
– powiedziała po chwili.
- Wyprowadzka? – znowu mruknął, jeszcze bardziej zaskoczony. – Nie za
ostro?
- Radykalne posunięcia są najlepsze! – Wyciągnęła w jego kierunku
kciuk, uśmiechając się szeroko. Odwzajemnił uśmiech, kręcąc przy tym głową.
- Namida pewnie znalazłaby na to jakiś sposób. Ewentualnie, jej urlop
potrwałby jeden dzień.
- Musisz być stanowczy! – ponownie wykrzyknęła.
- Emi… - westchnął ciężko. – Ja i stanowczość? – zaśmiał się,
spoglądając na nią. Podskoczyła bliżej niego i złapała za jedną, wolną rękę.
Pośpiesznie odłożyła trzymany przez niego kieliszek na stolik i ujęła obie jego
dłonie, ściskając je pokrzepiająco.
- Przecież potrafisz walczyć i bronić tego co kochasz – mówiła, pewnym
siebie głosem. Na jej policzkach pojawiły się rumieńce. – Wiem, że tak.
Widziałam to na własne oczy – kontynuowała, a Haruki odwrócił wzrok, czując
lekkie zażenowanie. – To też jest walka. Walka o szczęśliwą rodzinę. Jeżeli
chcesz przede wszystkim dobra dzieciaków, musisz zatroszczyć się również o
siebie. One nie będą szczęśliwe, jeżeli ty będziesz cierpiał. Spraw, żebyś znów
poczuł się w pełni szczęśliwy! – dokończyła z pasją w głosie.
Mężczyzna zerknął na jej uśmiechniętą twarz kątem oka. Czuł się
dziwnie. Od alkoholu kręciło mu się w głowie i wszystko wydawało się
niepokojąco proste. Starał się jednak zachować trzeźwość umysłu. Co chwilę
upominał się, że życie jest dużo bardziej skomplikowane, że nie wszystko idzie
załatwić jedną rozmową. Podejście Emi było bardzo optymistyczne, ale poniekąd
bał się tego, że właściwie wierzy w każde jej słowo. Jego szczęście jest
szczęściem jego dzieci?
Od razu wyobraził sobie scenę, kiedy to zgorzkniały ojciec siedzi
załamany i samotny, a zaniepokojone dzieci omijajy go szerokim łukiem, nie
chcąc przysparzać mu dodatkowych zmartwień. Bardzo go martwiła taka wizja.
Szczerze chciał wieźć szczęśliwe życie i nawet jeżeli byłoby to egoistyczne,
chciał również własnego szczęścia. Musiał więc o nie zawalczyć! Dać z siebie
więcej! Postawić się!
Odwrócił głowę w
stronę przyjaciółki, dokładniej jej się przyglądając. Wciąż wpatrywała się w
niego z rumieńcami na policzkach i błogim uśmiechem na ustach. Jej oczy
błyszczały… prawdopodobnie od wina, które spożyła w sporej ilości. Nie
wiedział, czy to wina alkoholu, czy nigdy wcześniej po prostu jej się nie
przyglądał, ale w tej chwili przypominała mu anioła.
Tak… była jego takim aniołkiem, który nad nim czuwał. Zawsze chciała
jego szczęścia, zawsze się o niego troszczyła, stawała po jego stronie. Miał
wrażenie, że tylko ona potrafi go zrozumień.
Była też bardzo piękna. Doskonała, jego skromnym zdaniem. Był dumny,
że mógł być jej przyjacielem i ani trochę się nie dziwił, że została wybrana na
żonę Lorda Feudalnego. Każdy chciałby mieć taką kobietę za żonę.
- Haruki? – Potrząsnęła jego dłońmi, przybliżając się do niego jeszcze
bardziej. – Słyszysz mnie? – zaśmiała się. Mężczyzna pokręcił szybko głową,
patrząc na nią przytomniejszym wzrokiem, na co usłyszał ponowny jej chichot. –
Co się tak zamyśliłeś?
- No bo… - mruknął, mocniej zaciskając jej dłonie. – Jesteś taka ładna
– dodał cicho, przekręcając nieco głowę, jakby chciał jej się lepiej przyjrzeć.
Emi zrzedła mina. Wpatrywała się w niego z niedowierzeniem. Nie była
pewna, czy się nie przesłyszała. Miała nadzieję, że nie. Jej reakcja na jego
stwierdzenie, zaskoczyła ją samą. Nie wiedziała, dlaczego to zrobiła, ani co
nią kierowało, ale to było silniejsze od niej. Po prostu wychyliła się do
przodu i jakby oczekując, że Haruki właśnie na to czeka, zetknęła ich usta ze
sobą, chcąc go pocałować.
Mężczyzna cofnął
się, odchylając głowę do tyłu i patrząc na nią z szokiem w oczach. W jego
głowie nagle zapanował totalny chaos i nie potrafił się na niczym skupić.
Widział tylko jej zarumienioną, również przerażoną co jego twarzyczkę i tę
tęsknotę w oczach. Patrzyła na niego, jakby zaraz miała się rozpłakać, jakby
naprawdę się bała.
Wyswobodził ręce z jej uścisku, po czym uniósł jedną dłoń, aby dotknąć
jej policzka. Był taki gładki i gorący. Taki przyjemny w dotyku.
Zagryzł dolną wargę, mając wrażenie, że czuje w ustach jej smak.
Słodki, a wręcz urzekający. I właściwie nie wiedział dlaczego, ale nagle
przybliżył się do niej, czując potrzebę ponownego zasmakowania tej tajemniczej
słodyczy.
Musnął delikatnie jej malinowe usta, a ona rozchyliła jej niepewnie.
Było między nimi to napięcie, które nakazywało im zachować ostrożność. Z każdą
sekundą jednak, przyciąganie rosło, pozwalając im zapomnieć o jakikolwiek
zasadach i ponieść się emocjom. A te z kolei zaczęły kipieć jak oszalałe
sprawiając, że pocałunki stawały się coraz odważniejsze.
Ujął jej twarz w obie dłonie, a ona całkowicie mu uległa. Całował ją
na przemian, to zażarcie z namiętnością, to znów czule i delikatnie. Przysunęła
się jeszcze bliżej, a on opuścił jedną dłoń na jej plecy, natomiast drugą
zatopił w gęstych, fioletowych włosach. Nawet nie miała zamiaru protestować,
kiedy poczuła lekki napór na swoje ciało, jakby chciał by się położyła.
Odchyliła się do tyłu, łapiąc się jego koszulki i wydając z siebie cichy jęk.
W tym momencie,
Haruki otworzył oczy i jak oparzony, cofnął się na sam brzeg kanapy, z
przerażeniem patrząc na przyjaciółkę.
- Kurczę! Emi! – wykrzyknął w panice, oddychając głośno i szybko.
