"Odkąd los rzucił nas tu na Ziemię,
olśniewa wzrok słoneczny blask.
Jest tu więcej dróg, niż ktoś przejść by je mógł,
więcej spraw, niż ogarnąć się da.
Istnienia sens, jak pojąć gdy,
wokół nas niezbadany lśni ląd.
Ale Słońca twarz hen, nieba lazur się pnie,
to lśniąc to nie, nieskończony ciąg."
olśniewa wzrok słoneczny blask.
Jest tu więcej dróg, niż ktoś przejść by je mógł,
więcej spraw, niż ogarnąć się da.
Istnienia sens, jak pojąć gdy,
wokół nas niezbadany lśni ląd.
Ale Słońca twarz hen, nieba lazur się pnie,
to lśniąc to nie, nieskończony ciąg."
~*~
- I wtedy
piękna i silna królowa, obroniła małego chłopczyka przed zły potworem. Potem
chłopczyk był wesoły i już się nie bał, a piękna i silna królowa była
codziennie obok niego i przez to chłopczyk mógł być zawsze dzielny. Koniec –
Mała dziewczynka o krótkich, brązowych włosach, dotknęła rączką brzucha swojej
matki, gładząc go delikatnie.
- Bardzo
ładnie, kwiatuszku – odezwała się czule kobieta, uśmiechając się do córki.
Był
słoneczny i ciepły poranek. Itami wraz z córką od jakiegoś czasu miały zwyczaj
wcześnie wstawać i zaraz po śniadaniu wyruszać na spacer. Ich ulubionym
miejscem była polana na skraju lasu. Odosobniony zakątek, z którego było blisko
do domu.
Szmaragdowe
oczy kobiety spojrzały na dziecko z miłością. Była idealna, myślała za każdym
razem gdy patrzyła, jak córka grzecznie się bawi.
Tia, bo tak
miała na imię trzyletnia pociecha Itami, była niezwykle żywotnym dzieckiem.
Ciężko jednak określić, w którego z rodziców się wdała. Zarówno kobieta
pochodząca z klanu Yasai, jak i mężczyzna z klanu Inuzuka byli osobami, którym
ciężko było usiedzieć w jednym miejscu. Nic więc dziwnego, że owoc ich miłości
był czasem męczący nawet dla młodych rodziców. Wśród rówieśników, Tia także
była nie do zdarcia. Itami niekiedy zostawiała córkę w przedszkolu. Nie
dlatego, że nie miał kto się nią zająć, lecz po to, by dziewczynka uniknęła w
życiu podobnej samotności, którą niegdyś doświadczyła jej matka. W głębi serca,
kobieta stale czuła niepokój o przyszłość córki, mimo iż doskonale wiedziała,
że już teraz jej ukochane maleństwo otaczają ludzie darzący ją szczerą
miłością.
Małej
Inuzuce nie doskwierała więc samotność. W przedszkolu było wiele dzieci
przyjaciół jej matki. Ulubioną koleżanką Tii okazała się Yo Lee. Córka Rock’a
Lee, której nawet Tia nie potrafiła dogonić. Oprócz niej, do jednej grupy
należał także syn Neji’ego Hyuugi i Tenten – Renji Hyuuga. Chłopiec otrzymał
imię na cześć kuzyna Itami- Ren’a Yasai, który niegdyś ocalił Neji’ego przed
śmiercią.
Starsze
dziecko Sasuke i Sakury, syn Isamu i Kin, a także od niedawna córka Temari i
Shikamaru, którzy postanowili już na stałe przenieść się do Konohy. Ta trójka
była rok starsza od dziewczynki Inuzuka. Mimo to również często się spotykali,
gdy ich rodzice spędzali wspólnie czas. Tia Inuzuka była więc nie tylko
ruchliwym dzieckiem, ale także z łatwością zaskarbiającą sobie przyjaźń innych.
Była radosna i beztroska, ale również posłuszna. Od samego początku rodzice
postarali się by szanowała starszych i była uprzejma dla innych. Oczywiście
zdarzały się sytuację, w których dziewczynka robiła się nieznośna, biła swoich
kolegów, czy nie chciała zjeść kolacji. W końcu była tylko dzieckiem.
- A jak już braciszek wyjdzie, będę mogła go
tu przyprowadzić i nauczyć go robić wianki? – odezwała się nagle Tia,
spoglądając na matkę. W tłustych rączkach ściskała małe stokrotki, nieudolnie
starając się z nich coś upleść.
- Będziesz
musiała trochę poczekać. Gdy się urodzi będzie za mały na takie wyprawy –
odparła, również plotąc w dłoniach wianek. Jej palce jednak poruszały się z
niezwykłą precyzją, a sama plecionka wychodziła idealnie. Mała brunetka
spojrzała na kwiaty, trzymane przez swoją mamę, po czym przeniosła wzrok na
swój niechlujny wyrób. Wydęła nieco usteczka, odrzucając swój wianek gdzieś na
bok.
Po chwili na jej głowie wylądowała gotowa i
piękna ozdoba z kwiatów.
- Gotowe –
powiedziała Itami, układając włosy córce. – Pasują ci kwiatki – dodała po
chwili. Tia rozpromieniła się, patrząc na kobietę z uwielbieniem.
- Bo my
jesteśmy jak kwiatki? – zaświergotała radośnie.
- Tak,
jesteśmy – zaśmiała się młoda mama, głaszcząc dziewczynkę. Ta chwyciła długi
kosmyk włosów swojej rodzicielki. Były naprawdę długie, w przeciwieństwie do
jej króciutkich. Kolor jednak miały identyczny.
- Ja też
będę taka ładna, jak mama? – zapytała, lekko się rumieniąc i przymierzając do
swojej głowy włosy matki. Starsza brunetka ponownie się roześmiała.
- Już teraz
jesteś śliczna, a kiedy zakwitniesz, będziesz najładniejszym kwiatuszkiem pod
słońcem.
- I
najsilniejszym – dopowiedziała.
- Jak się
postarasz, to i najsilniejszym – zgodziła się Itami.
Tak,
pomyślała z uśmiechem kobieta. Jej córeczka zdecydowanie była zwyczajnym,
radosnym dzieckiem.
***
Mężczyzna zerwał się nagle, siadając na
łóżku. Oddychał ciężko, wpatrując się w ścianę przed sobą. Jego ciało było
zalane potem i lekko drgało.
Po chwili
zacisnął pięści na pościeli i zagryzł usta, marszcząc brwi. Znów to samo,
pomyślał ze złością. Ten sam sen, koszmar. Ta kobieta… Nie… To był potwór. Ona
była potworem. Po tylu latach wciąż nie chciała odejść, zostawić go w spokoju.
Nawet gdy myślał, że już się od niej uwolnił, ona ponownie wracała.
Niespodziewanie. Ta wiedźma. Ta podła kreatura…
W pewnym momencie, oderwał się od ponurych
myśli, przypominając sobie inną sprawę. Powoli zaczął odwracać głowę w bok,
niepewny co właściwie tam ujrzy.
Po drugiej
stronie łóżka leżała na brzuchu młoda kobieta. Była przykryta do połowy, a jej
plecy były nagie.
No tak,
pomyślał lekko się krzywiąc. Jakżeby inaczej.
W tym
momencie, delikatnie zaczął zsuwać się z łóżka, uważając by nie obudzić swojej
partnerki. Zawahał się nagle i ponownie na nią zerknął. Musiał przyznać, że
była naprawdę ładna. Lekko opalona, szczupła, zgrabna, wysoka o niezwykle
przyjemnej twarzy, na którą teraz spływało kilka kosmyków jej czarnych jak
smoła włosów. Byłaby wielka szkoda już teraz zrywać taką znajomość.
Po krótkim namyślę, chwycił małą karteczkę,
która leżała na stoliczku obok i starannie wypisał na niej standardowy tekst.
„Przepraszam. Nie
miałem serca Cię budzić.
Mam nadzieję, że
spotkamy się dziś wieczorem.
Całuję, Yuji.”
Położył liścik na swojej poduszce, po czym
ruszył do wyjścia.
Uliczki w Konoha były o tej porze niemal
puste. Zwłaszcza w tym dniu, gdy większość osób miała zwyczajnie wolne. On
jednak musiał iść do pracy, a każdy następny krok był dla niego torturą. W
głowie nadal szumiało mu po wczorajszej libacji, no i do tego ten koszmar… Jego
zwykle i tak już podpuchnięte oczy, musiały wyglądać dzisiaj znacznie gorzej.
Czarne włosy, sięgające do ramion, sterczały na wszystkie strony, nie do końca jeszcze
suche po porannym prysznicu. Cóż mógł jednak zrobić? Mus to mus, myślał za
każdym razem, gdy szedł tą drogą.
Zadba trochę
o siebie, gdy skończy pracę. W końcu po południu planował odwiedzić pewną,
piękną panią, a z zaufanego źródła wiedział, że jej szanowny małżonek tego dnia
ma patrol i calutki dzień spędzi jakieś dziesięć kilometrów od wioski. Ta myśl
pocieszała go jak nic innego i sprawiała, że miał ochotę przyśpieszyć, by jak
najszybciej przecierpieć te kilka godzin roboty.
No i
pozostała jeszcze ta… ładna dziewczyna, która spędziła z nim ubiegłą noc.
Zapewne jak zwykle będzie czekała na niego przy fontannie na placu. To takie
romantyczne, pomyślał z kpiną. W sumie nie był pewien, czy ma ochotę się z nią
spotkać. Może lepiej kupi butelkę wina i posiedzi dłużej u swojej
przyjaciółeczki? Problem w tym, że ona była w zaawansowanej ciąży.
Yuji przystanął koło murku, opierając się
o niego jedną ręką. Był taki żałosny. Dlaczego musiał zakochać się akurat w
niej? Nie, tego właściwie nie żałował. Dlaczego ona musiała zakochać się w kimś
innym? Te dzieciaki mogłyby być jego. Mogliby być naprawdę szczęśliwą rodzinką.
