sobota, 30 marca 2013

Rozdział IV

"Walka o Ciebie będzie treścią mego życia. Jesteś moją nadzieją. Utracić Ciebie, to utracić nadzieję."
- Henryk Pająk

~*~

CZTERY LATA WCZEŚNIEJ

                Itami spojrzała na widok za oknem, z zamyślonym wyrazem twarzy. Na zewnątrz świeciło słońce. Przyjemny wietrzyk, kołysał co jakiś czas gałęziami drzew, pozbawiając je kolejnych liści. Mimo, że dni robiły się coraz chłodniejsze, to jednak kobieta miała ogromną ochotę się trochę poruszać. Właśnie w tym celu, postanowiła odwiedzić swojego, starego przyjaciela. Niestety, nie zjawiła się na czas i Lee ruszył na trening bez niej.
Takim właśnie sposobem, utknęła tu z jego gadatliwą żoną, która niemal zmusiła ją, by ta została chociaż na herbacie.
                Yoko Mizu była chyba jedyną osobą w wiosce, która każdy pomysł Lee przyjmowała z jeszcze większym entuzjazmem od niego. Była urodzoną optymistą, zupełnie tak, jakby nigdy w życiu nie spotkało ją nic złego. Potrafiła czerpać radość z najżmudniejszej pracy. Od swojej kariery medycznej, po zwyczajne robienie na drutach, którym zajmowała się w tej chwili. Z tego co mówiła, zaczęła bawić się robótkami ręcznymi przed tygodniem, ale nawet Itami musiała przyznać, że idzie jej całkiem nieźle. Robiła właśnie maleńką skarpetkę, dla swojego nienarodzonego jeszcze dziecka.
Brunetka ukradkiem spojrzała na niewielki brzuch przyszłej matki. Z goryczą myślała, że wszyscy jakby uparli się na zakładanie rodziny.
Przykładowo, wczoraj była odwiedzić Tenten, która również spodziewała się potomka. Ona jednak nie znosiła tego zbyt dobrze. Podobno, to było dosyć powszechne w klanie Hyuuga. Isamu wytłumaczył kiedyś to siostrze w ten sposób, że mimo iż chakra klanu Hyuuga jest niezwykle silna, to jednak ich ciała są w gorszej sytuacji. Kobiety często umierały w połogu, a nawet jeśli nie, ciąża była dla nich niezwykle męcząca. Co prawda Tenten nie łączyły z klanem Neji’ego więzi krwi, ale samo noszenie jego dziecka mogło sprawić, że jej stan był taki, a nie inny. Zarówno matka Hinaty, jak i jej kuzyna zmarła po porodzie. Sytuacja w domu młodego małżeństwa Hyuuga była więc dosyć napięta.
Zupełnie inny nastrój panował tutaj. Lee i Yoko mieli bardzo podobne charaktery. Oboje radowali się każdym dniem, oczekując swojego pierwszego potomka.
- Może chciałabyś spróbować? – zagadnęła nagle młodsza z kobiet, podsuwając do brunetki swoją robótkę. Itami skrzywiła się nieco, myśląc o tym, że prawdopodobnie po minucie takiej zabawy szlag by ją trafił.
- Nie, dzięki. Po co miałabym to robić? – westchnęła, opierając się łokciem o stół i chwytając drugą ręką swoją filiżankę. Upiła spory łyk, napawając się owocowym naparem.
- Przyda ci się taka umiejętność, gdy będziesz już miała dzieci. Można sporo zaoszczędzić, a poza tym, to bardzo odpręża. – Uśmiechnęła się, ponownie sprawnie przebierając palcami.
- To chyba nie dla mnie. No i raczej nie prędko będę miała jakieś dzieci. – Uśmiechnęła się smutno, wpijając wzrok w blat stołu. Zawsze, ilekroć myślała o sobie jako o matce, zaczynało kłuć ją w sercu. Ona sama nie pamiętała swojej rodzicielki. Jej rodzice zginęli, gdy była jeszcze malutka, nie wiedziała więc, co dokładnie oznacza bycie matką. Kiedyś myślała, że Kin Yamana – jej dawna mistrzyni- jest dla niej niemal jak matka. Ich stosunki jednak dużo bardziej przypominały siostrzane więzi.
Itami nie miała więc pewności, czy sprawiłaby się w takiej roli. Na pierwszy rzut oka, może i nie wyglądała na osobę, która lubi dzieci, jednak odkąd pamiętała, zawsze chciała mieć dużą rodzinę.
Na chwilę obecną były to jednak plany nie do zrealizowania. Małżeństwo jej i Kiby przechodziło właśnie drobny kryzys, a sam Inuzuka do reszty pochłonięty był pracą. Już wcześniej zdarzały im się kłótnie, ale tym razem było to coś zupełnie innego. Nie krzyczeli na siebie nawzajem, jak to mieli w zwyczaju, ale w powietrzu stale czuć było tę nieznośną, napiętą atmosferę. Bywały i takie dni, że nie odzywali się do siebie w ogóle. Kibie też ostatnio zdarzało się często, stresy związane z pracą i sytuacją w ich domu, topić w alkoholu. Itami powoli miała już tego dosyć. Nigdy nie należała do osób cierpliwych, a tym razem wytrzymywała wyjątkowo długo. Zaciskała zęby w nadziei, że ten okropny okres już niebawem minie.
                Z rozmyślań wyrwała ją czyjaś dłoń, machająca tuż przed jej twarzą. Yoko patrzyła na nią z rozbawieniem, wychylając się zza swojej strony stolika.
- Mówiłaś coś? – zapytała zaskoczona Itami. Druga z kobiet zachichotała cicho.
- Zupełnie odpłynęłaś. Pytałam, dlaczego Kiba nie weźmie sobie kilku dni wolnego.
Brunetka wzruszyła tylko ramionami.
- Niedawno awansował na zastępcę głównego dowodzącego tropicieli. Nie chce zaprzepaścić szansy zostania dowódcą, bo obecny podobno myśli o odstąpieniu komuś stołka – wyjaśniła takim tonem, jakby cytowała czyjeś słowa. Yoko uśmiechnęła się, słysząc kpinę w głosie znajomej.
- Jak na swój wiek i tak już bardzo wysoko zaszedł. Dobrze, że ma takie ambicje, ale powinien sprecyzować swoje priorytety.
- No właśnie, tego się obawiam – westchnęła ciężko brunetka, myśląc o tym, co byłoby ważniejsze dla jej męża.