Kobieta nie bardzo wiedziała, jak na to zareagować. Również była zaskoczona
zaistniałą sytuacją, ale czuła się za nią odpowiedzialna. Nie chciała go
spłoszyć, ani stawiać w niezręcznej sytuacji.
- Haruki… - zaczęła niepewnie, nie spuszczając go z oczu. Toraberu
podniósł się z siedzenia, robiąc kilka kroków do tyłu i ukradkiem zerkając w
kierunku wyjścia.
- Tak strasznie cię przepraszam! Nie chciałem – powiedział pośpiesznie,
zbliżając się do drugiego pokoju. Z każdym krokiem nogi plątały mu się coraz
bardziej. – To znaczy, nie to, że nie chciałem… znaczy… było dobrze! To
znaczy…. mam na myśli to, że… przepraszam… ja nie powinienem… wiesz sama,
Namida i te sprawy – jąkał się w słowach, coraz bardziej zażenowanym. Będąc już
obok wyjścia, o mały włos się nie przewrócił. Podparł się o ścianę, chichocząc
z krępacją. – Sam trafię do wyjścia, nie kłopocz się – dodał pośpiesznie. –
Jeszcze raz przepraszam! – wykrzyknął, po czym szybko się ulotnił,
pozostawiając oniemiałą kobietę samą.
Emi drgnęła
dopiero wtedy, gdy usłyszała trzask drzwi frontowych. Rozejrzała się po pokoju,
jakby nie wierzyła w to, co się przed chwilą wydarzyło. Czy to, aby na pewno
była tylko jej wina? Czy tylko ona tego chciała?
Chociaż broniła się przed tym z całych chwil, w jej głowie
zakiełkowała nadzieja, kiedy z nieśmiałym uśmiechem, koniuszkami palców
dotknęła swoich ust.
***
Uśmiechnął się
mimowolnie, widząc zawzięta minkę małej dziewczynki. Było już dosyć późno i
dziecko w jej wieku normalnie powinno dawno spać. Yuji jednak nie należał do
gatunku osób, którzy mieli szczęście i jego podopieczna była nagle niezwykle
rozbudzona. Być może miało to związek z nowym miejscem, w którym pierwszy raz
mieli nocować. On nigdy nie miał z tym problemu. Zmęczony mógł zasnąć niemal
wszędzie. Był już nawet przyzwyczajony do swoich koszmarów, które poniekąd
traktował jak swego rodzaju budzik. Nie ważne, czy zbudziły go wczesnym
rankiem, czy też w środku nocy. Po horrorze jaki przeżywał we śnie, nigdy nie
był w stanie zmrużyć oka.
Tia była jego całkowitym przeciwieństwem. Kiedy już usnęła, spała
twardo aż do rana i choćby się waliło i paliło, prawdopodobnie nic by ją nie
zbudziło. Yuji był pewien, że w jej snach pojawiają się tylko kwiatki, motyki i
wesołe zwierzątka. Chyba nawet trochę jej zazdrościł.
Tak czy inaczej,
na zewnątrz dawno już zapadł zmrok, a Tia jako, że była w pełni sił, zmusiła go
by zagrali razem w pchełki, które dostała wcześniej od Ayami. Kobieta najwyraźniej
chciała się podlizać małej i Yuji’emu ani trochę się to nie podobało.
- Teraz ty – burknęła cicho, zła, że znów nie udało jej się trafić.
Mężczyzna nic nie odpowiedział, tylko zmrużył oczy, przyglądając się małym
kółeczkom.
W pomieszczeniu panował półmrok. Oprócz niedużej, naftowej lampy,
która stała na podłodze tuż obok miejsca, w którym grali, nie było więcej
żadnego światła. Rzekomo mieli otrzymać jakąś dodatkową lampę jutro.
Usami podrapał się po głowie, po czym wykonał swój ruch. Chciał jak
najszybciej zniechęcić dziewczynkę do dalszej gry, więc nie było mowy o dawaniu
małej fory. Przycisnął większym kółeczkiem mniejsze, które precyzyjnie
wskoczyło do pudełeczka.
- Oszukujesz! – wykrzyknęła. Jej policzki zarumieniły się lekko ze
złości.
- Po prostu jesteś w tym słaba – wyznał obojętnie, wzruszając
ramionami.
- Głupi Yuji – fuknęła, splatając ręce na piersi.
- Nie mów tak brzydko, bo się obrażę i więcej z tobą nie zagram –
zagroził poważnym tonem.
- I tak oszukujesz! – odkrzyknęła, uderzając piąstkami o podłogę.
Mężczyzna pokręcił bezradnie głową, nie wiedząc jak poradzić sobie z
nadpobudliwością dziecka. Naprawdę był już zmęczony i chętnie by poszedł spać.
Nagle usłyszeli
ciche pukanie do drzwi, a po chwili te zaczęły się przesuwać. Do pomieszczenia
zajrzała niepewnie Iku. W ramionach trzymała grube koce.
- Pomyślałam, że może być wam zimno – powiedziała i nie czekając na
zaproszenie, weszła do środka. Ułożyła przykrycia na materacach, gdzie mieli
spać, przysiadając obok jednego z nich. Odwróciła się, zerkając to na Tię to na
Yuji’ego, którzy z kolei czekali na jej kolejny ruch.
Kobieta zmarszczyła lekko brwi, dostrzegając małą grę rozłożoną na
podłodze.
- Mamy tu swoje zasady, Tio. Powinnaś już dawno być w łóżku – odezwała
się stanowczym tonem, rozkładając jeden z koców.
- Nie jestem jeszcze zmęczona – odparła ostrożnie dziewczynka,
niepewnie spoglądając na swojego opiekuna. Nie spodziewała się, że ktoś obcy
zwróci jej uwagę.
- Połóż się to od razu zaśniesz. Jutro musisz wcześnie wstać –
nalegała szatynka, wskazując na jeden z materacy. Mała wydęła usteczka,
ponownie zerkając na Yuji’ego.
- Słyszałaś. Mają tu zasady, więc bądź miła i ich przestrzegaj-
odezwał się mężczyzna, przy okazji zbierając z podłogi zabawkę. Tia nic więcej
nie powiedziała tylko załamanym krokiem, podreptała w kierunku swojego
legowiska. Kiedy jednak znalazła się już nieco bliżej, wzięła lekki rozbieg i
wskoczyła na mięciutki materac, śmiejąc się przy tym z zabawnego kołysania.
Przez kilka sekund jeszcze podskakiwała na siedzącą, chwytając za dłoń Iku,
która klęczała przy niej. Śmiała się przy tym dźwięcznie, niechętnie
przestając. Kobieta jednak była stanowcza. Z uśmiechem nakazała dziecku się
położyć, po czym szczelnie opatuliła ją ciepłym kocem. Zmierzwiła jej włosy,
szepcząc ciche dobranoc.