Był święcie przekonany, że kocha ją dużo bardziej niż ten cały Inuzuka. Ale
nie. Ona ślepa w swoje szczenięcej miłości, musiała wybrać tamtego.
Podniósł
głowę, wpatrując się w błękitne niebo. Była taka piękna pogoda. To takie
irytujące. Do jego samopoczucia dużo bardziej pasowałby deszcz.
Westchnął
ciężko, prostując zbolałe plecy i ruszając dalej. Co innego mógł zrobić.
***
Toraberu Haruki nie należał do
najbystrzejszych ludzi. Był jednak niezwykle uczuciowy i uwielbiał sprawiać
radość ukochanym osobą. Dla nich mógł nawet od czasu do czasu się bardziej
wysilić, a było to dla niego nie lada wyzwania. Był bowiem również typem
człowieka, który uwielbiał nie robić nic. Jeśli ktoś chciałby mu sprawić
przyjemność, wystarczyłaby poduszka i ciche pomieszczenie.
Mimo to,
zdawał sobie sprawę, że dla innych spokojny sen może nie wystarczyć. W tym
momencie na przykład, starał się zrobić niespodziankę dla swojej żony. Miała
urodziny, a przez ostatnie dni była bardzo zapracowana. Należała się jej jakaś
przyjemność. Haruki więc wymyślił genialny plan. Upiecze orzechowe ciasto,
wyśle dzieciaki do swojej mamy, a wieczorem nakryje do stołu i przygotuje
pyszną kolację. Nie był co prawda najlepszym kucharzem, a z jego wielkimi,
niezgrabnymi dłońmi ciężko było przyrządzić coś, co wyglądałoby szczególnie
zachęcająco, ale miał przepisy. Jego ukochana siostra postarała się, by dać mu
same proste i smaczne instrukcje. Nie miał więc się o co martwić.
Zastanawiał
się jeszcze, czy może nie powinien był skoczyć później po jakieś kwiaty. Nie
wiedział, ile zajmie mu przygotowanie potraw, ale może znajdzie chwilę czy
dwie.
- Powinieneś
najpierw przesiać mąkę, a żółtka koniecznie oddzielić od białek. – Nie wiadomo
skąd, obok niego pojawiła się nagle mała dziewczynka, o krótkich, blond
włosach, związanych w kucyk. Stała na palcach, obierając się o blat szafki i
uważnie czytając przepis.
- Czy ty
zawsze musisz mnie tak straszyć, Tanya? – jęknął, oddychając głośno i chwytając
się za serce. Dziewczynka uśmiechnęła się złośliwie, po czym znów spojrzała na
karteczkę.
Istotnie,
Tanya Okamura miała to do siebie, że pojawiała się nagle, ni z tego ni z owego,
nie raz przyprawiając tym o zawał serca swoich opiekunów i inne osoby.
- Musisz
włożyć w to więcej serca. Inaczej wyjdzie zakalec – dodała, z hukiem odkładając
karteczkę na szafkę, nieco bliżej mężczyzny. Westchnęła ciężko, kręcąc z
rezygnacją głową. – Poza tym ciocia Namida przecież nie przepada za słodyczami.
Przyłóż się więc do kolacji, a ciasto niech będzie jadalne, to my je zjemy
jutro – powiedziała, klepiąc go lekko w ramię.
Haruki
skrzywił się nieco, patrząc z irytacją na dziewczynkę.
- Czy ty
czasem nie powinnaś być już w szkole? – syknął, przez zaciśnięte szczęki.
- Dziś
przecież sobota – odparła z uśmiechem.
- Ale
przedszkole jest czynne. Odprowadź braci, a sama idź do jakiejś koleżanki i się
pouczcie. Muszę się skupić i potrzebuję trochę spokoju.
- Pójdę do
cioci Mari! – wykrzyknęła nagle, po krótkim namyśle.
- Świetny
pomysł! – odparł, udając równie radosnego, co dziewczynka. – Tylko się
pośpiesz.
- Dobra, już
dobra, ale żebyś nie miał do nikogo pretensji, jak przez przypadek spalisz dom
– jęknęła, machając tylko ręką od niechcenia.
Haruki
ponownie odwrócił się do szafki i kontynuował swój wyrób. Ledwo zdążył włączyć
mikser, kiedy dziewczynka wydarła się na całe gardło tuż za jego plecami.
- Chłopaki!
Wychodzimy! – Po tych słowach szybko ulotniła się z pomieszczenia, a gdy
wychodziła mężczyzna mógł przysiąc, że usłyszał jej chichot.
Chwycił ścierkę i zaczął wycierać ubrudzone
ciastem powierzchnie mebli. Całe szczęście, że ubrał fartuszek. Może i wyglądał
śmiesznie, ale przynajmniej miał czyste ubranie.
Zadowolony
więc z siebie, starł ostatnie resztki ciasta ze swojej twarzy. Uśmiechnął się
lekko, ponownie wpatrując się w przepis. Myślami był jednak gdzie indziej.
Nie potrafił
gniewać się na to dziecko. Za bardzo przypominała mu jego przyjaciela. Miała
identyczne oczy, w których wiecznie kryły się złośliwe iskierki. Niemal zawsze
potrafił zauważyć błysk w jej spojrzeniu, gdy wpadała na kolejny, szatański
plan. Była jednak również troskliwa i stanowcza, zupełnie jak jej matka.
Oczywiście bracia wcale nie byli jej braćmi. Bliźniaki Hiro i Kiro byli
synami Haruki’ego i Namidy. Doskonale pamiętał w jakim szoku byli jego przyjaciele,
gdy wyszło na jaw, że jako pierwszy z ich paczki dorobił się potomków.
Mimo
wszystko Haruki naprawdę był dobrym ojcem. Kochał całą tę trójkę urwisów jak
nic innego na świecie.
Wrócił myślami na ziemię, krzywiąc się
nieco. Czy dobrze robił? Namida naprawdę nie przepadała za słodyczami. A co
jeśli będzie miała okropny dzień, a gdy wróci i zobaczy ciasto orzechowe
zdenerwuje się jeszcze bardziej? Może więc powinien skupić się na czymś innym.
Miała dzisiaj urodziny, a on tak bardzo chciał ją uszczęśliwić. Taka ciągła
praca musiała być naprawdę męcząca.
Po dłuższym
namyśle stwierdził, że skoro już zaczął, to skończy piec cisto. Schowa je do
lodówki, a jeśli Namida będzie w zły humorze po prostu go nie wyjmie. Dzieciaki
przynajmniej będą miały jutro radochę.
Wrócił do
swojej roboty z odrobinę większym zapałem, wyobrażając sobie radosną twarz swojej żony.
***
Itami wraz z córką weszły po cichu do domu.
Było dosyć wcześnie, a przed Kibą zapowiadał się cały dzień pracy. Ku jej
zaskoczeniu, mężczyzna już nie spał. Co więcej, był już ubrany i gotowy do
wyjścia. Siedział teraz przy stole w kuchni, która znajdowała się po lewej
stronie od wejścia. Uśmiechnął się, nawet nie wyjmując kanapki z ust i pomachał
do swoich dziewczyn.
- Wcześnie
dziś wstałeś – zauważyła, wchodząc do kuchni i odkładając na szafkę drobne
zakupy, które zrobiła po drodze.
- Chyba
podłapuję wasz tryb. Gdy wzejdzie słońce, nie potrafię już wyleżeć – odparł,
wkładając do ust resztkę kanapki i popijając ją kawą.
Tia już od
progu podbiegła do stołu i przysuwając bliżej krzesło, wspięła się na nie, by
popatrzeć co też tam dobrego ma jej tatuś na talerzu. Kiba wyszczerzył się do
córki, dając ugryźć jej kawałek kanapki. Dziewczynka oparła buźkę na swoich
rączkach i przeżuwając głośno, spojrzała na kawę. Mężczyzna tylko pokręcił
przecząco głową, odsuwając swój gorący napój z dala od córki. Ta wydęła
usteczka w grymasie, ale po chwili ponownie je otworzyła, domagając się
kolejnego kęsa.
- Tia, daj
zjeść tacie w spokoju. Ty już jadłaś śniadanie – upomniała ją Itami, wkładając
różne produkty do lodówki.
- Ale znów
jestem głodna – jęknęła smutno, wyciągając rączkę w stronę talerza Kiby.
- Zjedz
jogurt. Zapchasz się chlebem, a później obiadu nie będziesz chciała jeść. Kiba,
przestań ją karmić! – Itami spojrzała karcącym wzrokiem na dwójkę siedzącą przy
stole. Ci zrobili tylko smutne, niemal identyczne miny, pochylając nieco głowy.
Kobieta westchnęła tylko ciężko, rozmasowując swoje obolałe plecy i kręcą głową
z rezygnacją, na co oni zaśmiali się cicho, ukradkiem przybijając sobie
piąteczki i wspólnymi siłami kończąc kanapkę.
Gdy już
skończyli, dziewczynka upomniana przez matkę pobiegła do swojego pokoju, aby
spakować kilka swoich rzeczy, które chciała ze sobą zabrać. Itami miała dziś
trochę na głowie, a mała bardzo chciała iść tego dnia do przedszkola, bo Yo Lee
miała wczoraj czwarte urodziny i z tej okazji dostała mnóstwo zabawek, którymi
miała się dziś pochwalić. Było to więc kobiecie bardzo na rękę. Cieszyła się,
że córka tak dobrze czuje się w towarzystwie. Tę cechę na pewno odziedziczyła
po swoim ojcu.
- Spakuję ci
trochę ryżu i sałatki, która została od wczoraj. Ile zrobić ci kanapek na cały
dzień? – zapytała, szykując rzeczy, potrzebne do zrobienia posiłku. Nie
usłyszała odpowiedzi, ale poczuła jego silne ramiona, obejmujące ją od tyłu.
Czule pocałował ją w szyję, wciągając nosem jej zapach. Dłonie splótł na jej
sporym już brzuchu, gładząc go delikatnie.
