czwartek, 7 marca 2013

Rozdział II

"Niewskazane jest płoszyć człowieka zanim nie wyjawi nam sekretu, który chcemy poznać."
- Paulo Coelho

~*~

Wysoki mężczyzna o czarnych włosach, dorzucił polano do ognia. Przez jakiś czas kucał przed kominkiem, grzejąc swoje zmarznięte dłonie i wpatrując się w płomienie. Na moment pogrążył się w wspomnieniach. Krzyki bólu i rozpaczy. Prośby i błagania. Szloch i skomlenie. To jedyne rzeczy, które zawsze słyszał w głowie ilekroć przypominał sobie dawniejsze lata.
Kątem oka spojrzał na młodą dziewczynę, która właśnie weszła do pomieszczenia. Była to niezbyt wysoka blondynka o drobnej budowie ciała. Jej niewielkie stopy zdawały się ledwo dotykać podłogi. Poruszała się z typową dla siebie gracją i lekkością.
Przeszła przez cały pokój, nie zwracając uwagi na kucającego mężczyznę, po czym zatrzymała się przed siedzącym w fotelu blondynie. Tuż obok znajdował się malutki stoliczek i taki sam fotel. Chłopak jednak poderwał się z miejsca i ustąpił je damie, nawet nie zerkając na sąsiednie siedzenie. Dziewczyna usiadła wygodnie, jak gdyby nigdy nic i z poważną miną rozpoczęła dyskusje z blondynem. Po chwili do konwersacji dołączyły beztroskie śmiechy i niewinne docinki.
Mężczyzna o czarnych włosach, ponownie zwrócił wzrok w kierunku ognia. Nie chciał, żeby pomyśleli, że interesuje się ich sprawami. To nie należało do jego obowiązków. Mimowolnie jednak słyszał każde ich słowo. Nie rozmawiali o niczym ważnym, ani konkretnym. Obecnie dzielili się wrażeniami na temat wioski, do której właśnie przybyli.
Czarnowłosy skrzywił się nieco, myśląc o tym, jak dziecinne są ich dialogi. Nie było w tym jednak nic nowego, ani dziwnego. Tamta dwójka od małego przebywała głównie w swoim towarzystwie, więc ich nawyki były dosyć podobne.
- Feliksie, wiesz dokąd poszli Heidi i Toby? – odezwała się nagle dziewczyna. Miała niezwykle melodyjny głos, którego słuchanie sprawiało rozkosz.
- Pani Heidi powinna lada moment wrócić, a o waszym bracie nic mi nie wiadomo – odparł, podnosząc się z miejsca i dalej wpatrując się w płonące drewno.
Dziewczyna westchnęła teatralnie, kręcąc głową ze zbolałą miną.
- Te dzieciaki mnie kiedyś wykończą – jęknęła, udając zmęczenie.
- Nie ładnie jest przedrzeźniać własną siostrę – powiedział z uśmiechem chłopak o jasnych włosach, zerkając na blondynkę.
- Noah! Idziemy ich poszukać! – wykrzyknęła nagle z entuzjazmem, podrywając się z miejsca. Chłopak spojrzał na nią niepewnie. Czasem jej pomysły zdawały się dosyć niebezpieczne, przynajmniej dla niego.
- Wybacz mi, panienko, ale nie mogę pozwolić opuścić ci tego domu. – Feliks pojawił się tuż obok niej tak nagle, że dziewczyna aż odskoczyła, chowając się za chłopcem o imieniu Noah. – Wybacz – powtórzył, kiedy niechcący ją wystraszył. Mimo przeprosin, na jego twarzy nie widać było nawet cienia skruchy. Wpatrywał się w młodszą dwójkę z surową miną, odgradzając im dojście do drzwi wyjściowych.
- No co ty, Feliks – zaśmiała się nerwowo, nieśmiało wyglądając zza pleców kompana. – Tylko się rozejrzymy.
- Nie – odparł krótko i twardo jednocześnie.
-Sprzeciwiasz się Lily? – Noah uśmiechnął się wyzywająco, robiąc krok na przód.
- Pani Heidi kazała…
W tym momencie do domu weszła kobieta. Miała długie, jasno brązowe włosy. Luźno opuszczone, sięgały jej prawie do pasa. Grzywkę zaczesaną miała w bok, tak że lekko zasłaniała jej lewe oko. Jasno szare tęczówki, w których krył się chłód i pewność siebie, skupione zostały na trójce osobników.