- Coś nie tak? – zapytała Iku, widząc smutną twarzyczkę małej, która
spoglądała tęsknie na Yuji’ego. Kobieta obejrzała się za siebie, aby zerknąć w
tym samym kierunku. Uważnie obserwowała poczynania mężczyzny, który z głośnym westchnięciem
i rezygnacją wypisaną na twarzy, zaczął przeszukiwać swój wielki plecak. Było
dosyć ciemno, więc chwilę to trwało, ale w końcu wyciągnął z bagażu
niewielkiego pluszaka i niedbale rzucił go w ich stronę.
Szatynka przyjrzała się trzymanej zabawce, a na jej ustach pojawił się
uśmiech. Był to nie dużo, biały, włochaty piesek z oklapniętymi uszami i
wystającym językiem. Odwróciła się w kierunku dziecka, ukazując jej
Przytulankę.
- Pewnie dostałaś ją od tatusia, co? – szepnęła, widząc uradowaną dziewczynkę,
chwytającą za swoją własność. Mała porwała w ramiona małego pieska i mocno go
przytuliła, kiwając przy tym głową. – Teraz uśniesz? – zapytała Iku.
- Dobranoc – odparła Tia, odwracając się na drugi bok.
Yuji zbliżył się
do wciąż otwartych drzwi, wyglądając na zewnątrz. Kątem oka zerknął w stronę
materacy, gdzie jego dawna towarzyszka broni wciąż czuwała przy małym dziecku.
Nie mógł się przyzwyczaić. To wszystko było zbyt dziwne nawet jak na niego.
Wyszedł na zewnątrz, na drewniany taras i przysiadł na pierwszym
schodków. Ogród nie był oświetlony, dzięki czemu gwiazdy na niebie był
niezwykle wyraźne. Uwielbiał na nie patrzeć. Były takie stałe, takie
niezmienne. Nawet jeśli tu na dole wszystko się zmieniało, tam w górze wciąż
było to samo.
W pewnym momencie usłyszał ciche kroki i powolne zasuwanie drzwi do
jego pokoju. Poczuł obok siebie drugą osobę, która po chwili również usiadła,
spoglądając w niebo. Milczenie, które panowało między nimi ani trochę mu nie
przeszkadzało. Sam więc pewnie w ogóle by się nie odezwał, jednak kobieta miała
najwyraźniej inne zdanie na ten temat.
- Tia jest niezwykłym dzieckiem – powiedziała cicho.
- Ta… - burknął oschle. – Ale nie interesujcie się nią za bardzo.
- Jaki nie miły – zauważyła, zerkając na niego z rozbawieniem. Posłał
jej urażone spojrzenie, wzruszając przy tym ramionami. – Tak, tak, nie dziwię
ci się – dodała, wywracając demonstracyjnie oczami. Odetchnęła głośno, siadając
schodek niżej i opierając plecy i łokcie na wyższym stopniu. Wygięła nieco
głowę do tyłu, znów wpatrując się w czarne niebo wysypane gwiazdami.
- Próbowałeś je kiedyś policzyć? – zapytała nagle, a słysząc
podirytowane prychnięcie, uśmiechnęła się szerzej. – Jesteś na to zbyt fajny? –
zakpiła.
Yuji podkulił jedną nogą, obejmując ją ręką i opierając brodę na
kolanie. Uśmiechnął się pobłażliwie, patrząc teraz przed siebie.
- Coś w tym stylu – powiedział obojętnie. Iku, zaintrygowana reakcją
towarzysza, odwróciła się nieco w jego stronę.
- Dobrze ci się żyje w Konoha? – wypaliła nagle, a mężczyzna
wybałuszył oczy, patrząc na nią zaskoczony.
- Co to za pytanie? – prychnął niemal urażonym tonem. Wzruszyła
bezwiednie ramionami. – Nie interesuj się i tak za dużo wiesz – burknął,
odsuwając się kawałek dalej i zerkając na nią krzywo.
- Bawi mnie to, że udajesz takiego zadufanego w sobie drania, który na
wszystkich patrzy z wyższością – odezwała się znów po chwili poważnym tonem.
Yuji złapał się za głowę, wzdychając głośno.
- Paplasz bez sensu – przyznał. – Niczego nie udaję – dodał ciszej,
coraz bardziej nadąsany jej głupimi pytaniami i stwierdzeniami. Po jakiego
czorta w ogóle się odzywała? Aż tak jej brakowało towarzystwa, że musiała
rozmawiać akurat z nim? Najpewniej znów coś knuła, spiskowała i tymi
niewinnymi, z pozoru bezsensownymi pytaniami, chciała wydobyć z niego jakieś
informacje, które potem przekazałaby Ayami, albo jeszcze komuś innemu.
Spojrzał w jej stronę, wytężając nieco swoje zmysły. Nie ufał jej,
więc musiał zachować ostrożność. Chciał wiedzieć, czy Iku rzeczywiście coś
kombinuje, czy ma jakieś złe intencje. Jego szósty zmysł jednak nic mu nie
podpowiadał. Wszystkie słowa zdawały się jak najbardziej neutralne i
spontaniczne. Nie mógł co prawda wiedzieć, o czym myśli Iku, ale czuł, że to
nic groźnego.
Pokręcił głową, załamany swoją podejrzliwością. Chyba nigdy nie zaufa
innym ludziom, a zwłaszcza tym, o których wie tyle złego.
- Sprawdzasz mnie – zauważyła nagle kobieta, dostrzegając lustrujące
spojrzenie mężczyzny. Usami pośpiesznie odwrócił głowę, drapiąc się przy tym po
niej.
- Nie prawda – mruknął szybko i krótko. Szatynka zmarszczyła brwi,
przysuwając się nieco bliżej.
- Nie jestem głupia. Nie patrzysz tak bez powodu – dodała pewnie.
- Może oceniałem twój wygląd? – zaproponował, uśmiechając się do niej
wyzywająco. Zacisnęła usta, mrużąc przy tym oczy.
- Łżesz – syknęła. – Powinnam się obrazić. Przyjmujemy cię z otwartymi
ramionami, a ty co chwilę badasz nasze nastroje.
- Powiedziała ta, która hobbystycznie prowadzi dziennik szpiegowski –
zakpił.
- A żebyś wiedział, że mam taki – zaśmiała się, splatając ręce na
piersi i zakładając nogę na nogę. Spojrzała na niego z dumnym uśmiechem.
- Nie chwal się tym – jęknął z politowaniem kręcąc głową i
przykładając sobie dłoń do czoła. Westchnął ciężko, unosząc wzrok i spoglądając
w gwiazdy. Kobieta powędrowała za nim wzrokiem. – Nikt nie może się dowiedzieć
kim jesteśmy, skąd i dlaczego przybywamy – powiedział neutralnym tonem.
Przytaknęła.
- Demoniczne dziecko może wzbudzić niepokój – szepnęła.