                Mechanicznie podążała w kierunku swojego domu. Wcale nie miała ochoty już wracać. Co ją tam czekało? Znów miałaby cały dzień siedzieć sama, w pustym domu? W takich momentach, zawsze wydawał się dużo większy niż był w rzeczywistości. Ilekroć myślała o tym, jak samotnie się czuje, karciła się w myślach. Ona? Itami? Itami Yasai? Ta sama Itami, która niegdyś odpychała od siebie każdego? Ona nagle zaczęła czuć się tak bardzo samotna? To śmieszne. Dawniej radziła sobie z samotnością. Nigdy nie było to łatwe, ale znośne. Potrafiła dusić w sobie ten ból. Potrafiła być niezależna. A teraz? Tęskniła za czyimś towarzystwem, za tym, żeby ktoś po prostu był obok niej. Nie chciała być pocieszana. Marzyła o tym, by tylko przebywać z kimś bliskim w jednym pomieszczeniu. Czy naprawdę wymagała aż tak wiele?
Jak na złość, wszyscy byli bardzo zajęci własnym życiem. Nikt nie miał czasu marnować na nią cennych chwil, pomyślała z kpiną.
By dać upust swojej frustracji, kopnęła mały kamyczek, który poleciał kilka metrów dalej, zatrzymując się u czyjś stóp. Mężczyzna, schylił się, podnosząc go z ziemi, po czym wyprostował plecy i spojrzał na swoją zdobycz. Podrzucił go kilkakrotnie, z zamyślonym wyrazem twarzy.
Itami stała kawałek przed nim, cierpliwie czekając, jakby wiedziała co za chwilę on powie.
- Mam zimne piwo – odezwał się w końcu, nadal podrzucając swoją nową zabawkę.
- Nie lubię alkoholu – odparła szybko, krzyżując ręce na piersiach. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko, spoglądając w końcu na niską brunetkę.
- Mam też wodę.
- Może być – powiedziała obojętnym tonem, ruszając do przodu. Minęła znajomego, który z błogim uśmiechem, zmierzył ją od stóp do głowy. Przez chwilę stał, obserwując jak ta drobna osóbka porusza się twardym krokiem. Nie była wysoka i przesadnie szczupła. Nie miała długich nóg i nie ubierała się wyzywająco. Nie była taka, jak jego jednorazowe przyjaciółeczki, które czasem go odwiedzały. Była jednak zawsze sobą, a taką uwielbiał najbardziej.
Ponownie przejechał wzrokiem po całym jej ciele. Te obcisłe getry, ta luźna tunika…
- Idziesz? – ponagliła go, zirytowanym tonem, zatrzymując się nagle. Nic nie odpowiedział, tylko podbiegł do niej.

- Zupełnie ci już odbiło – stwierdziła, dopijając swoją wodę. Siedziała na wąskiej, blado zielonej sofie w maleńkim pokoiku. Dookoła panował półmrok. Słabe światło, wdzierało się do środka, przez niedbale zasunięte zasłony. W pokoju znajdowały się jeszcze półki z książkami, niski stoliczek tuż przed sofą i jeden fotel. Było to dosyć skromne pomieszczenie, służące za pokój dzienny. Jedynym jego atutem było wyjście na balkon, na którym z kolei stała tylko doniczka z wysuszonymi kwiatami.
- Niby dlaczego? Uważam, że to dobry pomysł. Taki swego rodzaju urlop. Moglibyśmy odpocząć i oderwać się od codziennych zmartwień. Tylko pomyśl, beztroski wypad – zachęcał z nieukrywanym entuzjazmem. Siedząc w fotelu, nachylił się ku niej, składając dłonie i opierając łokcie na kolanach. Uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Beztroski wypad z Tobą – burknęła, wyraźnie akcentując końcówkę. – Mam zrobić sobie wakacje wspólnie z Yuji’m Usami i on myśli, że by mi to na dobre wyszło – jęknęła, jakby mówiła do kogoś innego i położyła sobie dłoń na czole, odginając głowę w tył.
Yuji uniósł nieco ręce w niewinnym geście.
- Przecież nie wykorzystałbym takiej sytuacji. Znasz mnie chyba – zaśmiał się. – Z drugiej strony, skoro Kiba tak cię traktuje, masz prawo rozglądać się za kimś, kto by mógł zaspokoić twoje potrzeby – dodał beztroskim tonem, uśmiechając się chytrze.
Przez moment brunetka mierzyła mężczyznę wzrokiem, marząc brwi. Poczuł, jak po jego plecach przebiega zimny dreszcz. W tym momencie, Itami odłożyła pustą szklankę na stolik, po czym wstała z miejsca, kierując się do wyjścia.
- Pójdę już – oświadczyła chłodno.
- Hej, nie obrażaj się od razu. Wiesz przecież, że tylko żartowałem – powiedział pośpiesznie, podnosząc się z fotela i doskakując do niej. Złapał za klamkę, uniemożliwiając jej wyjście.- Pogadajmy poważnie – zaproponował.
- Nie potrzebnie tu przychodziłam. Ty mógłbyś mi tylko zaszkodzić – warknęła, po czym mocnym ruchem odepchnęła go na bok i wyszła.
Yuji przez chwilę wpatrywał się w zamknięte drzwi. Wiedział, co właśnie przeżywa jego przyjaciółka. Doskonale znał jej uczucia. Była rozdarta. Nie wiedziała co robić, jak powinna się zachować.
Niekiedy żałował, że w stosunku do niej zawsze musiał być taki w porządku. Bywały chwile, że wystarczyłoby tylko jedno hipnotyzujące spojrzenie, by… Nie mógłby jednak tego zrobić. Nie chciał. To by wszystko mogło zniszczyć. Za nic w świecie nie chciałby jej stracić. Chciał by była szczęśliwa, ale nie potrafił oprzeć się wrażeniu, że właściwie kryzys w jej małżeństwie wcale jakoś specjalnie go nie smucił.