- Jest już Toby? – zapytała spokojnie. Mimo, że w tonie jej głosy nie było nic złowrogiego, to jednak całą trójkę przeszedł zimny dreszcz. Skrzywili się lekko, wlepiając tępy wzrok w przybyłą.
- Nie ma go z tobą? – jęknęła Lily, mijając Feliksa i podchodząc bliżej siostry.
- Gdyby był, to po co bym pytała? – rzuciła z irytacją, patrząc teraz na ogień w kominku.
Blondynka przystanęła niepewnie, podążając za wzrokiem starszej kobiety. Westchnęła cicho, przykładając sobie dłoń do serca. Wszyscy trwali tak przez jakiś czas w milczeniu.
Noah nerwowo spoglądał to na Lily to na Heidi, natomiast Feliks uparcie wpatrywał się w podłogę.
- Feliksie – odezwała się nagle brunetka donośnym tonem. Mężczyzna od razu się wyprostował i nieco zbliżył, aby lepiej móc słyszeć swoją panią. – Idź poszukaj Toby’ego. Tylko żeby nikt cię nie widział. Miejmy nadzieję, że nie wpakował się w żadne…
- Ja i kłopoty? – odezwał się nagle wesoły głos za nimi. Cała czwórka od razu spojrzała na stojącego w drzwiach chłopaka. Był szczupły i wysoki. Lekko przygarbiony, sprawiał wrażenie, jakby szykował się do skoku. Ciemna karnacja i czarne, roztrzepane włosy, opadające mu na prawą część twarzy dodawały mu dzikiego wyglądu. Również w jego jasno szarych oczach kryły się iskry podniecenia. Uśmiechał się szeroko, obnażając swoje wyjątkowo białe zęby, które niezwykle wyraźnie kontrastowały z jego skórą.
- Czy ja kiedykolwiek sprawiałem jakieś problemy? – zapytał niewinnie, ale sam od razu wybuchnął śmiechem, wchodząc do pomieszczenia i zamykając za sobą drzwi.
- Toby – mruknęła zmartwianym tonem Lily, podchodząc do brata. – Martwiliśmy się.
- Czyja to krew? – zapytała lodowato Heidi, krzyżując ręce na piersiach i zdenerwowanym wzrokiem wpatrując się w chłopaka.
Dopiero teraz Lily i Noah zauważyli ciemno czerwone plamy na ubraniu chłopaka. Wymienili przerażone spojrzenia, a dziewczyna automatycznie zrobiła krok wstecz. Feliks zdawał się być obojętny zaistniało sytuacją i nie zaszczycił Toby’ego  ponownym spojrzeniem.
- Ach to – zaśmiał się Toby, chwytając swoją koszulkę i lekko nią potrząsając. – Potwora oczywiście – odparł z dumą, zerkając ze złośliwym uśmiechem w stronę Feliksa.
- Jakiego? – kontynuowała przesłuchanie jego siostra. Chłopak jęknął głośno, teatralnym gestem ziewając i udając zmęczenie.
- Wyręczyłem was w jednym zadaniu. To chyba dobrze, prawda? – Uśmiechnął się niewinnie do starszej siostry, ale gdy napotkał jej zimny wzrok, ponownie westchnął. – Rozmawialiśmy niedawno o maleńkiej wiosce, blisko Konohy. Zaledwie kilkanaście domów. Był tam ten chłopiec, bękart jinchuurki, kojarzycie? No więc pomyślałem sobie, że skoro już tu jesteśmy, to po co tracić czas. Poszedłem więc do tej wioski i załatwiłem sprawę – wyjaśnił, wzruszając ramionami, jakby to było oczywiste.
- Sam go zapieczętowałeś? – Heidi nadal zdawała się nie być pewna, co o tym myśleć. Stała jednak sztywno, nie spuszczając wzroku z brata.
- Może jestem lepszy niż myślisz, droga siostro. Szkoda, że musiałem uciekać tak szybko. Bardzo chciałbym zobaczyć miny jego matki i tego jej fagasa, gdy znajdą swojego synalka przygwożdżonego do ściany. – Toby uśmiechnął się szeroko na to wspomnienie, a po chwili ponownie wybuchł niepohamowanym śmiechem.