- I nie chwal tak swoją wiedzą na niewłaściwe tematy – burknął
wkurzony. Musiał jednak przyznać, że był pod wrażeniem. Jeżeli o wszystkich,
byłych członkach organizacji ma takie szczegółowe informacje jak o nim, to była
jednym z lepszych szpiegów jakich znał. Nie chętnie to przyznawał, ale
wyglądało na to, że jest w tym dużo lepsza od niego.
Zerknął na nią kątem oka. Była bardzo blisko, ale na szczęście
patrzyła właśnie gdzieś w dal. Przed nimi rozpoczynał się las, w którym teraz
panowała całkowita ciemność. Nie wiedział więc, czy widziała coś w tamtym mrok,
ale cieszył się, że pochłonęło to jej uwagę. Mimo, że jeszcze kilka minut temu
potraktował to jako żart, teraz naprawdę oceniał jej wygląd.
Z niemałym zaskoczeniem, a wręcz nawet lekkim urażeniem stwierdził, że
prezentowała się nie najgorzej. Co prawda, noc zakłócała jego ocenę, ale… Miała
ładną twarz, tyle mógł stwierdzić, szybkim spojrzeniem ogarniając luźną szatę, w
którą była ubrana. Dziwił się, że jest w stanie przyznać, iż ma bardzo
sympatyczny wyraz twarzy. W jego wspomnieniach gościła jako nadęta, wiecznie
naburmuszona i skrzywiona. Zadziwiające, jak środowisko może wpłynąć na wygląd
człowieka.
- Znów mi się przyglądasz – zauważyła, nie patrząc nawet w jego stronę
i uśmiechając się nikle. Pośpiesznie odwrócił wzrok, czując zażenowanie.
- Inaczej cię zapamiętałem – rzucił krótko, na co kobieta cicho
zachichotała.
- Ty za bardzo się nie zmieniłeś – wyznała ze śmiechem, na co Yuji
tylko się bardziej zgarbił. – Chociaż... – odwróciła się, spoglądając na
uchylone drzwi do pomieszczenia, z którego dochodziło ciche pochrapywanie. –
Tatuś z ciebie nie najgorszy – dodała, ciekawa jego reakcji.
- Nie cierpię dzieci. Lada moment puszczą mi nerwy i dopiero
zobaczysz, jaki cudowny ze mnie tatuś.
- Myślę, że ją lubisz – zagadnęła z chytrym uśmieszkiem. – Chciałbyś,
żeby była twoją córką – stwierdziła, na co mężczyzna od razu prychnął urażona.
- Kpisz sobie? Poza tym, nawet nie zamierzam mieć nigdy dzieci –
zadeklarował zawzięcie, kręcąc przy tym głową. Iku przyjrzała mu się z
uśmiechem, po czym oparła dłonie na drewnianej podłodze i wyginając nieco do tyłu
głowę, spojrzała w gwiazdy.
- Ja mogłabym mieć – mruknęła cicho, tęsknie wpatrując się w gwiazdy.
Usami przyjrzał jej się niepewnie, a po chwili sam uniósł wzrok. Zastanawiał
się, co by zrobił, gdyby kiedyś jednak okazało się, że jakaś kobieta urodzi
jego dziecko. W końcu to nie było niemożliwe. Wypadki się zdarzają.
Byłby dobrym ojcem? Czy w ogóle zachciałby przyznać się do tego
dziecka? Nie lubił dzieci, czuł to w kościach i z całą pewnością nie nadawał
się na troskliwego tatuśka.
Z drugiej strony… to musi być miłe uczucie wiedzieć, że ktoś darzy cię
tak szczerą miłością i cieszy się na twój widok. To był wielki plus bycia
rodzicem.
W tym momencie
przez niebo przemknął jasny promień, który po niecałej sekundzie zniknął.
- Widziałeś?! – zapytała podekscytowana.
- Spadająca gwiazda.
- Pomyślałeś życzenie? – zapytała rozbawiona. Pokręcił głową.
- Nie mówisz poważnie – zaśmiał się kpiąco, siadając w tej samej
pozycji co ona i prostując zdrętwiałe już nogi.
- Tak tylko mówisz, ale pewnie zamarzyłeś już o czymś plugawym.
Spojrzał na nią z politowaniem, lekko kołysząc głową na lewo i prawo.
- To o czym takim pomyślałaś? – zapytał od niechcenia.
- Myślisz, że ci powiem? – Zmarszczyła brwi, uśmiechając się
złośliwie.
- Pewnie o gromadce rozwrzeszczanych bachorów.
- Mówisz o dzieciach? Nie, te z sierocińca wystarczą – odpowiedziała,
odrobinę poważniejąc i zamykając oczy. Yuji zdziwił się nieco, ale odwrócił
twarz, na powrót patrząc w niebo.
- Ale mówiłaś…
- Mówiłam, że mogłabym mieć – przerwała mu ze spokojnym uśmiechem.
- Jesteś dziwna – wyznał nagle na co Iku prychnęła cicho ze śmiechem. –
Prawie tak dziwna jak Ayami – dodała.
- Dużo czasu spędziłyśmy razem. Ludzie się do siebie upodabniają.
- To brzmi strasznie – wyznał, po czym w głośnym westchnięciem zaczął
podnosić się z miejsca. Chwycił za drewnianą barierkę, która znajdowała się tuż
obok i z jej pomocą, z niemałym wysiłkiem, powstał. Wygiął się mocno,
rozprostowując zbolałe kości.
- Śniadanie o ósmej – zakomunikowała, wciąż trwając w tej samej
pozycji. Yuji pokiwał głową, mrucząc cicho coś pod nosem i rozmasowując swoje
plecy. Odwrócił się w stronę budynku i zanim ruszył przed siebie, spojrzał na
siedzącą kobietę. Omiótł ją wzrokiem, krzywiąc się lekko.
- Zmarzniesz – zauważył, sam nagle czując chłód jaki zapanował na
zewnątrz. Pokręciła głową.
- Za chwilkę pójdę do siebie – odparła spokojnie. Usami wciąż nie był
pewien. W brew pozorom, należał do gatunku dżentelmena i przez moment
zastanawiał się, czy nie zaproponować jej, żeby ją odprowadził. Na szczęście,
szybko skarcił się w głowie za taką myśl. Jakby nie było, to ona jest
gospodarzem. Głupio więc by było, gdyby gość odprowadzał gospodarza w jego
własnej posiadłości.
- Nie siedź tu za długo, bo nie zasnę myśląc o tym, że za chwilę
będziesz próbowała udusić mnie poduszką, albo zemścić się w jakiś inny sposób –
burknął, wchodząc do pokoju i powoli zasuwając za sobą drzwi.
- Wiem, wiem – mruknęła. – Dobranoc.
- Ta… Do jutra.
***
Nigdy wcześniej
tego nie robił. Nigdy nie szedł do baru, żeby zapić swoje smutki. Nie był tym
typek faceta. Nie upijał się na umór po to, aby zapomnieć. Tej nocy jednak miał
niezwykle silną ochotę po prostu zniknąć. Zapomnieć o Emi. Zapomnieć o Namidzie.