                Po co ona w ogóle do niego poszła? Przecież dobrze wiedziała, jakim uczuciem darzy ją Yuji. Pewnie nieświadomie robiła mu nadzieje, nie chcąc czuć się aż tak samotnie. Była zła na niego, ale jeszcze bardziej na siebie. Zamiast pchać się w odwiedziny do kogokolwiek powinna zająć się czymś pożytecznym. Problem polegał na tym, że nie było co robić. Nie miała czym zająć swoich myśli, nie miała czym zająć rąk.
Nerwowo rozglądała się na boki, jakby w poszukiwaniu jakiegoś punktu zaczepienia. Czegokolwiek. Czegoś, czego mogłaby się złapać by nie utonąć. Coś co ochroniłoby ją przed powrotem do domu. Nic takiego jednak nie było. Po drodze minęła dom Haruki’ego, ale nie chciała tam teraz być. W domu Toraberu panowała ostatnio wyjątkowo depresyjna atmosfera. Tsuki był niczym brat, dla jej przyjaciela, a teraz odszedł. Ją również w jakimś stopniu dotknęła jego śmierć, ale to było nic w porównaniu z bólem Haruki’ego. Całe szczęście, że Namida przy nim czuwała. Była bardzo cierpliwa i niezwykle oddana swojemu mężowi. Nie myślała tylko o sobie, jak co poniektórzy, pomyślała Itami z goryczą.
                Zbliżała się do dzielnicy jej klanu. Ona sama mieszkała niedaleko, ale jej starszy brat zadomowił się wśród swoich pobratymców. Tam również nie miała ochoty iść. W przeciwieństwie do nastroju w domu Toraberu, u Isamu było zbyt głośno i radośnie. Niedawno państwo Yasai zostali rodzicami i jej dawna mistrzyni była przy tym  tak radosna, że aż robiło się człowiekowi niedobrze.
Minęła ozdobną bramę, oddzielającą dzielnicę Yasai od reszty wioski i automatycznie przyśpieszyła kroku. Nie chciała by ktoś ją zobaczył.
Gdy po jakimś czasie ujrzała swój niewielki domek, zastanawiała się, czy aby na pewno nie chciała jednak zostać sama. Wszyscy wkoło byli zbyt irytujący. Jakby nie mogli po prostu się zamknąć i usiąść obok.
Zacisnęła pięści, otwierając furtkę swojego ogródka. Dzięki ciężkiej pracy, jaką brał na siebie Kiba, stać ich było na taki dom, ale właściwie po co? Jego tam prawie nigdy nie było, a jeśli już, to zdawał się być nieobecny, albo zdenerwowany. Ona tym bardziej nie chciała przesiadywać tu sama.
Westchnęła ciężko, otwierając drzwi wejściowe i wchodząc do środka. Wewnątrz było zupełnie ciemno. Musiała zmrużyć powieki i zaczekać chwilę, nim jej oczy przyzwyczaiły się do panującego dookoła mroku. Spojrzała w stronę okien, pamiętając, że zostawiała je odsłonięte.
Weszła głębiej, w powietrzu czuć było dym. Czyżby znów jakiś wypadek przy gotowaniu? Pomyślała, idąc kilka kroków dalej i zerkając do kuchni. Tak jak myślała, na gazie stał osmolony garnek, a obok niego leżała przypalona ścierka. Ponadto wkoło widać było niedbale wytarte plamy, prawdopodobnie po jakimś sosie. Cały gaz i podłoga były upaćkane lepką masą.
Westchnęła  z rezygnacją, odpychając się dłonią od ściany i zmierzając do znajdującego się naprzeciw salonu. Szła w stronę sofy, po drodze zbierając różne części garderoby, porozrzucane na podłodze. Gdy doszła do celu, spojrzała z troską na śpiącego męża. Oddychał głośno z otwartymi ustami. Miał na sobie samą bieliznę, a przykryty był cieniutkim kocykiem.
Itami schyliła się, aby podnieść butelkę, po czym odwróciła się, by ogarnąć nieco śmieci, znajdujące się na stole.
Nagle poczuła, jak ktoś obejmuje ją w pasie i ciągnie do tyłu.
- Gdzie znów byłaś?- jękną nieprzytomnie, pociągając dziewczynę jeszcze mocniej.
- Śpij, ja musze tu posprzątać – odparła automatycznie. Inuzuka wydał z siebie pomruk niezadowolenia, po czym szarpnął dziewczynę tak mocno, że ta upadła na sofę, wypuszczając wszystko z rąk.
- Będę robił co zechcę – warknął gniewnie, a po chwili uśmiechnął się pijacko, mierząc ją wzrokiem.
- Zupełnie ci już odbija – skwitowała i chciała wstać, jednak chłopak trzymał ją w żelaznym uścisku.
- No i tak to z tobą jest. Wiecznie narzekasz, że nie poświęcam ci dość czasu, a kiedy chcę trochę z tobą się zabawić, ty mówisz, że mi odbija – mówił niezbyt wyraźnie. Znów na nią spojrzał i uśmiechał się błogo, odgarniając jej włosy z twarzy.
- Ten Ben z mojego oddziału jest idiotą. Chwalił się, że ma najseksowniejszą żonę na świecie, jakby nigdy nie widział ciebie – powiedział zmęczonym głosem i zaczął całować ją po szyi. Itami wstrzymała oddech, czując obrzydliwy odór alkoholu bijący od jej męża. Delikatnie, acz stanowczo wyswobodziła się z jego ramion, a gdy poczuła, że jego uścisk słabnie, szybko wstała i odeszła kawałek od kanapy. Kiba upadł zmęczony na sofę, znów jęcząc coś nie zadowolony.
- Dobra! Wracaj sobie do tych garów i sprzątania! – wrzasnął nagle, podnosząc się i chwiejnym krokiem zmierzając do sypialni. – Tam jest w końcu miejsce kobiet, prawda?! Idź i się zabaw!
Brunetka nic nie mówiąc odprowadziła go wzrokiem. Kiedy zniknął za drzwiami, zabrała się za porządki.