- On miał niecałe dwanaście lat – jęknęła Lily, a głos uwiązł jej w gardle. Odeszła kawałek, przykładając dłoń do ust i odwracając się tyłem do pozostałych. Noah stał już obok niej, ze smutkiem oglądając zachowanie blondynki.
- Nikt cię nie widział? – zapytała jeszcze Heidi.
- Nie zdążyliby – zaśmiał się.
- Dobrze się spisałeś. Idź się umyj i spać – rozkazała starsza siostra, odchodząc do innego pokoju.
Feliks odprowadził ją spojrzeniem, długo jeszcze wpatrując się w drzwi, za którymi zniknęła.
- Hej, Feluś – zaćwierkał wesoło Toby. – A według ciebie dobrze zrobiłem, że pozbyłem się tego potwora? – zapytał, pochylając nieco głowę i uśmiechając się wyzywająco. Mężczyzna zmierzył go chłodnym spojrzeniem, z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Nic nie odpowiedział, a po chwili również wyszedł z pokoju.

***

                Itami siedziała na kanapie w salonie rodziny Toraberu, a na jej kolanach spoczywała głowa jej dużego przyjaciela. Mechanicznie gładziła jego brązową czuprynę, drugą rękę opierając na oparci mebla. Mężczyzna przez jakiś czas leżał nieruchomo, z zamkniętymi oczami, kiedy nagle uśmiechnął się, otwierając je szeroko.
- Niesamowite – powiedział, podnosząc się i siadając tak, by być skierowanym w stronę przyjaciółki. – Ale jest zupełnie inaczej niż z Tią i moimi chłopakami – dodał.
Kobieta skrzywiła się nieco, dotykając swojego brzucha. Nie był duży. Dziecko musiało być bardzo małe. Sama nie należała do wielkich osób, ale to nigdy nie przeszkadzało jej by być silną. Mimo to, niepokoiła się o swojego nienarodzonego synka. Wydawał jej się taki słaby, że niekiedy bała się dotknąć sama siebie, by czasem go nie skrzywdzić.
- To w ogóle nie przypomina typowego kopnięcia – kontynuował Haruki, zastanawiając się przez chwilę. – To tak, jakby on gładził cię od środka. Jakby przejeżdżał rączką, albo nóżką wzdłuż. To jest długie, powolne i delikatne, zupełnie różne od zwykłego ruchu dziecka – dodał, swobodnie przykładając dłoń do jej brzucha.
Itami znów się skrzywiła. Nigdy nie lubiła gdy inni ją dotykali, ale z Haruki’m od zawsze było to nie do uniknięcia. Już od małego był chłopcem, który uwielbiał okazywać swoje uczucia, przytulając się do wszystkich. Z czasem niemal udało jej się do tego przywyknąć. Innym osobą jednak raczej nie pozwalała się dotykać. Poza Kibą, rzecz jasna. Haruki miał przywileje, nie tylko dlatego, że był jej wiernym przyjacielem, ale po prostu był człowiekiem tak szczerym i niewinnym, że w jego czułych gestach nigdy nie kryło się drugie dno.
- Może mój syn podobny będzie do ciebie – powiedziała w zamyśleniu, odchylając głowę do tyłu. Brunet spojrzał na nią niepewnie, uśmiechając się po chwili.
- Może zapatrzyłaś się na mnie i to dlatego. Moja mama mówiła mi kiedyś, że jak kobieta jest w ciąży i na kogoś się zapatrzy, to dziecko może przypominać tego kogoś. Dlatego zawsze przestrzegała wszystkie moje siostry by nie przyglądały się za bardzo świnią – wyjaśnił Haruki, śmiejąc się przy końcówce.
- Cóż, jeśli więc urodzi się przystojny brunet, to rolę ojca chrzestnego masz w kieszeni – zaśmiała się. Zarówno Itami, jak i Kiba mieli brązowe włosy. Również w ich rodzinach przeważał ten kolor, mało więc prawdopodobne by dziecko urodziło się inne.
Pokiwał głową z uśmiechem, sięgając po jedno z ciastek, leżących na stole i wkładając je całe do ust. Upił łyk herbaty, po czym oparł się wygodnie na kanapie, wzdychając ciężko. Itami przez jakiś czas wpatrywała się w przyjaciela. Wyglądał na szczęśliwego i odprężonego, ale doskonale wiedziała, że jeśli chodzi o zadowalanie bliskich, Haruki potrafił zmienić się w świetnego aktora.