Zapomnieć nawet o dzieciakach, przez co jeszcze bardziej sobą gardził. Czuł się
tak żałośnie. Taki bezsilny i zagubiony. Taki opuszczony. Nie miał nikogo, do
kogo mógłby się teraz zwrócić. Był zdany tylko na siebie i sam musiał podjąć
jakąś decyzję. Przy alkoholu myśli się łatwiej, więc wypił znacznie więcej niż
powinien. Wracając do domu, musiał co jakiś czas robić przystanki, aby zwrócić
zawartość swojego żołądka.
Wychodząc z baru, ledwo trzymał się na nogach, lecz gdy droga do domu
zbliżała się już ku końcowi, zaczynał się bać tego, że tak szybko trzeźwieje a
jego umysł się rozjaśnia. Nawet nie pamiętał za bardzo jak wyglądała jego droga
powrotna. Chyba nawet kopnął po drodze w jakiś śmietnik, bo kojarzył głośny huk
i strasznie bolała go prawa stopa.
Zatrzymał się
przed drzwiami frontowymi, nerwowo pocierając dłonie. Było już bardzo późno i
wszyscy na pewno smacznie spali. Zastanawiał się, czy Namida w ogóle zauważyła,
że go nie ma. Pewnie ucieszyła się, unikając rozmowy, której on sam przecież
tak bardzo chciał.
Co właściwie chciał jej powiedzieć? O czym mieli rozmawiać? Przecież
nie raz już dyskutowali na temat jego lenistwa i jej pracowitości. Jaki sens
miała kolejna gadka o tym samym? Dojdą do porozumienia, a chwilę później znów
wszystko wróci na dawny tor. Nic się nie zmieni.
Otwierając drzwi, najciszej jak potrafił, wciąż nie wiedział, co
powinien powiedzieć swojej żonie. Przeprosić? Za co? Za to, że schlał się jak
pijaczyna zamiast pilnować dzieci? Tak, za to mógłby. Ale na pewno nie przeprosi
jej za to, że ona nie ma czasu ani dla niego ani dla dzieci! Za to, to ona
powinna go przepraszać, a nawet błagać o wybaczenie! To jednak było
niewykonalne. Namida nie czuła wyrzutów sumienia z powodu swojej pracy.
Cicho, na palcach
wszedł do domu, ostrożnie zamykając za sobą drzwi. Przekręcił zamek i odruchowo
rzucił kluczę na mały stoliczek, który stał tuz przy drzwiach. Niestety, źle
ocenił swoją siłę i pęk kluczy upadł na podłogę, wywołując przy tym porządny
huk.
- Ciii! – syknął Haruki, nachylając się w stronę upadłego przedmiotu.
Pokręcił głową, zirytowany na klucze, po czym rozejrzał się po pomieszczeniu.
W domu światła były pogaszona. Postanowił jednak, że trafi wszędzie po
ciemku.
Wpierw udał się do łazienki. Coraz bardziej intensywnie myślał o tym,
co powinien powiedzieć żonie. Przez to wszystko, głowa bolała go coraz
bardziej.
Obmył twarz wodą, uprzednio decydując się zapalić światło w łazience,
a następnie spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Wyglądał okropnie. Podkrążone
oczy, które z ledwością utrzymywały otwarte powieki, rumieńce na policzkach,
rozczochrane włosy, zaczerwieniony nos. Jak jakiś żul, stwierdził z odrazą. W
dodatku nawet on sam czuł, jak śmierdzi od niego alkoholem.
Ściągnął z siebie bluzę, którą ubrudził nie wiadomo czym i rzucił
gdzieś w kąt łazienki. Po krótkim namyśle, zdecydował się na szybki prysznic.
Chociaż było to bardzo trudne, bo nogi z trudem utrzymywały go w pionie, dał
radę. Wyszedł z kabiny chwiejnym krokiem, nie zwracając uwagi na kapiąca z
niego wodę. Pobieżnie wytarł się ręcznikiem, zostawiając go na głowie i
chwytając za szlafrok, który wisiał na drzwiach łazienki. Ubrawszy się, zgasił
światło i ruszył w stronę sypialni.
Czuł się odrobinę lepiej po zimnym prysznicu. Przynajmniej nie
cuchnął. Wciąż jednak nie wiedział, co właściwie chce zrobić. Zagryzł więc
nerwowo wargę, tępo wpatrując się w uchylone drzwi do sypialni.
Myślał o tym, co mówiła mu Emi. O tym, że powinien być szczęśliwy, że
to jest równie ważne. Tylko co dla niego było szczęściem? Szczęśliwa rodzina,
która chętnie spędzała ze sobą każdą wolną chwilę? Tak, to musiałoby być
całkiem fajne, przyznał ze smutnym uśmiechem.
Pomyślał znów o Emi, przywołując jej radosną twarz w pamięci.
Mimowolnie jego uśmiech się poszerzył, kiedy przypominał sobie ich wspólne,
szczęśliwe chwile.
Westchnął ciężko, wchodząc do środka. Usłyszał cichy oddech swojej
żony, która spała w ich łóżku. Przeszedł na swoją stronę, przysiadając na
brzegu łóżka i zapalając nocną lampkę na swojej szafce. Potarł ręcznikiem
włosy, kiedy poczuł drgnięcie ze strony Namidy.
- Gdzieś ty był? – Usłyszał jej zmęczony głos i poczuł bolesne ukłucie
w sercu. – Tak chciałeś rozmawiać i w końcu zwiałeś – burknęła, odwracając się
na drugi bok. Czuł jej wyczekujące spojrzenie na swoich zgarbionych plecach.
Ściągnął mokry ręcznik z głowy, ściskając go w dłoniach i patrząc nań ze
smutkiem.
- Namida… - szepnął cicho.
- Trudno już. Pogadamy jutro. Zgaś światło. Rano muszę wstać do pracy –
oznajmiła pośpiesznie, nakrywając się mocniej kołdra. Haruki drgnął lekko,
czując się, jakby znów dostał w twarz. Zacisnął pięści na ręczniku.
- Nie – powiedział cicho.
- Co nie? – nie rozumiała.
Powoli odwrócił głowę w bok, zerkając na nią przez ramię smutnym
wzrokiem. Przyjrzał jej się uważnie, po czym westchnął głośno.
- Zgasisz światło? – zapytała, nie rozumiejąc jego zachowania. –
Naprawdę…
- Ja… - przerwał jej głośno, ponownie wzdychając. W końcu jednak,
odwrócił się w jej stronę i spojrzał na nią pewniej. Zacisnął szczęki,
marszcząc brwi i zastanawiając się jeszcze przez chwilę. Po chwili jednak,
przymknął powieki, nachylając głowę nieco do przodu. – Namida – zaczął twardym
tonem. – Chcę rozwodu.