                Kolejny dzień minął jej równie szybko, jak poprzednie. Pod wieczór siedziała samotnie w kuchni, grzebiąc widelcem w swoim talerzu. Spojrzała na puste miejsce naprzeciwko i zimną już potrawę. Właściwie, dziwiła się sama sobie, że wciąż przygotowuje kolację dla dwojga i z cichą nadzieją liczy na jego wcześniejszy powrót w dobrym nastroju.
Oparła się łokciem o blat stoły, pochylając nieco głowę. Może wyrwanie się z wioski na kilka dni, to nie taki głupi pomysł, myślała. Wątpiła jednak, by w jakikolwiek sposób mogło to poprawić ich obecną sytuację. Uważała, że najlepszym rozwiązaniem byłaby długa i szczera rozmowa.
Szczerze nienawidziła wychodzić na słabą, wyciągać pierwsza rękę i mówić o swoich uczuciach. Wiedziała jednak, że tym razem inaczej się nie da. Kochała Kibę. Mimo wszystko, nigdy nie przestała go kochać. Jakaś jej cząstka, bała się jednak, że być może on… że już nie…
                Odłożyła gwałtownie widelec na stół, jednocześnie wstając z krzesła. Spojrzała na zegarek, wiszący na ścianie. Było wpół do dziewiątej wieczorem. Kiba powinien już skończyć pracę. Jeśli więc poszłaby teraz do niego, nie miałby jeszcze czasu nic wypić. Byłby trzeźwy i być może udałoby się go nakłonić do rozmowy.
Nim do końca sprecyzowała swój plan, zaczęła już szykować się do wyjścia.
A co jeśli będzie w złym humorze, myślała. Zajrzała do kuchni, ponownie rzucając okiem na zimną kolację. Szybko postanowiła ją podgrzać i zapakować.
Wkładając ciepły pojemnik do torby, uśmiechnęła się czule.
-Przez żołądek do serca, co? – zaśmiała się smutno.
Założyła na siebie cienki płaszcz. Torbę przewiesiła prze ramię, po czym wyszła z domu.
Idąc ciemną już uliczką, słyszała z oddali muzykę i głośne śmiechy. Przyśpieszyła kroku, chcąc jak najszybciej dotrzeć do głównej siedziby. Uśmiech sam cisnął jej się na usta, gdy mimowolnie układała w głowie najlepsze scenariusze.
Dlaczego wcześniej nie wpadła na to, by złapać go tuż po pracy i zmusić do poważnej rozmowy? Kiba nie jest głupi, ani nieczuły. Jest przepracowany, a alkohol nie działa na niego najlepiej. Jedni piją na wesoło, inni robią się agresywni. Jej mąż zdecydowanie bardziej podchodził pod tych drugich. To nie była jego wina, że tak się zachowywał. Zapewne sam czuł się zagubiony i nie mógł sobie z tym poradzić. Zawsze w ich związku, to on pierwszy wyciągał dłoń na zgodę. Dlaczego tak miałoby być ciągle? Powinna udowodnić mu, że jej równie mocno zależy, że potrafi schować swoją dumę i przyznać się do problemów.
Przez chwilę miała wrażenie, że wszystko co złe, już wkrótce się zakończy. Powie mu co czuje. On przeprosi i wyzna w czym tkwił problem. Ona również okaże skruchę. Obejmą się. Pocałują. Wrócą szczęśliwie do domu.
                Zwolniła nieco, rozkoszując się nocą. Niebo było usłane gwiazdami. Mimo świateł, dochodzących z  pobliskiego lokalu, prezentowało się niezwykle romantycznie.
- Zgubiłaś się, maleńka? – Usłyszała nagle przepity głos, tuż za plecami. Gwałtownie odwróciła się, po czym ujrzała przed sobą nieznanego jej mężczyznę. Nie był zbyt wysoki, ani przystojny. Wyglądał na kogoś, kto zbliża się już do czterdziestki.
Itami skrzywiła się nieznacznie, robiąc krok w tył. Odór, jaki poczuła od nieznajomego natychmiast wywołał u niej mdłości. Nie chciała nawet z nim dyskutować, powoli odwróciła się i chciała iść dalej, kiedy nagle poczuła uścisk na nadgarstku. Z trudem powstrzymała się, by nie złamać natrętowi ręki.
- Jaka nie kulturalna – burknął zgorszony. – Mama nie pozwoliła ci rozmawiać z nieznajomymi? – zaśmiał się.
- Stary, co ty tu wyprawiasz? – Do ich uszu doszedł kolejny głos. Młoda kobieta spojrzała w bok, widząc nadchodzącego blondyna. Poczuła wielką ulgę, gdy rozpoznała w nim kolegę z pracy swoje męża.
- Ben – westchnęła i jednym, sprawnym ruchem, uwolniła się z uścisku obcego mężczyzny.
- To przecież żona Kiby Inuzuki – wyjaśnił Ben, kładąc tamtemu dłoń na ramieniu. Straszy, pijany mężczyzna zaskoczony spojrzał na brunetkę. Zmrużył oczy, marszcząc brwi i robiąc groźną minę.
- Inuzuka – warknął, mierząc ją od stóp do głowy. Itami miała wrażenie, że widzi w jego spojrzeniu odrazę. Odruchowo spojrzała na siebie, odsuwając się jeszcze bardziej od mężczyzn.
- Lepiej idź już do domu – odezwał się znów blondyn.
Niedoszły czterdziestolatek, splunął gdzieś w bok, po czym bez słowa odwrócił się i ruszył przed siebie. Nie udał się jednak w kierunki swojego domu, ale wszedł z powrotem do baru.
- Skończyliście już pracę? – zapytała, gdy zostali sami. Ben spojrzał na nią podejrzliwie.
- Jakieś dwie godziny temu – odparł beznamiętnym tonem.
Itami niepewnie zagryzła wargi, zaciskając pięść na pasku torby.
- A gdzie jest Kiba? – zapytała cicho. Mężczyzna właśnie odpalał papierosa. Zaciągnął się i z głośnym westchnięciem wypuścił dym z ust.
- W środku – powiedział, wzruszając przy tym ramionami. – Lepiej idź do domu i tam na niego czekaj. Faceci nie lubią, jak żonki robią im obciach przed kumplami – poradził, ponownie się zaciągając.
Brunetka zadrżała, spuszczając głowę i garbiąc się lekko. Niepewnie spojrzała na wejście do lokalu, z którego właśnie wychodziła jakaś młoda dziewczyna. Była szczupła i wysoka. Ubrana w kusy strój i buty na wyjątkowo wysokich obcasach.
Itami wzięła głęboki oddech, po czym nie zważając na nic, ruszyła w kierunku baru.
Drzwi były wielkie i ciężkie. Wchodząc do środka, od razu poraziło ją jaskrawe światło, kolorowych reflektorów. Lokal był połączeniem baru z dyskoteką. Na środku sali znajdowała się specjalna podłoga, która od czasu do czasu połyskiwała różnymi odcieniami.  Mimo wczesnej godziny, tańczyło już tam dosyć sporo ludzi.
Gdzieś z boku, znajdował się stół do bilarda, a kawałek dalej kilka stolików z krzesłami i bar, który obecnie był oblegany przez kilkanaście osób.
Mimo głośnej muzyki, Itami usłyszała głośnie śmiechy dochodzące właśnie stamtąd. Powoli, brzegiem sali szła do przodu. Nie czuła się tu dobrze. Nie lubiła takich miejscy, wypełnionymi obcymi ludźmi.
Gdy tłum się nieco rozstąpił, ujrzała jego. Przy samym barze, otoczony gromadką kumpli stał Kiba. Śmiał się i mówił coś do kogoś.
Brunetka przystanęła, przyglądając się uśmiechniętemu mężowi. Brakowało jej tego widoku.
W pewnym momencie, niewielki tłum, który go otaczał zaczął głośno nawoływać i klaskać w dłonie. Zdawało się, że czemuś kibicują. Kiba trzymał w dłoni butelkę. Z odległości, gdzie stała Itami, nie widziała ile znajduje się w niej alkoholu. Patrząc jednak na podekscytowanie jego towarzyszy, było go tam dosyć sporo.
Inuzuka uspokajał przez chwilę wszystkich, gestem ręki, po czym przyssał się do butelki, a znajomi zaczęli z entuzjazmem wykrzykiwać jego imię. Jakieś dziewczyny piszczały z zadowoleniem . Czyjś głos, co chwilę wykrzykiwał te same przekleństwa. Jeszcze ktoś inny, z głębokim przekonaniem powtarzał, że za chwilę wszyscy ujrzą, co Kiba jadł dziś na obiad.
Brunet odchylił się do tyłu, tak bardzo, jak tylko był w stanie, ani na moment nie odrywając od siebie butelki. Chwilę później, wyprostował się gwałtownie, otarł usta ręką i zachwiał się niebezpiecznie. Kiedy odzyskał równowagę, z hukiem odstawił butelkę na blat baru i wykrzyknął coś głośno, wykonując gest zwycięstwa.
Itami pomyślała, że i tak już nici z ich rozmowy, więc równie dobrze mogła sobie pójść. Już chciała odchodzić, kiedy na jej oczach, jakaś młoda dziewczyna z wielkim biustem doskoczyła do jej męża, całując go bez krępacji.
Brunetka zacisnęła pięści, mając ochotę zniekształcić nieco szczękę tej latawicy, kiedy nagle Kiba stanowczo odsunął ją od siebie. Poczuła wyraźną ulgę i swego rodzaju dumę z męża, jednak on wciąż trzymał nachalną dziewczynę za ramię.
Itami widziała, jak uśmiecha się zadziornie, mierząc swoją fankę łapczywym wzrokiem i wyraźnie zatrzymując się na jej dekolcie.
Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko, a młoda pani Inuzuka miała wrażenie, że znalazła się w zupełnie innym świecie. Jakby nagle jakaś niewidzialna ściana oddzieliła ją od ludzi, którzy znajdowali się dookoła. Nie słyszała już muzyki. Nie słyszała krzyków i śmiechów. Jedyne co do niej teraz docierało, to widok jej męża, przyciągającego do siebie tę piękną dziewczynę i zachłannie wbijającego się w jej usta. Objął ją i całował mocno i namiętnie.
Stała i patrzyła na to wszystko. Zaledwie kilka metrów dalej.
Poczuła jak wzbiera w niej złość. Gniew. Miała wrażenie, że pulsuje jej w głowie, wywołując atak bolesnej migreny. Odwróciła się szybko, czując mdłości.
Musiała wyjść stamtąd. Musiała opuścić to miejsce jak najszybciej. Tego było już za wiele.