- Słyszałam, że Namida urodziny spędziła w pracy – zaczęła swobodnym tonem. Brunet wygiął usta w grymasie.
- Yuji zawsze musi wszystko tobie mówić – jęknął, odrobinę wkurzony.
- Jakbyś wcześniej o tym nie wiedział. – Rozłożyła ręce w obronnym geście. – Może powinieneś przyjąć inną taktykę? Zamiast szykować jej niespodzianki w święta, zrób coś spontanicznego. Spędźcie całą rodziną trochę czasu, gdy jest już w domu. Wybierzcie się na jakiś spacer we dwoje. Koniecznie musicie ze sobą porozmawiać.
- Myślisz, że nie próbowałem – warknął tonem, zupełnie niepodobnym do niego. – Namida, gdy już wraca z pracy jest strasznie zmęczona. Zawsze powtarza, że miała ciężki dzień i prawie od razu kładzie się do łóżka. Odruchowo pyta o dzieci, ale mam wrażenie, że nie słucha moich opowieści, a gdy kończę, ona zwykle już cicho pochrapuje. Ostatnio nawet zapomniała o urodzinach Tanyi. Odniosłem wrażenie, że Tanya w ogóle nie była tym faktem zaskoczona. Czasem myślę, że ta mała dziewczynka patrzy na wszystko dużo rozsądniej niż ja. Tak czy inaczej, mówiąc szczerze, nie wiem, co robię nie tak. Na nic się nie przydaję. Poszedłem kiedyś do pracy Namidy, by pogadać z Ibikim, żeby nie dawał jej tyle pracy, ale wcześniej natknąłem się na samą Namidę, która z hukiem wywaliła mnie stamtąd i zabroniła wtrącać się do jej obowiązków. Powiedz mi Itami, jak ja mogę jej pomóc? – Spojrzał ze smutkiem w oczach na brunetkę. Ta wpatrywała się w niego, jedną ręką gładząc opadające mu na kark włosy.
- Namidzie przydałaby się pomoc, ale to nie jest twoja wina. Myślę, że ona w jakimś stopniu wciąż żyje przeszłością. Kiedyś była nikim, odrzucona i gardzona, a teraz ma coś, w czym naprawdę jest dobra. Inni ją szanują, a może nawet i podziwiają i ciężko jest jej z tego zrezygnować. Postaram się z nią porozmawiać i jakoś pomóc, ale ty też się postaraj. Przede wszystkim dla dobra dzieciaków – powiedziała, kładąc mu dłoń na ramieniu i wpatrując się w jego oczy.
Westchnął ciężko, patrząc na nią ze zbolałą miną. Kiwną tylko lekko głową.

***

                Yasai Isamu nigdy nie należał do osób towarzyskich. Jako dziecko był posłusznym i kochanym synem, a z czasem również opiekuńczym, starszym bratem. Wszystko jednak zmieniło się, kiedy stracił oboje rodziców. Do dziś nie potrafił w pełni wybaczyć wiosce, mimo że osoby odpowiedzialne za to zaniedbanie dawno już odeszły. Czuł żal i złość jednocześnie, ale również wyrzuty sumienia, że przez wiele lat po śmierci mamy i taty, wcale nie był dobry dla Itami. Co prawda nigdy nie przestał jej kochać, ale sposób w jaki ją traktował teraz wydawał mu się nieco okrutny. Poprzez nienawiść do wioski, stracił zaufanie do wszystkich. Nie chciał by jego mała siostra również tak cierpiała, toteż wychowywał ją surową ręką, tak by dziewczynka jak najszybciej stała się silna i niezależna. Itami wyrosła na ambitną i nieco zuchwałą osobę, nie potrzebującą do szczęścia nikogo. To wszystko były jednak pozory i dopiero, powrót do Konohy stopniowo uświadamiał Isamu, że popełnił błąd. Jego siostra bowiem naprawdę wzrosła w siłę, gdy zyskała przyjaciół.