*******************
Wiem, że krótki, ale jak to się mówi "lepszy ryc niż nic!" xD Czy jakoś tak...
Ten rozdział pisało mi się... dziwnie. Raz miałam pomysł, raz nie. Jedna scena szła mi fatalnie i zastanawiam się, czy potraficie zgadnąć, która?;>
Tak czy inaczej, pojawiły się dwie nowe/stare bohaterki, które w poprzedniej serii nie miały znaczącej roli i wystąpiły w krótkich epizodach może z trzy razy. Mam jednak nadzieję, że je polubicie, bo osobiście darzę je sporą sympatią :)
Lekko szurnięta, pani naukowiec - Ayami.
I nieco poważniejsza z tej dwójki - Iku.
Obie panie należały niegdyś do organizacji Hikari, do której również należał Yuji, o czym zresztą była mowa w rozdziale. Powinnam coś więcej o nich dodawać? W sumie myślę, że wszystko i tak będzie wyjaśniona w kolejnych rozdziałach.
Tak więc to chyba wszystko, a na do widzenia walnę tutaj taki obrazek robiony na szybko (jak już wkleiłam dwa, to czemu nie trzeci, nie?^^")
Yuji i Tia!
To chyba wszystko... Zaraz mi głowa pęknie, więc błędy posprawdzam już jutro.
Oj, Odełka... mały bydlaczek z ciebie, wiesz? ;>
OdpowiedzUsuńMi to ciągle marudzisz na moje długaśne początki, a ty sama co! O! Czasem, jak się rozpiszesz to hohoho, ale na całe szczęście ja to bardzo lubię. xD Ha, a myślałaś, że cię za coś skrytykuje, ta? Nic z tego, moja droga. Nic z tego!
No więc... rozdział opowiada o dwóch bohaterach: Haruki i Yuji, w tym obu uwielbiam, ale jasne jest, że Haruki w tym starciu wygrywa, więc od niego zacznę. Ot tak, chwała ulubieńcowi. :D
Cała sytuacja w domu Harukiego z Namidą... Jakże ja kibicowałam Tanyi, która tak dobrze przygadała swojej macosze! Chociaż okropnie widać to, że strasznie starasz się, aby ciągle usprawiedliwić Namidę (jest to wyczuwalne w tekście) tak w tej scenie było to naturalne. Aż mnie dreszczyk przebiegł, jak przeczytałam "Czy dobrze usłyszałam?", już wiedziałam kto tam wparuje i zrobi pogrom xD Jeah, Namida wparowała i dodała nam dreszczyku, i jeszcze zwyzywała mojego biednego męża. ;C A on taki biedny i zaszczuty, że co mógł zrobić?! No co mógł zrobić?! Polecieć do Emilki, a co xD I ja to w tym stanowczo popieram i więcej! uważam, że to jedna z mądrzejszych decyzji, jakie wyrodziły się w pustkowiu jego głowy xD Pójść do pięknej kobiety i zaznać pocieszenia xD I od razu jaki zdeterminowany wrócił, prawda? Jaki ta Emi ma na niego wpływ, ha! (Jak Perełka będzie mi marudziła na Emcie, to ją uduszę, choć ją uwielbiam xD)
No i oczywiście przejdźmy do opisu mojej ulubionej sceny i ty już pewnie - jako mądra dziewczynka - zdążyłaś się domyśłeć która to była!
Jeju! Ich pierwszy kissior! Pierwsza bliskość! Pierwsze... wszystko! A jak pomyślał o niej, jak o aniołku, to myślałam, że się rozpłynę w malinowych chmurkach i polewie czekoladowej. *q* Najpiękniejszy moment tego sezonu. Moja ukochana, cudowna scena, na którą tak długo czekałam, że normalnie nie mogę!
HaruEmi w końcu! <3
Na początku myślałam, że Haruki od razu wyjdzie, już jak Emi zaczęła coś tam tworzyć w tym kierunku, a on jednak... no nie mógł się jej oprzeć! Nie mógł oprzeć się pragnieniu bycia kochanym przez wielbiącą go dziewczynę. No powiedz sama... lubisz takie przesiąknięde do bólu optymistyczne, sielankowe rzeczy.. czy to nie jest apogeum piękna? Cały czas go kochała i teraz dostała swoją szansę! No nawet ktoś taki sceptyczny jak ja nie może się oprzeć xD Uwielbiam cię! :>
Oczywiście domyśłałam się, że teraz będzie faza "co ja zrobiłem" katowanie się w myślach, być może unikanie i wyrzuty sumienia, ale i tak to już jest początek i wiem, że teraz to już bęzie tylko lepiej! ;D Więc czekam cierpliwie na seksy xD
No i kończąc z Harusiem, Harusi kończy z Namidą. Jaki odważny po tym alkoholu! Na pewno będzie miał sto wątpliwośc jak wytrzeźwieje. Ale co zrobi Namida? Wścieknie się i z nim pokłóci, czy oleje go i powie, że ma iść spać, bo jest pijany i w ogóle się tym nie przejmię, znowu zrównując go do lampy przy łóżku? Może tak? A Haruki jednak będzie chcał postawić na swoim?
Zakończenia lepszego na serio nie mogłaś sobie dobrać xD Teraz każdy będzię się zastanawiał czy oni się pokłócą w tej nocy, czy jednak nie, ale i tak czuję, żże nie xD
OdpowiedzUsuńA teraz.. idziiemy na jednego, biednego, Yuji'ego - jaki rym xD
Scena IkuxYuji to druga scena, która podbiła ten rozdział xD Ah, te spadające gwiazdy i to, że Yuji jest zbyt fajny, aby je liczyć. xD CO może być bardziej romantycznego niż właśnie to? I to dostrzeganie piękna kobiecego w blasku księżyca, ahhh... czuję taką namiętność między nimi <3 Iku w łóżku to pewnie lwica!
No i hahaha najlepsze, jak go wyśmiały xD A co! Opiekuje sie dzieciakiem niespełnionej miłości?
BUAHAHAHAHAHAH.
Chociaż... biedne ego Yujka... przyrodzenie pewnie zmalało mu o jakieś 5 centymetrów, a dla faceta to dużo! ;D
Ayami jakoś specjalnie mnie nie poruszyła, tak szczerze, jest taka typowa... taka wariatka, wygadana, nakręcona... nie bardzo lubię takich bohaterów, ale za to Iku... oj Iku i ten jej cięty język i pewność siebie, tak, to jest zdecydowanie postać, która możee zawładnąć moim sercem! Chociaż Emilki nie podbije ;D Umówmy się.., choćby nie wiem co, ale Emi wygrywa nad wszystkimi i basta xD
Nadmienie tylko, że uwielbiam moment, jak Haruki ucisza hałals, który sam zrobił xD --> przypomniało mi się, a niee chce mi się lecieć w górę i szukać odpowiedniego miejsca w którym recenzowałam jego postać xD
Swoją drogą to gdzie Itami? Co u niej słychować? Jak ona się miewa? Żyje?