                Gdy weszła do domu, od razu skierowała się do sypialni. Nerwowo otworzyła szafę z ubraniami, przez przypadek wyłamując drewniane drzwiczki. Objęła ramionami wszystkie ubrania, jakie wisiały w szafie, po czym wyrzuciła je na łóżko, stojące tuż za nią. Kilka rzeczy leżało na dnie mebla, ale i je od razu wyrzuciła za siebie. Spojrzała na puste wnętrze, wyraźnie czegoś szukając. Uniosła wzrok i poczuła, jak złość uderza w nią z ponowną siła.
- Co za idiota położył mój plecak tak wysoko?! – wrzasnęła zdenerwowana. Stanęła na palcach, wyprężając całe swoje ciało i wyciągniętą ręką, starała się dosięgnąć zguby.
W tym momencie zauważyła, że jej skóra przybrała nienaturalnie blady kolor, a sama ręka drży niemiłosiernie. Szybko cofnęła dłoń, obejmując się rękoma. Odwróciła się gwałtownie i szybkim krokiem, podeszła do łóżka, siadając na nim.
Kołysała się roztrzęsiona, wlepiając wzrok w podłogę.
- Nie trać kontroli, nie trać kontroli – powtarzała szybko. Zacisnęła zęby i powieki, czując jak przypływ bólu, przebiegający przez całe jej ciało. Zawsze tak było, ilekroć coś zdenerwowało ją ponad miarę. Była jinchuuriki, która mimo, ze może używać mocy bestii, nie potrafi zbyt dobrze nad nią panować. Nie ważne co się działo, nie mogła sobie pozwolić, by opanowała ją żądza niszczenia.
Nerwowo nabierała powietrza, a po jakimś czasie jej oddech zrobił się nieco wyrównany. Drżenie powoli ustawało, a ból głowy zastąpił jeszcze gorszy ból w piersi. Nie była już wściekła. Złość gdzieś się ulotniła. Teraz miała ochotę tylko płakać. Zwinęła się w kłębek, kładąc na rzeczy, które wcześniej rzuciła na łóżko. Z oczu płynęły jej łzy, a z gardła wydobywały się ciche jęki.
Nie trwała jednak długo w tej pozycji. Nie przestając płakać, zaczęła spokojnie wykonywać, wcześniej zaplanowane czynności. Przysnęła krzesło do szafy, by móc sięgnąć swój plecak. Rzuciła go na podłogę, po czym zeskoczyła i biorąc go w ręce, zaczęła krążyć po domu, ładując do środka przydatne rzeczy. Ubrania, jakieś kosmetyki, broń, jedzenie, trochę gotówki.  Gdy bagaż był już gotowy, postanowiła jeszcze wziąć szybki prysznic. Następnie ubrała jakieś wygodne odzienie, splotła włosy w warkocz i zarzuciła plecak na ramię. Rozejrzała się po salonie, przez chwilę o czymś myśląc. W końcu zdecydowała się wciąć kartkę i ołówek, by zapisać kilka słów. Liścik położyła w widocznym miejscu, po czym opuściła dom.

***

                Obudziły go promienie słońca, wpadające do pokoju przez nie zasłonięte okno. Z irytacją otworzył jedno oko, naciągając na głowę jakiś materiał, który akurat miał pod ręką. Leżał tak jeszcze przez kilka chwil, aż zdał sobie sprawę, że od dłuższego czasu, coś boleśnie dusi go w biodro. Usiadł na łóżku, lekko zamroczony, sprawdzając ręką, co też mogło mu tak przeszkadzać.
Zdziwiony, spojrzał na drewniany wieszak, który znalazł pod sobą. Zamrugał kilkakrotnie, po czym rozejrzał się dookoła. Poderwał się z miejsca, robiąc kilka kroków do tyłu, aby mieć lepszy widok na cały pokój. Przez chwilę wątpił, czy aby na pewno znajduje się u siebie w domu.
Drzwi od szafy były wyłamane, a wszystkie rzeczy porozrzucane na łóżku i podłodze. Czyżby ktoś się do nich włamał i czegoś szukał? A może to była jego robota?
Niewiele pamiętał z wczorajszego wieczoru. Złapał się ręką za głowę, próbując przypomnieć sobie jak najwięcej.
Zaraz po pracy, wybrał się ze znajomymi na imprezę. Świetnie się bawił. Było zabawnie. Pamiętał nawet jakąś ślicznotkę, która go pocałowała. Musiał przyznać, że była naprawdę urocza, chociaż aż tak mu się nie spodobała. Miała za krótkie włosy. No i była za wysoka. On zdecydowanie preferował niskie osóbki. Właściwie jej zapach też go drażnił. Zbyt wyperfumowana, a on uwielbiał naturalną woń kwiatów.
Później musiał urwać mu się film, bo nie pamiętał jak wrócił do domu. Skoro jednak był tutaj, to najwyraźniej do niczego nie doszło.
                Leniwie zaczął zbierać rzeczy na jedną kupkę, cały czas myśląc o wczorajszym wieczorze. Miał wrażenie, że coś mu umknęło. Nie dawało mu to spokoju.
Po chwili, gdy uświadomił sobie, jak bardzo jest spragniony, odłożył sprzątanie na dalszy plan i udał się do kuchni. Chwycił butelkę z wodą, która stała na szafce i zwilżając swoje zaschnięta gardło, wszedł do salonu. Krążył bez celu, aż nagle jego wzrok przykuła karteczka, leżąca na stoliku. Chwycił ją i zaczął czytać, a jego źrenice z każdym słowem stawały się mniejsze. Zgniótł w dłoni kawałek papieru, szybkim krokiem wracając do sypialni. Spojrzał na szafę, na której zawsze leżał plecak Itami.
Nie było go tam, więc zaczął szukać w stercie rzeczy. Po chwili się poddał i rozpoczął nerwowe przeszukiwanie innych miejsc w domu. Brakowało jej kosmetyków, kilku sztuk ubrań, zabrała nawet trochę broni z ich magazynku i dwa zwoje. Nie był pewien, czy nie brakuje czegoś jeszcze, ale to mu wystarczało by mieć pewność, że… odeszła.
Zestresowany, usiadł na sofie w salonie i schylił się, obierając głowę na kolanach. Kołysał się do przodu i do tyłu, ponownie wracając wspomnieniami do wczorajszej nocy.  
Co się wydarzyło? Co takiego zrobił? Czyżby Itami czuła, co on wyprawia? Nie był to w końcu pierwszy raz, kiedy całował się z inną kobietą, ale nie uważał tego za zdradę. Nigdy przecież nie poszedł z żadną inną do łóżka, a przecież mógłby. W końcu w ich związku nie układało się ostatnio najlepiej. Itami była strasznie nerwowa i jakby specjalnie niekiedy starała się go rozdrażnić.
Zdawał sobie jednak sprawę, że i on nie był bez winy. Może rzeczywiście trochę ją zaniedbywał? Zamiast spędzić z nią wolny wieczór, on szedł na piwo z kumplami. Nie raz serce ściskał mu żal, kiedy wracając do domu, widział w kuchni swoją zimną kolację, zawsze tak starannie przygotowaną i oczekującą jego powrotu. Ile razy stał nad swoją śpiącą już żoną i ze smutkiem spoglądał na jej zmartwioną twarzyczkę. Często nie miał serca zakłócać jej sny, więc brał po prostu koc i poduszkę, po czym kładł się na kanapie w salonie. Robił to, bo następnego dnia musiał wstać bardzo wcześnie. Czy to możliwe, że i taki przejaw troski, ona mogła zinterpretować zupełnie inaczej?
Czy odeszła, bo czuła się samotna?
Ponownie spojrzał na zgniecioną kartkę. Dlaczego akurat teraz? Dlaczego tak nagle?
                W pewnym momencie, otworzył szeroko oczy, ponosząc nieco głowę. Niewyraźnie obrazy, migały mu w pamięci bez ładu i składu. Ben… Ben coś mówił. Coś jak… twoja żona cię szukała.
Czy to oznaczało, że… że Itami była tam zeszłego wieczoru? Była. Widziała go.
Poderwał się z siedzenia, cały drżąc. No tak! Był taki moment! Pamiętał tą króciutką chwilę, kiedy… kiedy poczuł… wśród smrodu dymu i alkoholu… przez ułamek sekundy… poczuł przyjemny zapach kwiatów.