Popełniał błąd za błędem, ale z czasem również ich kontakty się nieco ociepliły. Wszystko to zawdzięczał głównie swojej przyjaciółce z dzieciństwa, która obecnie byłą jego żoną. Kin Yamada, a właściwie Kin Yasai nigdy nie zrezygnowała z Isamu. Nawet kiedy ten traktował ją jak najgorszego wroga, ona nigdy się nie poddała. Skończyła Akadamię szybciej niż on i została pierwszym mistrzem jego siostry. To również ona uknuła spisek by zmusić Itami i Isamu do wspólnych treningów. Właśnie te ćwiczenia sprawiły, ze rodzeństwo na powrót odnalazło łączącą ich więź.
Mężczyzna niechętnie to przyznawał, ale wszystko co miał teraz w życiu najlepsze zawdzięczał właśnie ten upartej kobiecie z niezłomną wiarą.
                Siedział na ławce w ogrodzie swojego domu, z twarzą skierowaną w stronę słońca. Jasne promienie przyjemnie grzały jego skórę. Tego właśnie było mu trzeba. Świeże powietrze i odpoczynek w ogrodzie.
Jak każdy członek klanu Yasai, również Isamu najlepiej czuł się w słonecznym miejscu, otoczony bujną roślinnością. Miał wtedy wrażenie, że wtapia się w zieleń, będąc po prostu częścią flory.
Do jego uszu dochodził głos jego czteroletniego synka. Bawił się nieopodal, popychając przed siebie zabawkową, drewnianą ciężarówkę, do której wkładał różne figurki.
- Lepiej już się czujesz? – Usłyszał nagle zatroskany głos swojej żony. Otworzył jedno oko, zerkając na nią uważnie.
- Dobrze, że wyrzuciłaś mnie z tej piwnicy – przyznał, ponownie zamykając powiekę i kierując twarz w stronę ciepłych promieni. – Czuję, że się regeneruję… albo raczej… nie czuję, że się rozpadam – dodał obojętnym tonem.
Kobieta położyła tackę ze szklanką, w której znajdował się zimny sok, na niewielkim stoliczku, obok ławki.
- Nie mów takich rzeczy, zwłaszcza przy dziecku – powiedziała, spoglądając na syna. Mały chłopiec, o ciemnobrązowych włosach i wielkich, zielonych oczach, patrzył teraz z uśmiechem w ich stronę. Jego wzrok przykuł jednak przyniesiony przez matkę napój.
- Nie powinniśmy nic przed nim zatajać. Co zrobi, jak pewnego dnia nagle zabraknie ojca? Może byłoby lepiej, gdyby się na to przygotował – westchnął i w tym momencie poczuł lekkie uderzenie w tył głowy. Spojrzał na żonę z naburmuszoną miną.
- Nie rób tego. Nie możesz się jeszcze poddać. Jesteś nam potrzebny bardziej, niż cokolwiek innego na świecie – powiedziała ostro, ściszając jednak głos przy końcówce.
Isamu milczał przez jakiś czas, obserwując zachowanie Kin. Musiał przyznać, że ona również wyglądała na nieco starszą niż była w rzeczywistości. W klanie Yasai, ludzie długo cieszyli się zdrowym i młodym wyglądem, ale Kin nie łączyły więzy krwi z jego druhami. Również on był wyjątkiem od tej reguły. Poświęcił część swojego życia by niegdyś uratować swoją siostrę, co teraz wyraźnie dawało o sobie znać.
Zmarszczki jakie pojawiały się jednak na twarzy żony, były tylko i wyłącznie jego winą. Była niezwykle silną kobietą, ale również kochała go całym swoim sercem. Kochała i martwiła się jak nikt inny.
                Chwycił jej dłoń, ściskając ją mocno. Spojrzała na niego smutno, podchodząc nieco bliżej i obejmując go ramieniem, przysiadła na jego jednym kolanie.
- Za żadne skarby nie chciałbym teraz odchodzić – powiedział, przykładając dłoń, do jej policzka. – Może nie wyglądam na takiego, ale naprawdę mocno pragnę żyć i być tutaj z wami tak długo, jak to tylko możliwe – dodał. Oparła głowę na jego ramieniu.
- Wiec, postaraj się nie mówić takich rzeczy. Ren i pozostali również bardzo chcą ci pomóc. Wszyscy tak bardzo cię kochamy.
- Żałuję, że muszę prosić o pomoc innych – jęknął cicho.
- Robisz to dla nas, więc nie żałuj. – Podniosła się z uśmiechem całując go przy okazji w czoło. – Zaniosę twoje wyniki do Ren’a, a ty odpoczywaj i czekaj na mnie.