Oddycha?:D
Kiedy bęzie seksy Iji i HaruEmi?! ;D Tyle pytań... tak mało odpowiedzi xD
Brak mi Tsukusia ;c - MUSIAŁAM TO NAPISAĆ!
Hahaha, to uciszanie własnego hałasu, to akurat wzięłam z własnego nawyku. Zawsze uciszam, np. takie klucze, które robią niepotrzebny hałas xD
UsuńCo do seksów... Wiesz... Itami to bardzo moralna opowieść. Nie wiem, czy zadowoli Cię jakaś namiastka czułości, która pojawi się między którąś z parek ;>
Tak czułam, że tamta scena spodoba Ci się najbardziej. Pamiętasz, że poniekąd to Ty stworzyłaś HaruEmi? xD W pierwotnej wersji Haruki był szczęśliwy ze swoją żoną Namidą xD
A co do samej Itami... zdrówko jej sprzyja, chociaż pewnie posiwieje niedługo z nerwów. Pewnie pojawi się w kolejnym rozdziale ;)
A co do ostatniej sceny... jak to potoczy się dalej... Dobra no, bez przesady, nie będę aż tak spoilerowała :X Głupio mi, że aż tak widać, że chcę usprawiedliwić Namidę, ale to nie ja! To Haruki ją usprawiedliwia! No i pewnie będziesz uważała z biegiem czasu, że ciągle ją usprawiedliwiam, ale... ale może ją zrozumiesz i wybaczysz :)
Dzięki wielkie za komentarz! Czekałam na niego cały dzionek xD
Pozdrawiam! ;*
PS.
Mi też go strasznie brak! aż zabierałam się kilkakrotnie za jakiegoś o-s o nim :< Bez kitu, to chyba jednak był mój ulubieniec ;((
"W pierwotnej wersji Haruki był szczęśliwy ze swoją żoną Namidą xD"
Usuń;________________________________________;
Mitshie poniekąd stworzyła HaruEmi, więc pokochaj, jak ona! ;D
OdpowiedzUsuńPoza tym zobacz jaka jest Namida okropna! A Emi go wspiera, jak Hinata Naruto! :D --- MNIE NIE PRZEGADASZ!
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńJa akurat nie widzę podobieństwa Emi z Hinatą, bo Hinate kocham a ona mnie, lekko mówiąc, wnerwia. Jak było w przypadku Sakury, próbowałam polubić, ale to jest niestety niemożliwe. Nienawiść jest zbudowana na tych samych fundamentach, których już nic nie jest w stanie zmienić. Chociaż doceniam, że jest sympatyczną i rozbudowaną postacią, to jednak... no jestem na "nie"
OdpowiedzUsuńMam nadzieję Odea, że się nie gniewasz za moją niechęć pod jej względem. ;_; Teraz mi się przypomniało jak zaczęłam o niej amv robić :O
Teraz idę smutać jako czytelnik tragiczny ze spaczonym gustem ;_;
Za jakiś czas powrócę z komentarzem.
Nie gniewam się, a wręcz podoba mi się, że masz odmienne zdanie od reszty. Gusta są różne i cieszę się, że chociaż Ty lubisz Namidę xD
UsuńNo i właśnie! To amv... :} Ubolewam, że nie skończyłaś. Bosko Ci wychodziły :<
Nawet ty jej nie lubisz? ;_;
UsuńNiestety tak wyszło :< Ale mam gdzieś zachowane to co udało mi się do tamtej pory zrobić.
Ja znam lepiej moich ziomków, więc w każdym znajduję coś, co lubię xD A w Namidzie jest takich rzeczy sporo ;)
UsuńMusisz mi kiedyś przesłać nawet takie niedokończone.
(nie ma to jak nabijanie sobie komentarzy ^^")
Przyszła córka marnotrawna! Tak, osoba, która czyta na bieżąco Silence, ale go nie komentuje, bo chyba zapomniała jak to się robi, zważywszy na to, że to moje czwarte podejście do tego komentarza. Stwierdziłam jednak, że zachowuję się strasznie nie w porządku, jako czytelnik nie dający znaku życia i że już chyba lepiej będzie napisać coś strasznie nieskładnego niż nic... Toteż przepraszam i za brak odzewu i za jakość tego... czegoś.
OdpowiedzUsuńA przechodząc do rzeczy... Tak napiszę po raz tysięczny, że Yuji jest moim bohaterem i go uwielbiam! A z Tią jest tak niemożliwie uroczy, że to aż niesamowite. Było tyle scen z nimi, które mnie urzekły... To jak ją powstrzymywał przed "popisami" z ogrodzie, jak grał z nią w pchełki, jak dał jej maskotkę(to też było strasznie smutne). Jego koleżanki nie zbyt przypadły mi do gustu, jakoś tak te ich docinki mało dla mnie śmieszne były(to tak z cyklu wara-mi-od-Yuji'ego). Spodobała mi się za to jego rozmowa z Iku. Nawet bym się nie obrziło, gdyby do czegoś między nimi doszło.
Jedyne, czego mi lekko zabrakło w tym wątku to jakiś oznak, że Tia tęskni za rodzicami. Pomijając tę scenę z maskotką, nic by na to nie wskazywało, a to przecież małe dziecko jeszcze, które co prawda jest bardzo rezolutne jak na ten wiek, ale dalej troszkę mi tego zabrakło. Ale to taka mała uwaga, wiem, że w tym rozdizale Ayumi i Iku były ważniejsze.
A co do Harukiego... Mam wrażenie, że im bardziej lubię Yuji'ego tym bardziej drażni mnie Haruki. Z jednej strony oczywiście go rozumiem, mogę sobie tylko wyobrażać jak ciężko jest być z kimś, kto przekłada pracę nad rodzinę. Do tego zdaję sobie sprawę, że nie każdy jest zdecydowany i pewny siebie. Tylko że, w tym wypadku jego niezdecydowanie odbija się na jego dzieciach równie mocno jak "terror" Namidy(która swoją drogą miała rację nie pozwalając Tanyi opuszczać szkoły. Oczywiście mogła użyć innych słów, ale zasady są zasadami). A już na tym zdaniu "Emi, ja i zdecydowanie?" to prychnęłam, bo tak, od dorosłego mężczyzny, który do tego bierze odpowiedzialność za trójkę dzieci tego się wymaga. A szczerze mówiąc on przez cały ten czas zdawał się lubić, jak ktoś inny podejmował za niego decyzję.