- Robisz się
coraz większa. – To był cios poniżej pasa. Zacisnęła wściekle szczęki i odepchnęła
go łokciem, przy okazji zadając mu precyzyjny, acz niezbyt mocny cios w brzuch.
Mężczyzna zakaszlał kilka razy, zginając się wpół, ale dało się usłyszeć jego
śmiech. – To znów ten dzień, kiedy humor ci nie dopisuje? – odezwał się przez
śmiech, rozmasowując obolałe miejsce.
Kobieta
odwróciła się do niego przodem, opierając dłonie na blacie szafki. Zmarszczyła
brwi, mierząc go morderczym spojrzeniem, a po chwili spuściła smutny wzrok,
wpatrując się w swój brzuch i dotykając go dłonią.
- Hej,
wiesz, że tak sobie tylko żartuję – powiedział pośpiesznie, gdy zobaczył wyraz
jej twarzy. Zbliżył się, dotykając dłonią jej policzka. – Poza tym ciebie nigdy
za wiele.
- Zostało
kilka tygodni do rozwiązania. Z Tią o tym czasie byłam dużo większa –
powiedziała, nieśmiało na niego zerkając. Uśmiechnął się rozczulony, widząc jej
minę.
-
Niepotrzebnie się denerwujesz. Może nasz synek po prostu wda się bardziej w
mamusię i będzie drobniejszy niż jego siostra.
- Być może…
- mruknęła niepewnie, cały czas głaszcząc się po brzuchu.
- Pogadaj o
tym z Isamu. W końcu i tak się do niego dziś wybierasz, prawda? Może twoja mama
też była mniejsza z tobą niż z Isamu. Chyba brakuje ci jakiejś rozrywki, bo
zaczynasz przejmować się głupstwami.
- Może… -
ponownie wydała z siebie cichy pomruk.
- Nie może,
tylko na pewno. Posłuchaj, jutro mam wolne. Co powiesz na to, żebyśmy wybrali
się na wycieczkę. Tylko ty i ja, jak za dawnych czasów – mówiąc to, przybliżył
się, tak by ich czoła się stykały, a gdy skończył, musnął ją lekko w usta. Brunetka
uśmiechnęła się nieśmiało, a jej twarz pokryły rumieńce. Mężczyzna widząc to,
zaśmiał się tylko, przytulając mocniej do siebie swoją żonę. – Jesteś słodka –
dodał, szczerząc do niej swoje białe ząbki.
- Już się
spakowałam – odezwała się nagle obok nich Tia. Spojrzeli na nią z uśmiechem,
cały czas przytuleni do siebie. Dziewczynka uwielbiała widzieć obejmujących się
rodziców. Tatuś wydawał się przy mamusi taki duży i silny, a mamusia była przy
tym taka piękna i szczęśliwa. Czasem jednak, gdy wchodziła niespodziewanie,
odskakiwali od siebie jak oparzeni, udając że zajmują się czymś innym. Tia nie
rozumiała dlaczego raz zachowują się tak, a raz inaczej, ale podobało jej się,
że jej rodzice tak ładnie razem wyglądają i tak bardzo się kochają.
Dziewczynka
nagle zrobiła smutną minkę, przypominając sobie o czymś. Biedna Yo Lee,
pomyślała. Ona miała tylko tatusia. Podobno swojej mamy nigdy nie poznała, bo
ta była chora i umarła po narodzinach Yo.
W tym
momencie ogarnął ją dziwny niepokój. Spojrzała na brzuch swojej matki. A co
jeśli mama też zachoruje? Tia byłaby bardzo smutna, gdyby mama musiała ją
zostawić. Tatuś też byłby bardzo smutny, a to jest nawet jeszcze smutniejsze.
Mały braciszek też byłby smutny, a ona musiałaby go pocieszać, chociaż przecież
sama byłaby smutna.
- Tia,
kwiatuszku, co się stało? – Z okropnych rozmyślań wyrwał ją głos matki.
Patrzyła na córkę zmartwionym wzrokiem, a Kiba kucał teraz tuż przed nią.
Dziewczynka spojrzała na tatusia, potem przeniosła wzrok na mamusię, a jej
usteczka zadrżały. W końcu wybuchła gromkim płaczem, powtarzając coś
niewyraźnie bez ładu i składu.
Mężczyzna
nic nie powiedział, tylko wziął córkę na ręce, tuląc mocno do siebie i z
westchnieniem spojrzał na żonę. Ta pogładziła dziewczynkę po główce,
uśmiechając się czule.
Po krótkim
czasie Tia na powrót była radosnym dzieckiem i razem z tatą, który miał
odprowadzić ją do przedszkola, wyszła z domu. Przed wyjściem Kiba zdążył
jeszcze dać szybkiego całusa swojej ukochanej, standardowo obiecując, że wróci
jak najszybciej i prosząc by przemyślała jego wcześniejszą propozycję na temat
jutrzejszej wyprawy.
Itami została sama. Przez jakiś czas stała
w kuchni, patrząc przez okno na oddalające się dwie postacie. W końcu odetchnęła
głęboko zabierając się za pobieżne porządki. Kiba miał rację, zaczynała już
myśleć o głupotach. Była kobietą jinchuuriki i ciąża u niej trwała nieco dłużej
niż przeciętna, a ona nie należała do osób cierpliwych. Odkąd pamiętała,
również zawsze wszystko wyolbrzymiała. Może więc rzeczywiście powinna przestać
martwić się na zapas. Jej nerwowość na pewno nie posłuży dziecku. Przypomniała
sobie ciążę z Tią. Była wtedy przerażona, a jej z natury chwiejny nastrój
szalał wtedy jeszcze bardziej. Szczerze podziwiała swoich przyjaciół, że nie
zamknęli jej wtedy w jakimś pomieszczeniu bez klamek. Ona w każdym razie miała
ochotę wsadzić ich tam wszystkich. Zdarzyło jej się nawet wtedy nawrzeszczeć na
swojego starszego brata, a był on jedyną osobą, która miała nad nią kontrolę. W
końcu można by rzec, że to właśnie on ją wychował i nauczył podstaw życia.
Isamu nie
był taki, jak jej znajomi i przyjaciele. Nie obchodził się z nią, jak z
jajkiem, jak robili to inni w tamtym okresie. Gdy wdała się z nim w kłótnię nie
było szans, żeby wygrała. Jej brat był szczery i wyraźnie dał jej odczuć, że
nic nie usprawiedliwia jej zachowania. Mogła wtedy płakać i prosić o
wybaczenie, ale ten jeszcze długi czas był na nią zdenerwowany. Od tamtego
czasu wręcz kazał jej ćwiczyć medytację. I ona to robiła. Już dużo wcześniej
Isamu wpadł na taki pomysł, ale wtedy niemal go wyśmiała. Po tamtej kłótni jednak,
w tej kwestii była potulna jak baranek, a przynajmniej starała się być grzeczną
i posłuszną siostrą.
Itami niezbyt nadawała się na jinchuuriki,
o czym wiedziała bardzo dobrze, nawet bez przypomnień brata. Jako mała
dziewczynka uważała się za osobę twardą, wręcz nie do zdarcia. Gdy poznała
Uzumaki’ego Naruto i dowiedziała się, że również ma w sobie demona, była pewna,
że dużo lepiej radzi sobie z tą rolą. Myliła się wtedy i to bardzo. W
przeciwieństwie do Naruto, ona pragnęła mocy demona. Uważała, że należy jej się
ta potęga. Była zachłanna i chciała być silna. Problem polegał na tym, że w
rzeczywistości nigdy nie była silna ani twarda. Była samotnym dzieckiem, które
w głębi serca pragnęło by ktoś je po prostu przytulił. Oszukiwała siebie.
Zawsze, gdy próbowała wykorzystać moc pięcioogoniastego, zmieniała się w
prawdziwego potwora. Wciąż pozostawała sobą, ale ta moc sprawiała jej radość.
Delektowała się nią, często niszcząc wszystko dookoła.
Odkąd jednak
zaczęła ćwiczenia z Isamu, nigdy jeszcze nie zdarzyła jej się utrata kontroli.
Potrafiła bez problemu nawiązać kontakt ze swoim demonem – Hoko, któremu
właściwie nie zależało by wyrwać się na wolność. Hoko bowiem był demonicznym
leniem. Był opryskliwy, ironiczny i zuchwały, ale chciał po prostu cały swój
żywot odpoczywać, a w jej wnętrzu było mu niezwykle wygodnie. Mimo takiego
charakteru, wciąż jednak pozostawało zagrożenie, że demon będzie próbował
opuścić jej ciało. Jego moc zwyczajnie wypychała go na zewnątrz, nawet wbrew
jego własnej woli.
Itami czuła
swego rodzaju sympatię do Hoko. Kpił z niej, wyzywał ją, mimo to czuła, że
pasują do siebie.
Spojrzała na zegarek i z zaskoczeniem
stwierdziła, że dochodzi dziesiąta. Jak najszybciej ogarnęła wszystko, co było
do ogarnięcia i wyszła z domu, zamykając za sobą drzwi. Isamu nie lubił, gdy
się spóźniała, więc powinna już na wejściu poprawić jakoś mu humor. Zaśmiała
się pod nosem. Była przecież dorosłą kobietą, ale on już chyba zawsze będzie
starszym bratem, którego trzeba się słuchać.
***
Plik dokumentów wylądował na blacie biurka. Siedząca
kobieta nawet nie oderwała się od pracy. Yuji skrzywił się nieco, widząc jej
pełne zaangażowanie w raporty, które właśnie wypełniała. Po chwili westchnął
ciężko, siadając naprzeciwko niej.
- Skończyłem
już prawie swoją robotę na dziś, więc pomogę ci z tym trochę – odezwał się, od
niechcenia sięgając po pierwszą kartkę z pliku, który wcześniej przyniósł.
- Nie
musisz, poradzę sobie – odparła chłodnym tonem, nie podnosząc nawet głowy znad biurka.