                Nagle, kawałek przed nimi, usłyszeli donośnie chrząknięcie. Oboje spojrzeli w tamtym kierunku i obok swojego synka zauważyli wysokiego mężczyznę, o czarnych włosach.
- Przykro mi, że muszę przerwać tą sielankę, ale mam sprawę do pana Isamu – powiedział, typowym dla niego, lekko ironicznym tonem. Kin uśmiechnęła się przyjaźnie do nowoprzybyłego, po czym odwróciła się w jego stronę i ruszyła na przód. Odchodząc, wzięła w ramiona swojego synka i rzuciła w stronę męża by oczekiwał jej, za dwie godziny.
Gdy już zniknęła z pola widzenia, Isamu skierował wzrok na czarnowłosego, marząc przy tym brwi.
- Masz coś ciekawego dla mnie, Yuji? – zapytał chłodno.
- Będziesz zły, bo Itami już co nie co na ten temat powiedziałem, więc możesz sobie darować groźby, bym nic jej nie mówił – rzekł luźno, podchodząc do siedzącego bruneta. – Słyszałeś już może coś, na temat tej piątki, która przybyła do wioski?
Isamu pokiwał głową.
- Nie wiedziałem zbyt wiele na ich temat, a chciałem lepiej im się przyjrzeć. Minąłem się więc z nimi kilka razy w wiosce, uważając by za bardzo nie rzucać się w oczy. Kiedy pierwszy raz, zobaczyłem ich u Hokage, odniosłem wrażenie, że szykują coś złego. Potem jednak nie byłem już tego taki pewien. Emocje jednego z nich, z całą pewnością skierowane są w mroczną stronę, ale pozostałą trójkę ciężko odszyfrować. Była z nimi taka kobieta. Sztywna o lodowatym spojrzeniu. Coś mnie w niej zaintrygowało, ale nijak nie potrafiłem odgadnąć jej intencji. Ciemny wysoki typek był jakby wkurzony i wypełniony gorzkim żalem, z kolei pozostała dwójka, która wyglądała jak rodzeństwo, byli nieco zdenerwowani, ale w chłopaku również kryły się jakieś niepokojące zamiary – wyjaśnił z zamyślonym wyrazem twarzy, jakby sam właśnie analizował, to co powiedział.
- Krótko mówiąc, jeden zły, jeden smutny i wkurzony, jedna neutralna, jedna przestraszona i jeden podejrzliwy – skwitował Isamu, składając dłonie razem i opierając na nich głowę. – Ale dowiedziałeś się czegoś więcej, prawda? Inaczej po co byś z tym do mnie przychodził.
- Tak – Yuji spojrzał na niego, jakby zbudził się z głębokiego transu. – Potem poszperałem trochę w dokumentach. Ktoś nawet zdążył sporządzić już raport na ich temat… Podobno przybyli z Wioski Ukrytej w Morzu. Są naukowcami, którzy badają sprawy demonów. Odkryli, że w tym rejonie jest ich całkiem sporo i nawet nie mamy o tym pojęcia. Dlatego właśnie chcą zatrzymać się w Konoha trochę dłużej.
- Demony? – Isamu zmrużył powieki, patrząc uważnie na chłopaka.
- Żałuję, że nie mam zdolności Namidy – westchnął ciężko, drapiąc się po głowie.
- Do rzeczy – ponaglił go brunet.
- Gdy byli w biurze Naruto, wyraźnie skupiali na nim swoją uwagę. Nie dlatego, że jest Hokage, ale dlatego, że jest junchuuriki. Ponadto równie mocno myśleli o czymś innym, jednak nie wiedzieli gdzie to coś dokładnie się znajduje. – wyjaśnił. – Oczywiste, że mieli na myśli Itami – podsumował, wzruszając ramionami.
Yasai obserwował przez jakiś czas swojego rozmówcę. Yuji był mu właściwie obojętny, a gdyby ktoś go zapytał, pewnie powiedziałby, że go nawet nie lubi. Musiał jednak przyznać, że miał zadatki na idealnego szpiega. Dzięki zdolnością, jakie posiadał, mógł niemal każdemu wmówić swoją racje i sprawić, że ludzie uwierzą w każde jego słowo. Z tego co twierdził, zapewne na własną rękę wtargnął do biura Hokage. Samo dotarcie tam nie było dla niego problemem, mimo licznych straży. Problem mógł pojawić się dopiero, gdyby ktoś z oddali przyłapał Yuji’ego na gorącym uczynku, gdy ten nie miałby pojęcia o obecności osoby trzeciej.