                Zanim dzień zdążył rozpocząć się na dobre, on wyruszył z Konohy. Zdążył tylko zameldować u Hokage, że ma do załatwienia pilną sprawę i nie będzie go przez kilka dni. Prosił również, by ktoś zajął się przez ten czas Akamaru. Po ostatniej misji, miał problemy z łapą i tylko by go spowalniał. Poza tym, przecież nie szedł walczyć. Albo raczej, nie szedł na spotkanie z wrogiem. Walczyć owszem, będzie walczył. Musi przecież walczyć o swoją Itami.
                Biegł od dłuższego czasu, bez wytchnienia. Doskonale czuł jej zapach. Gdyby bardzo chciała, mogłaby się ukryć nawet przed nim. Wtopiła by się w naturę, nie będąc wykrywalną dla nikogo. Nie zrobiła jednak tego. Zastanawiał się, czy to możliwe, że widziała iż za nią wyruszy i chciała, żeby ją odnalazł? Nie. To nie było w stylu Itami. Ze smutkiem musiał przyznać, że bardziej prawdopodobną wersją było to, że po prostu nawet nie wierzyła, że będzie chciał jej szukać.
Przeklinał się  w myślach za to, jaki był okropny. Wystarczyło przecież tak niewiele, by temu zapobiec. Po co mu to było? Czy tak źle miał przy niej? Przecież ją kochał. Po tylu latach wciąż uważał ją za najpiękniejszą istotę na świecie.
Dlaczego więc zachowywał się tak, a nie inaczej? Chciał coś udowodnić? Sobie samemu, kolegom z pracy? Sukcesy zawodowe i towarzyskie pochłonęły go bez reszty. Wstydził się tego, że był tak łasy pieniądze i popularność.
Co mógł jednak teraz począć? Znajdzie ją i będzie błagał o wybaczenie. Co jak co, ale to małżeństwo z nią było najlepszą rzeczą, jaka go w życiu spotkała. Nie mógł pozwolić, by tak to się skończyło. Nie chciał tego.
                Przyśpieszył jeszcze bardziej, zaciskając pięści. Nie ważne, gdzie teraz jest, co robi i o czym myśli. On nie pozwoli jej odejść. Nie po tym, co razem przeszli. Jak wilk, będzie walczył o swoją wybrankę. 
cdn.

**********************

Miał być baaardzo długi rozdział, ale postanowiłam podzielić go na dwa ;*
I tak jest dłuższy niż poprzedni! No i mniej dialogów!
Chciałam coś dodać jeszcze w tym tygodniu, a nie wyrobiłabym się chyba z całością.
Kolejny za to, postaram się dodać równie szybko. Zakończą się retrospekcje i powrócimy do teraźniejszości.
Swoją drogą... Wyszły z tego jakieś okruchy życia, co?^^"
No nic.
Przy okazji, życzę Wam Wesołych Świąt, dobrego jajcunia, bitwy na śnieżki w lany poniedziałek i ogólnie, pięknej wiosny!
Pozdrawiam!

12 komentarzy:

  1. Ja Cię chyba... I po co dzieliłaś to na dwa? Teraz jestem rozbita, bo ten rozdział był zdecydowanie za dobry i za krótki. Serca nie masz, w dodatku w święta...

    A tak na poważnie, to ten rozdział naprawdę był genialny. Zdaje mi się, że z notki na notkę się rozwijasz i to jest piękne, bo jeszcze przyjemniej spędzam czas przy Twojej lekturce. Wgl teraz dopiero, po tym rozdziale, widzę jaki postęp zrobiłaś od "Onetowskiej Itami". Piszesz o wiele dojrzalej, a sama fabuła też jest poważniejsza. I to jest takie fajnie, bo znowu przypominają mi się te stare czasy *,* Kiedyś takie dziecinne podejście do wszystkiego, a teraz takie ładne historie, poważne, wzruszające (ale o tym za chwilę) i tak ładnie napisze, jakbym ulubioną książkę czytała <3 achh...

    Ale przechodząc już do samej fabuły...
    To był taki smutny rozdział. W pewnym momencie już tak współczułam Itami (tak, jestem empatyczna), że prawie się nie popłakałam. Uratowało mnie wtrącenie, ze przypadkowo wyrwała drzwi szafy, bo to mnie z kolei niepoprawnie rozbawiło xd Ale sam fakt... Jak ona czuła się samotna. Jak cierpiała, bo jej małżeństwo się rozpada. A gdy chciała już wyciągnąć rękę, zawalczyć... Inuzuka wszystko spieprzył, całując tą lafiryndę! No... aż brak mi słów na niego! NIGDY, odkąd czytam Twoją twórczość, nie pomyślałabym, że Kiba w Twoim wydaniu jest zdolny do czegoś takiego! Tu mnie zaskoczyłaś, chociaż nie jestem pewna czy pozytywnie. Tak mnie to wkurzyło, poruszyło... ghmm. Niby ją kocha, ponad życie itp., niby stara się jej nie ranić, niby jest czuły, bo nie chce jej budzić rano i wieczorem (do dupy wytłumaczenie!), a tak naprawdę cały czas ją rani! No przecież jak ona musiała się czuć, widząc, że nawet nie chce już z nią spać. I potem zobaczyła ten pocałunek... Itami jest silna, ale nawet on zareagowała na to płaczem. A nawet gorzej, bo ledwo zapanowała nad demonem. I uciekła.. do Suny, tak? Kankuro, Itami, zmierzający Kiba... aż się boję następnego rozdziału o.o Bo zważając na reakcję Kiby na wizytę Pana No Sabaku w Konoha, to przyszły rozdział dużo zamiesza w opowiadaniu, mam rację?