Mężczyzna
przez moment przyglądał jej się uważnie. Zastanawiał się, co ona widzi w tej
całej pracy tutaj. Była tu zawsze, gdy przychodził i gdy wychodził. Czy kiedykolwiek
odpoczywała? Miała przecież dwójkę, a raczej trójkę dzieci. Ciekawe, czy
chociaż pamiętała ich imiona…
Przeniósł
wzrok na trzymany przez siebie dokument. Wcale nie chciało mu się ich
wypełniać. Wiedział jednak, że to ostatnia robota, jaka została na dziś jego
współpracowniczce i jeśli zostanie z tym sama, posiedzi nad tym do późna.
Właściwie, to miał gdzieś to, ile ona pracuje. Jak dla niego mogła nawet tu
mieszkać. Obiecał jednak Haruki’emu, że jeżeli będzie trzeba, pomoże jej
dzisiaj.
Haruki nie
był jego przyjacielem. Przynajmniej Yuji tak go nie nazywał. Był po prostu
kumplem, na którym można polegać, i z którym można czasem napić się piwa. Znali
się od dzieciaka, więc nawet ktoś taki jak Yuji miał czasem ochotę spełnić
jedną z nielicznym próśb Toraberu.
- Sprawa Hikari – przeczytał cicho
nagłówek jednego z dokumentów, po czym otworzył szeroko oczy. Poderwał się
nieco do przodu, uderzając pięścią w stół, tak by zwrócić na siebie uwagę
kobiety. – Po jaką cholerą nadal wałkujecie tą sprawę sprzed prawie dziesięciu
lat?! – krzyknął zdenerwowany. Oddychał szybko, wlepiając w nią swoje
szkarłatne tęczówki.
Namida przez
chwilę patrzyła na niego z politowaniem. W końcu westchnęła ciężko, kręcąc
głową z rezygnacją.
- Co cię to
obchodzi. Bez urazy, ale to już nie jest twoja sprawa. Ty już dawno zostałeś
rozszyfrowany.
- Nie moja
sprawa? – warknął, wpatrując się tym razem w dokument. Hikari… To imię. Ta
kobieta. To ona… To właśnie ona siedziała w jego głowie. Była niczym wirus,
który niegdyś zatruł jego umysł i nijak nie dało się tego w pełni wyleczyć.
- Znów
koszmary? – zapytała pani Toraberu, nawet nie udając zainteresowania.
Yuji poczuł
się, jakby wrócił na ziemię. Przez moment nawet zrobiło mu się głupio, że dwa
słowa na kartce wywołały u niego taką złość.
Usiadł
przegrany, na krześle i niepewnie spojrzał na Namidę. Z naburmuszoną miną,
pokiwał lekko głową na znak twierdzący.
Kobieta
ponownie westchnęła, kontynuując przerwaną przez siebie pracę.
- Trzeba
było tyle nie pić wczoraj. Upijasz się, by o niej nie myśleć, a dobrze wiesz,
że wtedy wraca ze zdwojoną siłą.
- Chyba…
chyba masz rację – burknął cicho, chwytając za długopis i chcąc zabrać się do
wypełniania dokumentów.
Namida
ponownie spojrzała na niego ukradkiem, nie odrywając się jednak od pisania.
- Idź już do
domu. Po co jeszcze tu siedzisz?
Spojrzał na
nią zaskoczony.
- Chciałem
ci pomóc. Masz dzisiaj urodziny, prawda?
- Haruki cię
o to poprosił, tak?
- Nie.
- Idiota.
Nie wiesz, że mnie nie da się okłamać – powiedziała lodowatym tonem, sięgając
po kolejne kartki dokumentów. – Zostaw te papiery, nie powinieneś ich oglądać.
Samej pójdzie mi z tym szybciej – dodała po chwili.
Yuji zagryzł
usta, patrząc na nią niechętnie. Co takiego Haruki mógł w niej widzieć. To
prawda, nie brakowało jej urody, ale zupełnie do niego nie pasowała. Uważał, że
ma paskudny charakter. Była po prostu przeciwieństwem miłego i uczciwego
Toraberu. Niby przeciwieństwa się przyciągają, ale w tym momencie było mu po
prostu żal Haruki’ego.
- No dobra,
twój mąż mnie o to prosił, dlatego zostanę i ci z tym pomogę – odezwał się w
końcu, pewnym siebie tonem. – Inaczej znów będziesz siedziała tu do wieczora.
Powinnaś dzisiaj wyjść wcześniej i…
- Ty chyba
czegoś nie rozumiesz, Usami – warknęła nagle, a chłopak spojrzał na nią
zaskoczony. – Nie obchodzi mnie to, czy prosił cię o to Haruki, czy ktokolwiek
inny. Przeszkadzasz mi w pracy. Poza tym, mam zaplanowane na dzisiaj jeszcze
inne obowiązki. Jeżeli tak bardzo chcesz zrobić coś miłego, to wracając do
domu, wstąp do mojego szanownego małżonka i powiedz mu, żeby zajął się czymś pożytecznym,
bo i tak będę musiała dzisiaj spędzić tu całą noc – dodała, wbijając w niego
swoje złote, nieugięte spojrzenie.
Przez chwilę
Yuji naprawdę był zdziwiony. Nie słowami kobiety, ale tym, że jeszcze przed
minutą myślał, że gdzieś w głębi ona naprawdę kocha Haruki’ego i swojej dzieci.
Teraz był pewien, że dla niej nie liczyło się nic poza pracą.
- To nie w
porządku, Namida – powiedział najchłodniejszym tonem, na jaki było go stać.
Prychnęła głośno, nachylając się na blatem biurka i zapisując coś na kartce.
- Ktoś taki
jak ty, nie będzie mi mówił, co jest w porządku – odparła obojętnie, na co
mężczyzna skrzywił się jeszcze bardziej.
- Ktoś taki
jak ja? – Właściwie nie był pewien, po co dalej z nią rozmawia. Nie potrafił
jednak wstać i po prostu odejść. Wiedział już, że jej nie przekona, a mimo to…
- Naprawdę
Yuji, nie udawaj głupiego. Doskonale wiesz co mam na myśli.
- Nie, nie
wiem. Powiedz mi. – Uśmiechnął się słabo, tak by tego nie zauważyła.
Oczywiście, że wiedział o co jej chodzi. On przecież również do świętych nie
należał. Nie mógł jednak znieść tego, że ona krzywdziła najporządniejszego
faceta, jakiego znał. Z całego serca chciał ją teraz jakoś urazić, zawstydzić,
dobić, cokolwiek, co wymagałoby od niej ukazania chociaż odrobiny emocji.
- Mówię o
tym, że jesteś śmieciem, Yuji – warknęła zdenerwowana. – Wczoraj zwolniła się
od nas kolejna asystentka, a była naprawdę świetna. Odeszła, bo nie mogła
znieść myśli, że pracuje z kimś takim jak ty!
- A co ja
jej takiego zrobiłem ? – udał zgorszonego.
-
Przeleciałeś i potraktowałeś jak jakąś latawicę. To była naprawdę porządna
dziewczyna i wcale jej się nie dziwię, że nie mogła na ciebie patrzeć.
- W twoich
ustach brzmi to jakoś wyjątkowo wulgarnie – jęknął, ziewając głośno. – Czyżbyś była
zazdrosna? Może powinnaś zmienić posadę, bo wiesz… mnie najbardziej to asystentki
i sekretarki kręcą – dodał po chwili, mrużąc oczy. Namida spojrzała na niego
zgorszona, czerwieniąc się cała ze złości. Nic jednak nie odpowiedziała, tylko
wróciła do pisania. – Haruki cię nie zadowala, że tak na mnie lecisz? – odezwał
się po chwili i nim zdążył się zorientować, poczuł na swoim czole dłoń kobiety.
Przyłożyła ją tak, by zasłonić mu oczy i objąć skronie. Uśmiechnął się lekko,
czując jej dotyk. Doskonale wiedział, że gdyby teraz zechciała, mogłaby
poważnie uszkodzić jego mózg.
- Nasze
życie prywatne to nie twoja sprawa i radzę ci, nie pozwalaj sobie. Wynoś się
skąd teraz, albo od jutra szukaj nowej roboty – wysyczała niemal te słowa,
doszczętnie przesiąknięte jadem, po czym puściła mężczyznę, odpychając go lekko
i siadając z powrotem do biurka.
***
Haruki przekrzywił głowę nieco w bok,
mrużąc przy tym oczy. Stolik, który nakrył nie prezentował się wcale tak
nagorzej. Były kwiaty, serwetki i piękna zastawa. Nie było źle.
Z uśmiechem,
wyciągnął z kieszeni niewielkie, podłużne ozdobne pudełeczko. Zastanawiał się,
czy powinien wręcz jej prezent przy kolacji, czy może lepiej po niej? W końcu
jednak zdecydował się, że położy pudełeczko na stolę, tuż obok talerza Namidy.
Skrzyżował
ręce na piersi, w myślach wyliczając poszczególne rzeczy i zastanawiając się,
czy o niczym nie zapomniał. Spojrzał na zegar stojący przy ścianie. Pracę
powinna skończyć już prawie dwie godziny temu, ale jak ją znał pewnie musiała
nadrobić jeszcze jakieś zaległości.
Uśmiechnął
się lekko, dumny, że udało mu się skończyć wszystko przed jej przybyciem. Dom
był posprzątany, dzieciaki były u jego siostry, kolacja grzała się w
piekarniku. Idealnie.
Nagle usłyszał pukanie do drzwi. Podskoczył
jak oparzony, patrząc na nie z przerażeniem. Właśnie uświadomił sobie, że nie
zdążył się przebrać! I teraz cały czar pryśnie!
Spojrzał
szybko na siebie, zastanawiając się, czy naprawdę tak źle wygląda.
Najzwyklejsza koszulka i spodnie od dresu. Równie dobrze mógłby mieć na sobie
piżamę. Niepewnie ruszył w stronę drzwi, po drodze zerkając jeszcze w lustro i starając
się poprawić trochę swoją potarganą czuprynę. Ze wyrzutem stwierdził, że mógł
się jeszcze ogolić, a jednak ponownie nie podołał. Miał cały dzień i zawiódł.