Usami Yuji nie był jednak oficjalny szpiegiem Konohy. Ryzykował jedynie, gdy na czymś mu zależało, a w tym wypadku zapewne byłby gotowy zaryzykować nawet własne życie. W końcu chodziło o młodszą siostrę Isamu.
                Brunet skupił się na usłyszanych właśnie informacjach. Starał się zrozumieć z tego cokolwiek, ale nie było to takie proste. Nie wierzył w pojawienie się kolejnej organizacji wzorowanej na Akatsuki i kolekcjonującej demony. To nie miałoby większego sensu. Może więc wcale nie było się o co martwić. Jedna osoba ze złymi intencjami nie robi jeszcze przestępców z całej grupy. Bardzo prawdopodobne było, że cała piątka naprawę zajmuje się nauką, a Naruto i Itami interesują się jedynie w calu badań.
Nagle do głowy mężczyzny przyszła pewna myśl. W jego oczach pojawił się błysk ekscytacji, a na ustach zawidniał ledwo zauważalny uśmiech, który ukrył pod dłońmi.
Jeśli rzeczywiście byli osobami wykształconymi, to chętnie by się z nimi spotkał. Być może odkryli coś, czego on nie dostrzegł.
- Miej oczy szeroko otwarte. Jeśli naprawdę coś knują, nie pozwól by ci to umknęło – odezwał się w końcu.
Yuji przez jakiś czas wpatrywał się w niego zaskoczony.
- Co? Tylko tyle? Mam być czujny? Chyba sobie ze mnie kpisz – wydobył z siebie, nadal odrobinę zdziwiony.
- O co ci chodzi? – warknął Isamu.
- O to, że nie po to… albo wiesz co? Zapomnij. Do niczego już się nie nadajesz – syknął, oskarżycielskim tonem, odwracając się szybko i odchodząc.
Isamu zazgrzytał nerwowo zębami, zaciskając pięści na swoich spodniach.
- Czekam na dalsze raporty! – krzyknął w końcu za oddalającym się chłopakiem.
Ten nawet nie zwolnił. Po chwili jednak uniósł nieco dłoń, machając nią lekko.

***

                Drobna blondynka, krążyła niepewnie po rynku Konohy, rozglądając się na boki. Nie przyszła tu sama, ale Noah zniknął gdzieś w tłumie i teraz nie mogła go znaleźć.
Heidi zwykle nie pozwalała im wychodzić samym już drugiego dnia pobytu w nowym miejscu, ale była tak piękna pogoda, że nie miała serca trzymać ich w domu. Sama miała trochę pracy, więc nie mogła im towarzyszyć, co właściwie Lily bardzo odpowiadało. Nie miała nic przeciwko swojej siostrze, ale przy niej nie mogliby zachowywać się tak swobodnie.
No, ale jak się okazało, Heidi chyba znów miała rację i powinni byli zostać w domu. Blondynka chodziła w tę i z powrotem, szukając blondyna. Jeśli wrócą do domu osobno, to nie ona, lecz on będzie miał problemy. Nie chciała by Noah miał przez nią jakieś kłopoty.
                Nie patrząc pod nogi, w pewnym momencie wpadła na małą dziewczynkę, przez która omal się nie wywróciła.
- Przepraszam – powiedziała nieobecnym tonem, spoglądając w dół.
Wielkie, zielone ślepia wpatrywały się w nią, jak w obrazek. Po chwili, na ustach dziewczynki wyrósł przepiękny uśmiech, który okazał się niezwykle zaraźliwy.
- Ale pani jest ładna – wyznała z zachwytem mała brunetka. Lily uśmiechnęła jeszcze szerzej, czując jak jej policzki pokrywają się rumieńcami. Ukucnęła przed dzieckiem, kładąc mu dłoń na główce i delikatnie głaszcząc.
- Dziękuję. Gdzie jest twoja mamusia, albo tatuś? – zapytała zatroskanym tonem.
Dziewczynka zmarszczyła brewki, przykładając palec do ust i robiąc zamyśloną minę. Rozejrzała się na boki, w poszukiwaniu rodziców.