    Ach, no i nie wiem co dalej mam napisać ;< Ale to aż cud, że Kiba łaskawie postanowił wyruszyć za Itami! Ugh, czemu on w moich oczach traci, a Yuji zyskuje? Tak, Yuji w tym rozdziale nie wkurzył mnie tak bardzo, bo 1. albo był przytłoczony przez złą sytuację rodziny Inuzuka albo 2. słowa "mam zimne piwo" mnie urzekły xd No nie ważne ;p

    Rozdział świetny, jak dotąd najlepszy, który się pod tym adresem pojawił ^^ I coś czuję, że jutro znowu go przeczytam... tak, tak mam, że jak coś mi sie podoba, to dwa razy czytam dla utwierdzenia tego efektu ;D No nic.

    Pozdrawiam i WENY! ;**
    P.S. "pięknej wiosny" pffff........

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, czyż nie piękną wiosnę mamy tej wiosny? Albo raczej zimę? Ważne, że są święta i nasze serducha są gorące, o! xD

      Co do ogólnego wpływu tych retrosów na resztę fabuły. Nie sądzę, by tamtejsze wydarzenia miały jakiś większy wpływ na całość. Będą co prawda oddziaływać na niektórych bohaterów (nie tylko Itami i Kibę;>), ale nad ogólnym sensem nie będą miały aż takiego znaczenia.
      Właściwie można by to uznać za takie dopowiedzenie. Wiem, że czasem za mało skupiam się na uczuciach bohaterów, więc teraz jest szansa by lepiej zrozumieć Kibę i Itami, no i wiedzieć, że nie zawsze było tak sielankowo ;)
      Kiba? Wiesz jak ja się starałam, by w gruncie rzeczy nie wyszedł na ostatniego dupka? xD Jest ciężko, w końcu to facet xD
      No i wiedzę, że przekonujesz się powoli do Yuji'ego, co mnie niezmiernie cieszy. Mam tylko nadzieję, że swojej niechęci z pana Usami nie przeniesiesz do pana Inuzuki ^^
      No i tak, kolejny rozdział szykuje się na jakiś armagedon uczuć. Obym zdołała to wszystko, co mam w głowie, ubrać w słowa!

      Cóż no... dziękuję Ci bardzo za te wszystkie miłe słowa ;*
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Moja droga... Nie wyszły żadne okruchy życia - ja już Ci to przecież powiedziałam. Jeśli stworzyłaś bohaterów musisz opisywać ich życie. O to tu chodzi. Dzięki temu Twoje opowiadanie jest ba, ciekawe, i druga sprawa - naturalne. Poza tym takie sceny naprawdę dobrze Ci wychodzą. Wciągają. Ogólnie moim zdaniem było stanowczo za krótko, bo rozdział przemknął mi jak kropla deszczu. Naprawdę. Zastraszająco szybko go przeczytałam i aż się zdenerwowałam, że mi go ucięłaś.;D Generalnie było opisowo! ;D I to lubimy. Zaczynasz się wprawiać. Pamiętam jak kiedyś Twoje opowiadanie było na wylot przesycone dialogami, a opisy wkładałaś jedynie w sceny walk i potyczek. Teraz jest inaczej. Skupiasz się na emocjach, na psychice i na samych myślach. Zadajesz pytania, frustrujące pytania. I wychodzi Ci to fantastycznie. Ja nie wiem czy Ty się dużo książek naczytałaś, czy po prostu to jest wprawa... ale opisy nie nudzą i naprawdę... tylko pogratulować efektów pracy. ;) Sądze, że jak już napiszesz coś swojego to będzie to tylko i wyłączeni efekt Itami - bo ona cię rozwija. Ostatnio przejżałam starsze rozdziały ( z nudów ;D ) i taka cicha refleksja mnie naszła. Bądź co bądź ale to ja jestem tą, która obserwowała jak z nieudolnej pisareczki wyrosła pisarka. Widziałam wszystko co się zmieniało, co poprawiałaś i ulepszałaś.
    Mówiłam, że uwielbiam tą serie Itami? Bardziej niż poprzednie - to bez porównania.
    Co do fabuły - NIE MOGĘ CI TAK KADZIĆ, NO! Jeszcze mi się tam rozleniwisz i dopiero będę miała Cię na sumieniu.;D
    Przedstawiłaś wszystko fajnie. Kiba - zapracowany, osiąga swoje cele w karierze, koledzy i ich wpływ... Nie! Nie no nie mogę po kolei! SCENA W BARZE BYŁA PRZE!;d Na początku zwątpiłam - bo ukazałaś Itami jako taką skruszoną, smutną... w ogóle bez pazura i myślałam, że posłucha tego śmiesznego Ben'a i pójdzie do domu, ale weszła.. uf.
    Co prawda myślałam, że zrobi mu scenę o której on nie będzie potem pamiętał ale wybaczam Ci to... ze względu na jakość. i tak się dlugo nad tym nie zastanawiałam, bo za bardzo byłam ciekawa co będzie dalej. Podobała mi się też scena jak jej furia osiągnęła taki stopień, że Hoko dawał o sobie znać. Mogłaś troszkę bardziej to opisać - oddałabyś trochę dramaturgię, rozpacz. Za mało było tej rozpaczy. osobiście, moją ogromną fobią jest zdrada i po prostu nie wyobrażam sobie tego bólu... więc tutaj miałaś szerokie pole do popisu, ale w sumie możesz jeszcze to oddać w następnym rozdziale - może tak naprawdę to do niej jeszcze AŻ TAK nie docierało? Czasem tak jest, że jak złość osiąga już maximum, to na początku jest tzw. wyparcie, albo śmiech... albo jeszcze inne rzeczy. Wyobrażam sobie jak musiało to podziałaś na taką drobną istotkę jak ona? Nawet jeśli od zawsze kreowała się na silą i wytrzymałą... Jest kobietą i tutaj wyraźnie to pokazałaś. Kocha, tęskni i cierpi.
    A z Kiby to niezły palant. Sprytnie to zrobiłaś - ten alkohol, to, że on zmienia człowieka. Dzięki temu nadal kocham Kibe i jestem w stanie mu to wybaczyc.;D

    Jezu, czy ja piszę w ogóle składniowo? Jeśli nie to przeprasza. Po prostu takie refleksje mnie naszły teraz. XD Ciągle o tym myślę i co się wydarzy w Sunie.

    Aż zapomniałam z wrażenia o Yuji'm wspomnieć O,O od razu wiedziałam, że to on, bo tekście
    "Mam piwo..." ;d

    Dzisiaj tak krócej, bo rozdział miał tak naprawdę jeden wątek i to co chciałam to powiedziałam, a nie chce wypisywać bzdur. Mam nadzieję, że śpieszysz mi z kolejnym rozdziałem! ;D

    Moja biedna Itamulka :(

    OdpowiedzUsuń
  3. ... Hahha, przeczytałam komentarz i natknęłam się na słowo "Suna" Skąd ja wiem, że ona tam pojechała, poszła?:d Jezu, jak to mówić?:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, no nie mam pojęcia skąd Ty Sunę mogłaś wytrzasnąć? Może stąd, że wcześniej była mowa o Kankuro? Uznajmy, że to przez to xD
      Co do opisów... Rozdział akurat przedstawiający w większym stopniu uczucia Itami, stąd tyle opisów. Była sama i tylko w niektórych momentach stykała się z innymi osobami. Czy kolejne będą równie rozbudowane? Przyznam, że nadal mam z tym problem, ale się staram ;D
      Co jeszcze? Cieszę się, że jesteś w stanie wybaczyć Kibie. Zależało mi, by czytelnik był w stanie dać mu drugą szansę.