Co z tego, że wszystko było pięknie, ładnie, skoro on sam wyglądał jak strach
na wróble.
Gdy wreszcie
dotarł do drzwi, przyszło mu coś do głowy. Od kiedy to Namida pukała?
Powoli i
niepewnie otworzył drzwi, a gdy zobaczył w nich ciemnowłosego mężczyznę,
odetchnął z ulgą.
- Coś taki
spięty? Myślałeś, że generałowa już wróciła? – odezwał się Yuji i nie czekając
na zaproszenie, wszedł do środka.
- Jasne,
proszę, wejdź – burknął odrobinę zirytowany Haruki, zamykając za nim drzwi i
odwracając się w stronę pokoju. Od progu domu można było zobaczyć większość
pomieszczeń. Wielki salon, stanowił pokój przejściowy. Naprzeciwko drzwi
wejściowych, tuż pod oknami stał przygotowany przez Haruki’ego stół. Po prawej
stronie widać było wejście do kuchni, natomiast z lewej znajdowała się mniejsza
część salonu i kilka drzwi, prowadzących do innych pokoi.
- No, no,
nieźle to wszystko urządziłeś. Namida byłaby wniebowzięta – powiedział Yuji, z
trudem ukrywając ironie w swoim głosie.
- Naprawdę
myślisz, że jej się spodoba. – Brunet wyglądał na niezwykle uradowanego,
podchodząc do swojego kompana i z uśmiechem spoglądając na przygotowane
nakrycia. Usami kątem oka spojrzał na chłopaka obok. Byli rówieśnikami. Haruki
miał żonę i dzieci. Był ustatkowanym mężem i ojcem. Mimo to wciąż był naiwny
jak dziecko.
-
Spodobałoby jej się – wyraźnie zaakcentował te słowa. Toraberu skierował na
niego zaskoczony wzrok. – Wybacz stary, ale mieliśmy dziś w robocie urwanie
głowy. W dodatku jakaś asystentka postanowiła się zwolnić. Namida będzie
musiała zostać w pracy na całą noc – powiedział szybko, chcąc mieć to już za
sobą.
Przez jakiś
czas w pomieszczeniu panowała grobowa cisza. Gruby głos Haruki’ego był jak
brzytwa przecinająca powietrze.
- Miałeś jej
trochę pomóc.
- Chciałem,
przysięgam, ale wywaliła mnie na zbity pysk, mówiąc że tylko bym jej
przeszkadzał i opóźniał pracę – tłumaczył się niepewnie. W sumie miał ochotę
wyjawić mu całą prawdę, ale jakoś nie potrafił tego zrobić.
Toraberu
przez dłuższą chwilę wpatrywał się w pięknie przyozdobiony stół. Jego twarz nie
wyrażała żadnych emocji, ale Yuji mógł przysiąc, że w jego oczach dostrzegłby
łzy.
- Biedna
Namida – odezwał się nagle brunet, podchodząc do stołu i powoli zbierając z
niego naczynia.
- Biedna? –
Usami prawie wypluł to słowo. – Człowieku, wiem ze nie powinienem o to pytać,
ale dlaczego ty z nią w ogóle jesteś? Na świecie jest tyle innych kobiet. Niektóre
z nich są naprawdę miłe, wiesz? A Namida nawet nie ma czasu zjeść z tobą
kolacji!
- Jest moją
żoną – powiedziała donośnym tonem Haruki, odwracając się w kierunku Yuji’ego i
patrząc na niego, lekko zdenerwowanym wzrokiem. Tamten westchnął tylko ciężko,
kręcąc głową z rezygnacją.
- Kochasz ją
chociaż? – zapytał od niechcenia czarnowłosy. Toraberu odwrócił się szybko,
dalej zbierając naczynia.
- Jest moją
żoną – powtórzył cicho.
Usami Yuji
naprawdę nie był uczuciowym facetem. Nie obchodzili go inni, a czasem wręcz
irytowali. Teraz jednak czuł bolesny smutek, wpatrując się w ogromne plecy
swojego kumpla. Odkąd zginął Tsuki – najlepszy przyjaciel Harukiego, ten bardzo
się zmienił. Na pierwszy rzut oka nie dało się tego dostrzec, ale Yuji
wiedział. Coś pękło w jego wielkim koledze. Widać to było właśnie w takich momentach.
W sytuacjach, kiedy Haruki’ego spotykało jakieś rozczarowanie. Nigdy nie był
typem, który walczyłby o cokolwiek, ale teraz każda przegrana sytuacja, nawet
ta najmniejsza, zdawała się go przygniatać.
- Słuchaj
stary, chodźmy razem odwiedzić Itami. Będzie fajnie – zaproponował niepewnie.
- Muszę
posprzątać – odparł tylko, niosąc naczynia i znikając za drzwiami do kuchni.
***
Było późne popołudnie. Wracała właśnie z
domu swojego brata, pogrążona w gorzkich myślach. Jak na ironię, poszła tam
właśnie po to by się od nich uwolnić. Gdy jednak ujrzała Isamu poczuła bolesne
ukłucie w sercu. Nie widziała go może przez trzy dni, a zdawało się, jakby ubyło
mu parę lat. Stracił na wadze, policzki miał zapadnięte, oczy podkrążone, a
jago cera była chorobliwie blada. W dodatku jego niegdyś gęste i błyszczące
włosy zrobiły się rzadkie i matowe, a gdzieniegdzie przyprószone były siwizną.
Itami
cierpiała z powodu tego widoku. Wiedziała bowiem, co było przyczyną
przyśpieszonego procesu starzenia jej brata.
- Itami! –
Usłyszała za plecami znajomy głos. Nie odwróciła się, ale zwolniła tak, by
chłopak mógł ją dogonić. – Witaj – powiedział z uśmiechem i niemal wyrwał jej z
ręki torbę, którą właśnie niosła. – Pozwolisz, że cię wyręczę – dodał z nonszalancją.
- Nie
podlizuj się. – Te słowa najczęściej zastępowały jej przywitanie z Yuji’m
Usami.
- Mizernie
wyglądasz. Schudłaś? – zaśmiał się, szturchając ją delikatnie w ramię. Kobieta
skrzywiła się i odruchowo dotknęła swojego brzucha. – Malucha mocno kopie? –
zapytał.
- Jest
niezwykle spokojny. Wszystko z nim w porządku, ale trochę się martwię – wyznała
cicho.
- Może to
nie Kiby syn? – Uśmiechnął się chytrze, mrużąc oczy i uważnie wpatrując się w
przyjaciółkę. Drgnęła lekko, wyraźnie to
dostrzegła. – Coś przede mną ukrywasz i w końcu sama mi powiesz co to
takiego – dodał po chwili, odwracając wzrok.
- Nie
schlebiaj sobie – fuknęła, patrząc gdzieś w dal.
- Chciałem
odwiedzić cię dziś bezinteresownie. Od tak, z dobrego serca, ale tak się
złożyło, że przy okazji przynoszę wieści – odezwał się znów po jakimś czasie.
Itami spojrzała na niego niepewnie. Patrzył przed siebie, zaciskając mocno
usta. Wyglądał na zaniepokojonego.
- Dobre
wieści, czy złe? – zapytała w końcu.
- Sam nie wiem…
- westchnął, zwalniając nieco kroku. Rozejrzał się na boki, upewniając się, że
nikogo nie ma w pobliżu. Kobieta, widząc jego zachowanie, przybliżyła się
nieco, chcąc usłyszeć, to co chłopak ma do powiedzenia. – Byłem dzisiaj u
Naruto, dostarczyć mu jakieś dokumenty. Kiedy wszedłem do gabinetu, w środku
stało pięć, zupełnie obcych mi osób. Głupio było mi tak stać i słuchać, co mają
do powiedzenia, więc najwolniej jak potrafiłem, położyłem papiery na stół i
wyszedłem. Udało mi się usłyszeć tylko, że są zza morza. Jacyś naukowcy, czy
coś w tym stylu. Mają pozwolenie na zbieranie informacji. Musiałem już iść, nie
chciałem wyglądać na zainteresowanego, więc tylko rzuciłem na nich okiem.
Trzech mężczyzn i dwie kobiety. Ciężko to określić po jednym, krótkim
spojrzeniu, ale nie wyglądali na niebezpiecznych. Chciałem podsłuchać coś pod
drzwiami, ale te nowe drzwi skutecznie izolują cały dźwięk – opowiedział w
skrócie.
- Czym więc
się martwisz, skoro nie wyglądali groźnie? – zapytała prawie szeptem,
przybliżając się jeszcze bardziej.
- Pamiętasz,
jak kiedyś opowiadałem ci możliwościach moich zdolności? Jeszcze nad tym
pracuję, ale potrafię mniej więcej wyczuć intencje i nastroje innych –
wyjaśnił, patrząc na nią z obawą. – Ich intencje wcale nie były dobre, Itami.
Oni chcą czegoś… czegoś wielkiego. Poczułem wtedy niepokój o ciebie.
- Ty zawsze
czujesz niepokój o mnie – zaśmiała się nerwowo.
- Nie
schlebiaj sobie – odparł, przedrzeźniając ją. – Skup się, Itami. Może i
przesadzam, ale bądź ostrożna. Czuję, że oni mogą chcieć czegoś od ciebie i od
Naruto. A skoro chcą czegoś od waszej dwójki, to jak myślisz, co takiego może
to być?
***********************************
Pierwszy rozdział taki wprowadzający, aby można było trochę poznać trzech, głównych bohaterów. Mam nadzieję, że ten jeden dzień z codziennego życia pozwala nieco zrozumieć ich charakter i sytuację.
Bardzo chcę wpleść do opowiadania trochę oryginalnych postaci z Naruto, ale postanowiłam, że nic na siłę. Kilka osób pojawi się w niektórych momentach, ale mam nadzieję, że moje postacie również będzie można polubić ;)
Kurczę, piszę jakbym miała samych nowych czytelników, a przecież 2/3 z Was bardzo dobrze je zna.
W każdym razie...