I nie chcę tutaj usprawiedliwiać Namidy(chociaż ją lubię, nawet bardzo), ale nawet to jego "chcę rozwodu" mnie wkurzyło. Rozumiem, że chciał z nią porozmawiać o tym wielokrotnie, ale tak ogólnie to też nie dawał jej do zrozumienia, że coś jest mocno nie tak. Zamiast chociaż próbować to naprawić on spotkał się z kobietą(która, o zgrozo, znowu podjęła za niego decyzję), upił się i zaśpiewał jak mu zagrano. Poza tym współczuję Namidzie, bo od początku było widać, że cokolwiek by nie zrobiła, w jego oczach nie byłaby w stanie dorównać Emi. To tak, jakby Sakura związała się z kimś innym niż Sasuke, albo nawet Yuji żył w poważnym związku, chociaż w głowie wciąż miałby tylko Itami.
Wow, chyba nigdy się aż tak bardzo nie rozpisałam jak bardzo nie podoba mi się zachowanie OC. Zazwyczaj OC albo lubię, albo są mi obojętne. A twoje są tak żywe, że muszę "czuć" do nich coś więcej. (:
Mam nadzieje, że w następnym rozdziale rozjaśnisz co nieco na temat Kiby, Hinaty i spółki i tego co się dzieje z Itami.
Pozdrawiam!
Przede wszystkim, cieszę się, że jesteś. Staram się, żeby mała ilość czytelników nie wpływała zbytnio na robienie tego, co tak kocham, ale jednak motywacja to motywacja. Zwykły uśmiech z Twojej strony by mi wystarczył, bo rozumiem sama, że często nie ma się weny nawet na komentowanie ;) Dziękuję jednak, że zawsze starasz się o treściwe opinie ;*
UsuńCo do Haruki'ego... Lubię podzielone opinie wśród czytelników, toteż bardzo fajnie, że dla Ciebie nie jest taki znów cudowny ;)
Istotnie, Haruki ma wiele wad. Jest leniwy, niezdecydowany, pobłażliwy, zbyt dobry... Niektóre z nich można traktować jak zalety (dla takiej Emi np. jego lenistwo i gapowatość jest po prostu urocza), ale jednak ojciec to ojciec, powinien umieć walnąć pięścią w stół i wykłócić się o swoje.
Pozwala by inni podejmowali za niego decyzje? Chociaż nigdy nie przywiązywałam do tego zbytniej uwagi, to rzeczywiście, masz rację ;D Zachowuje się trochę, jak takie popychadło, zdominowany przez kobiety, a to przecież wielki facet. Myślę, że w dużej mierze stał się taki przez właśnie Namidę. Raz jej odpuścił, bo nie chciało mu się kłócić, a tu się okazuje, że to jak lawina. Tylko się spotęgowało i proszę bardzo! Stał się jeszcze bardziej uległy niż dawniej xD Dobra... rozpisuję się, jakbym sama analizowała jego charakter xD
W każdym razie, podoba mi się, kiedy tak interpretujesz jego postać :)
Co do Yuji'ego... jego wątek nie powinien nudzić, bo już niedługo przewidywana jest jakaś ciekawsza akcja.
Itami na 90% będzie w kolejnym rozdziale, natomiast Kiba na 90% nie. Aczkolwiek, może być o nim mowa ;)
Jeszcze raz dziękuję za poświęcony czas i komentarz;*
Pozdrawiam ciepło!
Przybywam, aby tym razem wyrazić swoją opinię na temat rozdziału! Nie wiem co mi z tego wyjdzie, bo czas mnie goni, ale postaram się aby wyszedł on w miarę sensownie :)
OdpowiedzUsuńMoże zacznę od najprzyjemniejszej rzeczy, czyli Yuiji i Tia, których relacje rozgrzewają moje serduszko i poruszają wyobraźnie o kilkanaście lat później. Tak, w mojej wyobraźni są w udanym związku od jakiegoś czasu. Nie mam dziwnych zapędów, ale lubię starszego faceta i jego młodszą dziewczynę. Ten związek jest wtedy taki ciekawy :3 Ale to już ci kiedyś wyjaśniałam. xD I to nie są żadne pedofilskie zapędy xD
Co do staronowych postaci to u mnie zdecydowanie wygrywa blondynka. Nie przepadam za bohaterkami typu Iku, więc pewnie jej związek z Yuijim będę przyjmowała z obojętnością. A tak chciałam do niego dziewoję. ;_; Chociaż to nie jest jeszcze przesądzone, bo jeszcze jej nie skreśliłam.
Czemu ja mam wrażenie, że Namida powie w kolejnym rozdziale coś w stylu : "Cieszę się, że to ty pierwszy to zaproponowałeś, bo ja nie wiedziałam jak ci to powiedzieć". Namidooo, nie rób mi tego, proszę ;_; Chociaż wiem, że nie jesteś teraz tą osobą co byłaś, to mimo wszystko tylko ciebie widzę przy boku Harukiego!
Dobra, co ja się głupia łudzę.
Chociaż... ten pocałunek między Harukim i Emi był... uroczy. Bosz, nie wierzę, że to napisałam. Ale odstawiając na bok moje sympatie i antysympatie, to naprawdę fragment był bardzo uczuciowy i chociaż porównywanie jakiejś postaci do aniołka, doprowadza mnie do białej gorączki, to jednak byłam sobie w stanie wyobrazić ją w ten sposób i nie znienawidziłam jej jeszcze bardziej. Bo przecież i tak jest uroczą postacią, czy ja ją lubię czy nie. Wgl. teraz dopiero zauważyłam groźbę Mitshie i się boję O.o W każdym razie, między HaruEmi czuć chemię no i...i... muszę ją zaakceptować.
Ale tak tylko mówię, że jak nie zrobisz Noah i Lily to nie wiem co sobie pomyślę. Że wszystko idzie nie tak jakbym chciała. Jakby robiono mi na złość. xD ;_;
Rozdział oczywiście mi się podobał i przepraszam, że tyle czasu zajęło mi nadrabianie go. :< Czekam na kolejny! I chce uroczą parkę blondasków!
To raczej ja powinnam przeprosić, że jeszcze u Ciebie nie nadrobiłam zaległości ^^" Wybacz, ostatnio bywam przy komputerze tylko na kilka minut i jakoś tak... czasu mi na wszystko nie wystarczy :<
UsuńNo, ale dobra...
Co do Namidy... Myślę, że jej reakcja może trochę zaskoczyć (mam taką nadzieję).
Co do Tii i Yuji'ego. Ich relacje będą jednak przypominały bardziej takie ojciec-córka, więc przykro mi :) Cóż... ale to pewnie do niego będzie kiedyś uciekać nastoletnia Tia, kiedy tato Kiba będzie zbyt surowy xD
Emi... ja również nie przepadam za przyrównywaniem kogoś do anioła. Ale to Haruki. On jest bardzo prosty i może trochę dziecinny. Jeśli ktoś jest dla niego dobry, widzi w tej osobie kogoś wspaniałego.
Noah i Lily...Oni są jeszcze bardzo młodzi :) Mam nadzieję, że Cię nie rozczaruję.
Dziękuję ogromnie za cudowny komentarz ;*
Pozdrawiam!