      No i to całe kadzenie, to mi nie przeszkadza xD Prędzej mnie zmotywujesz, aniżeli rozleniwisz. Krytyka jednak zawsze spoko ;)

      Dzięki za komentarz!
      Pozdrawiam! ;*

      Usuń
  4. Rozdział... Po prostu genialny. Siedziałam jak zahipnotyzowana przed komputerem ie nie mogłam się oderwać, nawet nie zauważyłam,że się skończyło... Musiałaś to podzielić?!
    To co mi się strasznie podoba w kreacji twoich postaci to to, że nie robisz z nich nieszczęsnych ideałów stworzonych do uwielbiania, nie ma ani jednej postaci aspirującej do roli Mary Sue, których tak bardzo nienawidzę. Przez swoje wady są ludzcy i oryginalni. Wiesz, może to dziwne, ale nie pamiętam kiedy ostatnio spotkałam się z opisem bohaterki, która jest uważana za piękną, a nie ma długich nóg, idealnych proporcji i "lśniących, błyszczących włosów opadających kaskadą na plecy" co zawsze mnie tak razi. Ech, a tak rzucając gadanie o niczym...
    Zachowanie Kiby jest niewybaczalne. Każdy reaguje na alkohol inaczej, i fajnie że to pokazałaś, ale jeśli ktoś jest po nim agresywny powinien się trzymać z daleka! I ten kontrast między trzeźwym Kibą, który kocha żonę i śpi na kanapie, żeby jej rano nie budzić, a pijanym, popisującym się przed kolegami idiotą. Pierwszy raz naprawdę wczułam się w sytuację Itami, miałam wrażenie, że wszystko przeżywam razem z nią. Podobało mi się, jak nie posłuchała Bena i poszła do Kiby - wyszedł cały jej charakter.

    Wiesz, możesz mnie za to zabić, ale w tym rozdziale pomyślałam o tym jak wyglądało by życie Itami z Yuji'm. Co prawda szybko doszłam do wniosku, że prawdopodobnie wycierpiała by jeszcze więcej, ale mi go naprawdę szkoda jest. Zwłaszcza jak widzi, że dziewczyna, na której punkcie oszalał jest nieszczęśliwa z mężem. Nie miałabym mu za złe, gdyby próbował wykorzystać sytuację.

    I to było cztery lata temu... I Namida była jeszcze kochającą żoną. Co się z nią stało?!

    No to jestem ciekawa co się wydarzy z Kankuro... Oby Kiba zdążył za nim będzie za późno.

    Wesołej końcówki świąt! Ja w przyjście wiosny już przestałam wierzyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja tu się zastanawiam, czy sanek nie wyciągnąć. Dzisiaj była w nieco dłuższej trasie, to widziałam dużo zajączków ze śniegu przed domami innych xD

      Yuji + Itami, nie Tobie pierwszej takie połączenie przyszło do głowy xD Pamiętam, że na starym blogu już ktoś o tym wspominał. Kiedyś nawet sama tak myślałam, ale jak to Yuji już raz określił, Itami może oddać serce tylko jednemu. Teraz w sumie, Yuji wydaje mi się taki za dojrzały dla niej jakby xD

      Ja również nienawidzę ideałów. Uwielbiam za to, kiedy mimo licznych wad, ktoś potrafi dostrzec w bohaterce jeszcze więcej zaleta, czy to w wyglądzie, czy w charakterze.

      Dziękuję za komentarz i również życzę pod koniec wesołych świąt ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Ale mi się ten rozdział podobał! Tyle opisów, tyle przeżyć i tak bardzo skrzywdzona Itami. Mieszaj im, mieszaj to będę ich coraz bardziej lubić.;D Jak miło, że wspomniałaś o Yoko! Ale miałam radochę czytając fragment z nią. Już nie mówiąc co było gdy w jednym zdaniu napomknęłaś, że Namida jest wsparciem dla Harukiego po śmierci Tsukiego. Właśnie... rozwiniesz jeszcze przez chwilę ich watek, czy mają już iść w niepamięć?
    Wiesz co... to co pisałaś, to wszystko było takie... prawdziwe, realne. Ja tak ci tego zazdroszczę, że...! No, zazdroszczę. Rozdział się czytało po po prostu cudownie! Uczucia Itami były takie namacalne! Naprawdę mi jej się szkoda zrobiło. Niech teraz Kiba biegnie powalczyć o Itami, bo narozrabiał! Alkohol nigdy dla nikogo nie był dobrym przyjacielem, a fałszywym. Podziwiam Itami, że to tak dzielnie znosiła biorąc pod uwagę jej silny charakterek. No i Yuji. Nawet bez napisania, że kryzys Inuzuka idzie mu na rękę, to widać. xD W dalszym ciągu czekam na tą niewiastę! Doczekam się? ;D

    Nie mam weny na komentarz, przepraszam ;< Czekam na dalszą część :) Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do tej niewiasty, to możliwe, że coś tam... kiedyś...

      Przyjaciel Alkohol jeszcze odegra swoją rolę w kolejnym rozdziale i chyba namiesza jeszcze bardziej xD

      Co do Yoko. Jak o niej pisałam, to pamiętałam, że ją lubiłaś. Możesz to traktować, jako gratis specjalnie dla Ciebie ;D
      Co do rozwinięcia wątku jej i Namidy, to nie sądzę. Chciałam tylko ukazać, że zaledwie cztery lata temu sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Namida mogła być wciąż kochającą żoną, a Yoko... no Yoko to mogła żyć.

      Dzięki za komentarz, będę się starała by inne rozdziały wychodziły nie gorzej niż ten ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. [SPAM]

    Prowadzisz opowiadanie tematyczne związanym z "NARUTO"? Autorstwa
    Masashiego Kishimoto. Nie czekaj ! Zgłoś swojego bloga do spisu
    " W świecie Narutomani! ". Zajdziesz tutaj ulubione rodzaje opowiadań
    związane z bohaterami Naruto. Twój blog może także zostać dodany do spisu i do odpowiedniej kategorii dla Ciebie! Wystarczy, że wejdziesz w zakładkę "Zgłoś się", a twój blog zostanie wpisany do Rejestru! Serdecznie Z A P R A S Z A M Y !!!

    swiat-blogow-narutomania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Będę odmienną i napiszę ci tu krótki komentarz, un! Rozdział super, a z Kiby to straszna świnia! Heh, Itami może on cię zdradził, ale… No właśnie, zdradził ją! Z powodu tego wydarzenia nie będę dzisiaj więcej mówiła 'un'… Czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  8. masz bardzo ciekawego bloga! :3
    zapraszam do siebie :
    sasuke-i-erin.blog.pl
    Dopiero zaczynam, jednak mam nadzieję, że sie spodoba.

    OdpowiedzUsuń