Wiem, że rozdział wyszedł dosyć sielankowo (przynajmniej dla głównej bohaterki) i tak zwyczajnie, ale to dopiero wprowadzenie. Z czasem historia nabierze więcej dynamiki.
Co do tekstu na początku... Myślę, że każdy go zna. Nie mogłam po prostu się powstrzymać, a ta piosenka zawsze kojarzyła mi się z początkiem. Poza tym, kocham króla lwa ;D
Mam taki ambitny plan by dodawać notki co poniedziałek. Moje ambicje jednak są bardzo ulotne, więc lepiej niczego nie będę obiecywać.
Cóż, to chyba tyle. Czekam na szczere opinie!
Pierwsze co mnie uderzyło: czy Ty uśmierciłaś Tsuki'ego!? ;O Co to ma być, jak, gdzie, kiedy!? Dziewczyno, zdajesz sobie sprawę, że był on jedną z moich ulubionych postaci? Zielonowłosy podrywacz, który zapłodnił Reiko! A tak się cieszyłam, jak okazało się, że Hikari tylko uszkodziła mu słuch, jak właściwie był przygłuchy tylko na jedno ucho...... naprawdę mi przykro, że tak postąpiłaś. W następnej notce żądam wyjaśnień i najlepiej całej historii jego zgonu. (*)
OdpowiedzUsuńNo i biedny Haruki. Chłopak biedny się zapracowuje, stara, gotuje, sprząta... nawet wysyła dzieciaki do siostry, by mieć chatę wolną, a Namida ma to w dupie. Taki świetny facet, a tak niefartownie trafił. No i jego słowa powtarzane jak mantrę "Jest moją żoną", czyżby jej nie kochał? Jak dla mnie ta dwójka do siebie nie pasuje... zawsze, jak myślałam o przyszłości Twoich bohaterów, to widziałam Haruki'ego z Emi. Przecież ona była w nim tak zakochana ;< z nią to by miał dooobrzeee.....
Yuji... nie, jak na razie nadal mnie do niego nie przekonałaś ^^ Właściwie nie wiem, co ten człowiek powinien zrobić, żebym go polubiła i zapomniała, co zrobił Itami. I chociaż żal mi go nieco, bo jest w pannie Yasai (teraz Inuzuka) beznadziejnie zakochany i jest to przykre. Jednak z drugiej strony, to, że bezwstydnie wykorzystuje kobiety dla swojej przyjemności znowu rzuca na niego cień. Ty specjalnie go tak przedstawiasz? xd Jedynym jego plusem w dzisiejszej notce było nieudolne staranie się pocieszyć Haruki'ego... ale bardzo nieudolne xd No i trochę podzielenie się zdobytymi informacjami dało mu nieco przychylności z mojej strony.. jednak bardzo, bardzo mało. A właśnie, ci lekarze... wyczuwam początek akcji ^^
Tak, jak Yuji'ego nie lubię, tak młodą Inuzukę już pokochałam <3 naprawdę urocza, szczególnie jak wydyma usteczka, bo jej nie wyszedł wianek, no rozkoszne ^^ ogólnie rodzinka Inuzuka bardzo przypadła mi do gustu. Taki ładny obrazek! Chociaż wydaje mi się, jakby Itami nieco straciła swojego charakterku, jeśli wiesz o co mi chodzi xd Trochę mniej wybuchowa jest, chociaż może po prostu te kilka lat sprawiło, że trochę dorosła.
A tak swoją drogą, to Itami powinna się cieszyć, ze Kiba powiedział, że robi się coraz większa. W końcu zawsze narzekała, że jest mała ;p
" Zjedz jogurt. Zapchasz się chlebem, a później obiadu nie będziesz chciała jeść. Kiba, przestań ją karmić!" ---> cytat, który mnie rozwalił, gdyż jest żywcem wyjęty z ust mojej mamy >.<
No i co by tu jeszcze... Gratuluję niezłego czasu! Napisać cały rozdział, w dodatku takiej długości w 6 dni, to naprawdę coś! A szczególnie, jak przypomnę sobie Twoje przerwy trwające niekiedy... dość sporo, to widzę ogromny progres. Fajnie, tak dalej! ;D
Weny i pozdrawiam! ;**
Hah, 6 dni, to za dużo powiedziane. Wczoraj uświadomiłam sobie, że już niedziela, a że chciałam go do dziś dodać, więc siedziałam i pisałam do czwartej nad ranem xD
UsuńWiedziałam, że śmierć Tsuki'ego nie obejdzie się bez słowa. Uwierz mi, ja również nad tym ubolewam, bo i był jedną z moich ulubionych postaci. Cóż jednak zrobić... życie. Ważne, że córeczki zdążył się dorobić ;) Nie jestem jeszcze pewna, czy zamieszczą wspomnienie samej jego śmierci, ale na pewno jeszcze nie raz zostanie chłopak wspomniany ;)
Co do Yuji'ego... chyba rzeczywiście ciężko będzie Ci mu wybaczyć. To facet o nieco spaczonym charakterze, zagłuszający swój ból alkoholem i kobietami.
Cieszę się, że udało mi się przedstawić rodzinkę Inuzuka jako taki ładny obrazek, jak to określiłaś. Taki był plan ;D
Jak zwykle czytając Twój komentarz, nabrałam ochoty do pisania kolejnego rozdziału ;*
Ze śmiercią Tsukiego już się pogodziłam... chociaż nie... tego w żadnym wypadku nie można nazwać pogodzeniem. Jest mi tak smutno za każdym razem jak o tym pomyślę. Lubię jak autor uśmierca postacie, bo wtedy zyskuje u mnie ogromny szacunek, ale no wszystkich tylko nie Tsukiego! Ta wiadomość jednak mnie nie zszokowała w tym rozdziale, bo wysoilerowałam sobie ją wcześniej z opisów bohaterów xD Były dwie rzeczy, które bardzo mnie zasmuciły. Pierwsza : jak podejrzewam Lee dorobił się dzieciątka z Yoko, prawda? I Yoko nie żyje? T.T No proszę cię! Druga parka którą muszę wykreślić sobie z listy : ' Parki o których Perełka chce dużo uroczych momencików poczytać'. Niby w poprzednich seriach dużo ich nie było, jednak coś się dało wyczytać między wierszami i to mi w zupełności wystarczyło by ich pokochać. O ile jednak później się z nią związał xD Nie to mnie jednak najbardziej zasmuciło. Zdołowała mnie ta druga rzecz. Po wyczytaniu z opisu, że Haruki zdecydował się jednak być z Namidą dostałam skrzydeł ze szczęścia, że wreszcie moje jedno z niewielu czytelniczych marzeń zostało spełnione. Wyleciałam nimi przez okno i pofrunęłam w kierunku nieba. Po przeczytaniu fragmentu z nią i Yujim skrzydełka zniknęły i z taką boleścią spadłam na ziemie, że aż... zabolało. Stała się zupełnie inną osobą! Ja z poprzedniej serii pamiętam ją jako bojaźliwą, niewinną i nieśmiałą dziewczynkę, która potrzebowała bliskiej osoby! A teraz? Reprezentuje ten typ bohaterek, który ja nienawidzę. Widać również, że ona nie kocha Harukiego, a sam chłopak jest z nią jedynie z poczucia obowiązku - 'Jest moją żoną'. *z wieelkim smutkiem skreśla kolejną parkę* Nadal mimo wszystko mam nadzieję, na jej poprawę ale jakoś nie będę się jej trzymać. Nie chcę z siebie robić tragicznego czytelnika. Mój gust jest tak spaczony i powinnam się już przyzwyczaić, że rzadko idzie coś po mojej myśli. Jak Haruki zacznie ją zdradzać z Emi to padnę i nie wstanę @.@
OdpowiedzUsuńPrzechodząc jednak do milszych rzeczy to miło, że Itami jest szczęśliwa. Dorobiła się fajnej córeczki a synek w drodze. Kiba jest z nią i ją kocha. Rodzina jak z marzeń mimo, że na horyzoncie pojawiają się jakieś czarne chmury w postaci nowych gości. Coś się szykuje xD
A do Yuji mi nadal pasuje jakaś niewiasta. Dla mnie to on aż się prosi o jakąś! Dziwne, ale przez taką myśl zaczęłam go lubić...
To by było chyba na tyle z mojej strony xD Jestem zbyt przybita, żeby wymyślić coś dłuższego. Czekam na kolejny rozdział ;*
Oj, coś czuję, że jeszcze nie raz Cię dobiję. Już teraz mogę Cię ostrzec, że nie wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie.
UsuńCo do Haruki'ego... moje ulubione postacie zwykle najbardziej męczę, a że on jest wrażliwy, to niewiele mu trzeba. Cieszę się, że przykułyście uwagę do zdania "Jest moją żoną." istotnie zabrzmiało, jak zabrzmieć powinno, acz uczucia pana Toraberu wcale nie są takie proste. Przynajmniej dla niego.
Yuji, Yuji... niewiastę mówisz?;> Hmm...cierpliwości ;D
Chyba tak jak Ty, mam słabość do postaci drugoplanowych. Tych, takich niedocenionych i pominiętych. Yoko i Tsuki rozsiewali zawsze aurę pozytywnej energii. Może dlatego i dla mnie klimat opowiadania robi się trochę ponury.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam ;)
Sama nie wiem jak zacząć. Może od tego, że masz piękny szablon? Kurcze, jest mi głupio, bo na twojego bloga czaje się od naprawdę długiego czasu, jedna ilość i długość notek mnie przerosła. Kiedy zobacyzłam, że rozpoczęłaś nową historię to znowu stwierdziłam, że najpierw nadrobię poprzednie, bo po mimo, że napisałaś, że da się zrozumieć tę historię bez znajomości poprzednich, jakoś tak nie lubię zaczynać od środka. Niestety, i tym razem popatrzyłam w kalendarz, na stos podręczników na biurku i doszłam do wniosku, że niestety przeczytanie dwóch poprzednich historii będę musiała odłożyć na kiedy indziej. Ech, przepraszam, piszę o niczym.
OdpowiedzUsuńJest mi ogólnie dziwnie komentować tę notkę, bo patrzę na nią z zupełnie innej perspektywy niż Twoi stali czytelnicy. Nie znam ich przeszłości i to mnie dość mocno irytuje. Główna bohaterka - Itami, wydaje się być naprawdę sympatyczną i ciepłą osobą. Córeczka jej i Kiby jest naprawdę przeurocza, uśmiech sam mi wchodził na twarz jak o nich czytałam. Po opisie w zakładce "bohaterowie" i tym fragmencie z perspektywy Itami polubiłam też jej brata, sama w sumie nie wiem dlaczego. Sytuacja Harukiego jest ciężka, wychdozi na to, że sam opiekuje się trójką dzieci i tak bardzo stara się zadowolić żonę, która ma go... gdzieś. I właśnie Namida jest tą bohaterką, która najbardziej mnie zaintrygowała. Zastanawiam się dlaczego taka jest, bo przecież taki pracoholizm i obojętność względem rodziny nie bierze się z niczego. Strzelam też, że Haruki nie starałby się tka bardzo i nie broniłby jej zachowania, gdyby nie znał jego przyczyny. Kurcze, właśnie w ich przypadku najbardziej doskwiera mi brak znajomości poprzednich serii...
Polubiłam też Yuji'ego - uwielbiam takie na pozór cyniczne postacie, niby obojętne. Fajna była scena jego z Harukim, no a to, że jest nieszczęśliwie zakochany tylko dodaje mu punktów w jakimś moim małym rankingu - bo ja niestety kocham nieszczęśliwych bohaterów... Taka moja natura.
Pozdrawiam i życzę duużo weny!
ps. Informujesz na gg o nowych notkach? Jeśli tak to byłabym wdzięczna - 37067915
A witam nową czytelniczkę! Jak miło :) Widząc nowy komentarz, zastanawiałam się od kogo może on być, a Ciebie się nie spodziewałam (kojarzę Cię chyba głównie z blogu Ayanami :))
UsuńCo do szablonu... chcę go szybko zmienić, ale jestem zbyt leniwa, żeby uczyć się narazie tych nowości na blogspocie (korzystam z niego od niedawna). Póki co jest myślę, że znośny, ale jak dla mnie trochę nie w nastroju historii.
Bardzo dobrze rozumiem, dlaczego tak ciężko byłoby Ci się zabrać za poprzednie serie. Osobiście nie wiem, czy podjęłabym się czegoś takiego. Możliwe jednak, że ta historia zachęci Cię do poznania przeszłości bohaterów. ;)
Sytuacja Haruki'ego i Namidy będzie w jakimś stopniu wyjaśniona, choć nie jest zbyt skomplikowana.
Staram się pisać tak, by ewentualni, nowi czytelnicy również mogli poznać moich bohaterów.
No i jakże się cieszę, że chociaż Ty jedna polubiłaś Yuji'ego. Chłopak odegra tu ważną rolę i szkoda mi trochę było, że inni w nie najlepszym świetle go widzą. No, ale... nie znasz jeszcze jego przeszłych występków ^^"mam nadzieję, że Cię nie zrażą.
Cóż... bardzo, bardzo dziękuję za komentarz i chęci czytania. Z przyjemnością będę Cię informowała o kolejnych notkach ;)
Pozdrawiam!
Wiem, przepraszam Cię… Ja już chyba tak mam wiesz? Muszę się obudzić po jakimś czasie. Szczerze? Na nic nie mam czasu, a przecież nic nie robię. Dni umykają mi przez palce, a ja nie mogę ich złapać. Teraz prawo jazdy… we wtorek egzamin. Dobra-dobra, nie będę się tłumaczyła. Tak to już niestety ze mną jest, musisz mi to wybaczyć i przyjąć najszczersze przeprosiny i tyle. ;(
OdpowiedzUsuńAle w sumie się cieszę, bo zamiast jednego rozdziału miałam do przeczytania aż 3! Co mnie zdziwiło i miłe zaskoczyło.;D Naprawdę miło mi się zrobiło na sercu… ale do tego przejdę na końcu. Z racji, że 3 notki mam do skomentowania, zacznę sucho – od faktów, bo na temat każdej z nich chce co nieco powiedzieć.
PROLOG!
Wystartowałaś ostro z kopyta! O tak. Akcja, tajemnica, świetnie opisane wydarzenia i na pewno nie nudne, lecz frustrująco inrygujące. Na początku wyliczenie demonów, jakaś kobieta i wioska Księżyca – lubię tą wioskę. Może to ze względu na nazwe? Kto Ci tam wie. I nasza bohaterka Yumeka. Nie szło się dokładnie połapać o co tam dokładnie chodziło, kim była Yumeka w tym wszystkim, ale zaznaczyłaś, że kimś ważnym i to wystarczy. Nie za dużo faktów jak na prolog i super. Zostawiłaś w tym wszystkim taki niedosyt – co ja, swoją droga bardzo lubię, więc oceniam rozdział na ocenę b.dobrą. Jedyny minus to to, że na początku nie szło się połapać, która z dziewczyn mówi. Yumeka, Yumi … na początku nie wiedziałam kto leży na tym stole, kto ma tego demona i kto jest w tej ciąży, ale! Żebyś mi się tam nie denerwowała – szybko się połapałam bo pod koniec wszystko dostało klarowności i przejżystości i już zamiast zastanawiania się o co chodzi przyszło podniecenie – co będzie dalej, o czym ona tu pisze, gdzie nasi bohaterowie, co wymyśliła!? Także udało Ci się zaciekawić. Swoją drogą, to zawsze ktoś musi się wpieprzyć jak kobiety rodzą! Tak samo z Kushiną. Chyba cię zainspirowała, co? ;p
Generalnie działo się mało, ale dużo…więc nie ma nad czym się rozwodzić poza niezliczoną ilością pytań… ale przejdźmy do pierwszego rozdziału. Aha! Tak notabene, zauważylam, że zmiana portalu i start z nową serią dobrze Ci zrobił. Wszystko to jest takie… świeże. Takie dziwne odczucie miałam czytając prolog. Tak lekko, przejżyście i naturalnie. Nie wdziałam sucho napisanych liter jak na starym blogu – a notki i tam były powalające – ale… chce przekazać ci jakoś, że tutaj piszesz inaczej… lżej, nie prościej ale lżej. Czytelniczka taka jak ja czuje, że nie jest to przemęczona notka odwalona jak na starym blogu. Podmuch świeżości i tyle. Jak tak dalej będziesz pisała to zajdziesz daleko i wielu czytel ników pozyszkasz, bo czytając rozdział widziałam wszystko co się dzieje jak w filmie. No ale… piszemy i czytamy dalej…
ROZDZIAŁ 1
XD
Teraz minus… Nie psuj postaci. Nowa bohaterka – córka Itami i Kiby. Nie zrób z niej idealnie wykreowanej dziewczyny, bo będziesz miała u mnie od razu wieeelki minus. Wiem, że chciałaś ją przedstawić i pewnie obdarzyłaś ją sympatią ale czytelnik też musi polubić – a mało ludzi lubi idealnych bohaterów. Ukazałaś ją jako 3 letnią dziewczynke – ideał. Nie ma ideałów w tym wieku ;D Przedstawiłaś ją cechami dla nastolatki albo kogoś dorosłego. Małe dzieci nie mają jeszcze charakteru rozwiniętego, a ty już nam napisałaś, że jest bystra, miła, spostrzegawcza itp. Nie-nie-niie! Ruchliwa
dziewczynka nigdy nie będzie grzecznym aniołkiem – wplotłaś kontrast! Idealny kontrast jak dla anioła! Błagam Cie, nie rób tego w przyszłych rozdziałach bo ludzie jej niie polubią – będą ściemniać, że lubią. Mam nadzieje, że nie jesteś na mnie zła, ale szczerze życzę Ci jak najlepiej i mówie ci co mnie drażni. Sama kiedyś napisałaś, że lubisz wyraziste charakterki – a każdy wyrazisty charakter musi mieć jakieś wady, albo jedną wielką! Więc scena opisu Tii nie spodała mi się – oczywiście oprócz opisu, bo to było rewelacyjne. Moment plecenia wianków z Itami – widać, że ta spoważniała. Aż chciałabym zobaczyć obrazek w twoim wykonaniu jak pletą razem te wianki, a małej nie wychodzi.
OdpowiedzUsuńTFU! Ostatni moment sceny mi się spodobał – skłamałabym! Jak miała Tia mówiła, że będzie najślilniejsza – to było takie słodkie ;D JAK NARUTO!
Zaczełam czytać dalej i myślę „Yuuji, łe jerrrrry.” I mina mi zrzedła… Nigdy nie przepadałam aż tak za tą postacią… chyba ci kiedyś mówiłam… nie gniewaj się! ale ja twoje opowiadanie już traktuję jakbym czytała coś oryginalnego tak jak Pamiętniki Vampirów, Hous czy Naruto i mam ulubione i nieulubione postacie… ale! Tu cię zdziwię, bo po fragmencie, który zatutowałabym:
„ Był taki żałosny. Dlaczego musiał zakochać się akurat w niej? Nie, tego właściwie nie żałował. Dlaczego ona musiała zakochać się w kimś innym?
ZACZEŁAM GO LUBIĆ! O.O
Nie sądziłam, że ten piiękny dzień nadejdzie! Ale tak, polubiłam go. Tak naturalnie go przedstawiłaś, tak… jakoś inaczej. Nie było nudno, bo znowu on… tylko fajnie wczułaś się w jego stan emocjonalny. Lubie złe, smutne postacie z bagażem nieszczęśliwej miłości na karku. Tzn, to że ją kochał to wiedziałam już dawno, ale teraz jakoś dojrzalej go opisałaś, a mimo to był jak dziecko, który przespał się z piękną dziewczyną, która… rzecz jasna, nie była NIĄ! To mi przypomina moją ulubioną postać DAMONA – z P.V. I ogromny plus… Yuuji od dzisiaj nie będzie mi się kojarzył z czymś nieciekawym tylko z bad boy’em o złamanym serduchu ;D Ale fryzure to byś mogła mu podrasowąć, ;D albo lepiej nie!!! bo będę cie napastowała o robienie mi seksownych obrazków z jego klatą *q* tak jak z Harusiem. You remember? ;D
Jakoś wszystko mi lepiej pasuje jak tu zaczełaś pisać ;D
UUUuu… zgadniej co czytam?! Wiesz, bo Ci mówiłam – O HARUKIM!
Oczywiście skrzywdziło mnie pierwsze zdanie, ty niedobra, wredna, wstrętna osóbko Ty! On jest mądry i inteligentny – troche mniej niż inni, ale no co?! Zawsze znajdze się ktoś mądrzejszy nawet od Einsteina. Dla mnie jest uosobieniem inteligencji i tyle.;d Jaki kochany mąż! Jezu, uwielbiam go… żona (głupia Namida, nie moja Emi, tylko Namida! ;/) ma urodziny a on tak dzielnie swojego lenia zwalcza@ Ja po prostu widzę ile on trudu w to wkłada! W gotowanie o.o ŁO JEZUSIE! Ona na to nie zasługuje, zaprawdę mówie ci… niie zasługuje na jego ogromne starania. Ogólnie to fajnie przedstawiasz sytuacje na nowym blogu, krótko mówiąc – jak nie tajemniczo to z jajem. ;D Podoba mi się to, że opisując sytuacje opisujesz też bohaterów w troche ironiczny, zabawny sposób.
O jejuniu! MAŁA TANYA! MAŁY TSUKI W ŻEŃSKIEJ POSTACI. Nie mogłam się doczekać, żeby ją, kurde, poznać! ;d i jest taka jak ją wyśniłam. Zadziora mała, no! Jak dobrze, że jest pod skrzydłem Harukiego. Pewnie nie raz mu ciężko jak pomyśli o przyjacielu. ;( Swoją drogą to FOCH ciąg dalszy bo ja ci nie wybaczyłam uśmiercenia mojego przystojniaka. Pal licho Reiko, ale żeby Tsuki?! Dobrze, że mi przypomniałaś, bo aż zapomniałam o tym gniewaniu się. Masz szczęście, że potomek jest taki fajny.
I dalej już było gorzej… humorki Namidy! Ile to z krótkiego fragmentu można się dowiedzieć. Nie lubi słodyczy, też mi coś. TO NIE! Emi chętnie by zjadła, nawet przypalone. Ona go tak kocha od zawsze! A tu… poszedł z jakąś niewdzięcznicą do łóżka, która była gogą i co, i teraz Pan Pantofel nawet ciasto boi się zrobić. Współczuje mu. Terror w rodzinie. Kto Ci tam wie co się dzieje jak pomyli zakupy, co się dzieje za zmkniętymi drzwiami. Czy Haruki przypadkiem długich swetrów nie osi? Jest tak, to to jest jakiż znak i opieke społeczną trzeba wezwać. Niech Sakura tam wkroczy i niech oszacuje czy siniaki to od pobicia czy upadku ze schodów, bo ja tu wyczuwam z kilometra, że cos się tam święci!
OdpowiedzUsuńO matko scena z z rodzinką Itami wyszła przeuroczo. Normalny dzień z życia wzięty. Podobało mi się jak Kiba stwierdził, że Itami się przytyło, a także jej bulwers i cios. Wyobraziłam sobie to i się uśmiałam. Ah te małzeństwa, prawda? Zadziorny mąż i żona z humorkami – idealne połączenie. Meżczyźni zawsze muszą coś chlapnąć głupiego a wydaje im się, ze tacy mądrzy i rozkoszni są! Też to się udało Inuzuce robawić swoją żonę… Biedna zamartwia się o swoje dziecko,a on jej z takim czymś, nie dziwię się, że się zbulwersowała. Podobała mi się też reakcja Tii. Dzieci zawsze wszystkim się tak przejmują. Zawsze tak kojarzą fakty, i zamartwiają się poniekąd tak samo jak my. To mi przypomniało jak ja się kiedyś popłakałam, bo bałam się, że będziemy biedni. I mówiłam mamie, że będę oszczędzała światło, bo nie chce żebyśmy byli głodni… dlatego bardzo fajnie mi to podpasowało. Sympatia do bohaterki zaczyna wracać… Ale poniekąd nadal upominam się o jakieś wady i troche gorzkiego w tym cukrze. Ah te kobiety w ciąży, aż sobie wyobrażam ciężki żywot Kiby. Te hormony, te nastroje. Pewnie strach i przerażenie powodowały, ze była gorsza od przeciętnych młodych mam, i fajnie.;d Irytująca Itami w ciąży jest dobrym pomysłem. Aż chciałabym, żebyś opisała jakąś scenke z jej wybuchem agresji. ;D (proszę?) Również ogromny plus za przedstawienie Itami – nowym czytelnikom trudniej się odnaleźć, szczególnie, że ty masz tak rozwinietą fabułe, ja również sama z przyjemnością poczytałam sobie o tym jak Itami widzi swoje zachowanie. Miło widzieć, że bohaterka dojrzała i już nie jest pępkiem świata. W końcu to dorosła, piękna kobieta… teraz ma rodzine i ma o co walczyć, moc Hoko już jej nie interesuje ani zachłanność na inną potegę. TERAZ NA SCENE WCHODZI TIA! Zastanawia mnie po kim będzie bardziej: po Itami, czy po Inuzuce? ;>
Scena Namida i Yuuji. Co Ty tak w tym rozdziale same ciekawe sceny dajesz? Początki mają być nudne a ja tu co scena to bardziej zaciekawiona.O.o
Wredna, wstrętna, okropna Namido Ty! A gnij sobie tam w tych papierach i od idiotów Yuuji’ego mi nie wyzywaj. Masz urodziny, stara wiedźmo, kolejna zmarszczka więcej i już od idiotów wszystkim. A On biedny tylko się zdenerwował! I miał prawo. Chce pomóc – ON?! – zrobić coś pożytecznego, a tu wspomnienia wracają i wredna kobieta obok. A jak ona miałczała to każdy ją głaskał. Nienawiść sięga zenitu – ale dobrze, przynajmniej wzbudza we mnie emocje.;D Wtedy jeszcze łapczywiej czytam ( i romyślam o mojej pieknej Emi, która jak jak Kopciuszek, zdominowana przez wstrętną zołze!) Pewnie nie zeżre tego zakichanego ciasta! Ja to czuje w trzewiach…” Co takiego Haruki mógł w niej widzieć. To prawda, nie brakowało jej urody,” Co? Nic, głupi jest i tyle. Przecież on nie jest najbystrzejszy… cofam to o jego inteligencji. Głupek i tyle. Piękna kobieta na niego czeka, a on… aż brak mi słów z tego zbulwersowania, żeby to opisać. Przy niej, to nawet Yuuji zdaje się być aniołem, a
przecież za najmilszego to go nikt nie uważa. Role jak widać się odwróciły. „- Ty chyba czegoś nie rozumiesz, Usami” „Ty chyba czegoś nie rozumiesz, Torraberu… Jesteś brzydka, wredna, i nikt cie nie lubi, więc nie obrażaj mi tu Yuuji’ego tylko naginaj na kurzych stópkach Harusia ciasto zjeść!” Odea, stwórz moją postać i niech się z nią porachuje! Albo nie… wpuść tam Mitshie – ona będzie wiedziała co robić. Emi za włosy i do Konoha, a tą… byle gdzie, ważne ze daleko.
OdpowiedzUsuńKłótnia była przedstawiona PRZE- GENIALNIE, uwierz albo nie ale pożerałam tekst wzrokiem i dopingowałam Yuuji’ego chociaż ch.am z niego okromny. Dobrze jej nagadał.
O matko jakiż mnie smutek ogarnął niezmierny. Nie sądziłam, że mogę zapałać większą miłością do hARUKIEGO, ale jednak tak… On tak się męczył, a pod koniec sceny był taki zraniony. Nie sądziłam, że śmierć Tsukiego tak bardzo na niego wpłynęła… ale to dobrze, to takie naturalne i tak bardzo kocham za to Harusia. Jest taki czuły i kochany i taki… skrzywdzony i zamknięty w sobie. Jak Yuuji pytał o to czy kocha Namide, powinnam krzyczeć z radości, że nie spotkałam się z odpowiedzia tak, ale było mi po prostu smutno i żal. Wzbudziłaś we mnie emocje… nie tylko dlatego, że to mój ulubiony bohater. Ta cała sytuacja wydaje mi się taka smutna i tragiczna.
Ogólnie to sama nie umiem określić, która scena spodobała mi się najbardziej. Dużo moich ulubionych postaci, a także tych, których nie lubię – i to też mnie intrygowało. Bardzo duży plus za Itami, która zdobyła po tym rozdziale u mnie wielką sympatię. Pięknie ją przedstawiłaś i wykreowałaś. Świetnie, że się trochę zmieniła. Poza tym, było ciekawie, „normalnie”, dużo się działo, dużo nowych rzeczy poznałam i wszystko czytało się tak naturalnie… Nie było momentu w tym wszystkim, w którym poczułabym się przez ułamek sekundy znudzona – a czasami na starym blogu zdarzały się takie nudnawe wątki – tutaj jednak było inaczej, i liczę, że dalej pociągniesz swoją passę, bo czuć w notce, że wena była i oby dopisywała w dalszym ciągu. Czuję, że zaczynamy nową, świeżą serie i będę jeszcze większą fanką niż dotychczas… a jak na razie, zabieram się za 2 rozdział, bo w końcu znalazłam czas, aby do niego dosiąść. W KOŃCU! Bo już nie mogłam – szczerze powiedziawszy – doczekać się, czy następny jest równie genialny jak ten. Oceniam na najwyższą punktacje! ;*
Btw. - Poprzedni szablon lepszy... ten jest taki surowy i aż w oczy kole. Ale fajne cienie z tyłu - za to plus.;D
OdpowiedzUsuń