- Tia! – Doszedł do ich uszu męski głos, z nieopodal. Odwróciły się, a dziewczynka podskoczyła wesoło, podbiegając do ojca i przyklejając się do jego nogi.
- To jest mój tato – powiedziała, obejmując nogę ojca.
- Tyle razy mówiłem ci, żebyś nigdzie nie odchodziła – powiedział odrobinę zdenerwowanym tonem. W obu rękach trzymał po kilka toreb z zakupami.  Dopiero po chwili zauważył, przyglądającą się im blondynkę. Zmarszczył nieco brwi. Pierwszy raz czuł jej zapach. Nie mogła pochodzić z Konohy.
- Skąd jesteś? – zapytał, siląc się na beztroski ton.
Lily wyprostowała się, patrząc zaskoczona na mężczyznę. Przez moment głowiła się nad tym, skąd wiedział, że jest tu obca. Czy to możliwe, że w Konoha wszyscy się znali?
- Z Wioski Morza – odpowiedziała krótko, zerkając teraz na dziewczynkę.
Tia kołysała się we wszystkie strony, jedną rączką wciąż trzymając się za nogawkę ojca. Główkę odchyliła do tyłu, patrząc w niebo i śpiewając coś cicho pod nosem.
Blondynka uśmiechnęła się smutno, ponownie ponosząc wzrok na swojego rozmówcę.
- Przybyłam tu z kilkoma kompanami. Prowadzimy pewne badania. Zna pan może jakiegoś dobrego informatora?
Inuzuka zmrużył oczy, nieufnie się jej przyglądając. Zmierzył ją od stóp do głowy. Jej całkowicie niewinna poza, wyjątkowo działała na niego niepokojąco. Zwykle był bardzo otwarty dla innych, jednak w tej dziewczynie było coś… sam nie wiedział, co to takiego, ale miał nadzieję, że szybko wyniesie się z Konohy.
- Co chciałabyś wiedzieć? – zapytał, na co Lily spojrzała na niego zaskoczona.
- Wiele rzeczy – wyznała skrępowana, kołysząc się nerwowo. – Fascynuje nas wasza wioska. Chcielibyśmy poznać jakieś jej tajemnice. Przede wszystkim interesuje nas historia de…
- Tu jesteś, Lily. – Zdanie przerwał jej blondyn, średniego wzrostu, który pojawił się nagle tuż obok. – Wszędzie cię szukałem. Nie znikaj mi tak nagle – powiedział zaniepokojony, kładąc dziewczynie rękę na ramieniu. Po chwili podniósł wzrok, czując na sobie spojrzenie Inuzuki.
                Przez jakoś czas, patrzyli sobie prosto w oczy, jakby nawzajem próbowali odczytać swoje myśli. Kiba odruchowo, skierował córkę, tak by stała za nim, natomiast Noah zajął miejsce tuż przed blondynką. W końcu na twarzy chłopaka pojawił się szelmowski uśmiech, a on sam skinął lekko głową.
- Pan wybaczy, jesteśmy przejezdnymi. Mam nadzieję, że Lily nie zawracała panu niepotrzebnie głowy – odezwał się z beztroskim śmiechem.
Kiba skakał wzrokiem to na dziewczynę, to na chłopaka, analizując ich zachowanie. Jak dla niego, to oboje wyglądali dosyć podejrzanie i bynajmniej nie sprawiał to fakt, że byli tu obcy. Ich postawa była dosyć dziwna.
Już chciał coś odpowiedzieć, kiedy powstrzymał go krzyk córki.
- Mama!
Za mężczyzną pojawiła się niska kobieta, o długich, brązowych włosach i zielonych oczach. Miała na sobie długą, czerwoną sukienkę na ramiączkach i zieloną bluzkę z długim rękawem. W jednej ręce ściskała torbę z zakupami.
Uśmiechnęła się czule, pochylając się nieco i głaszcząc córkę po głowie.
- Itami – westchnął Kiba takim tonem, jakby poczuł nagle ogromną ulgę. Kobieta wyprostowała się, patrząc na niego pytająco, po czym skierowała wzrok na dwójkę blondynów. Zmarszczyła brwi, przypominając sobie wszystko to, co usłyszała od Yuji’ego.
Po chwili jednak, złapała za rękę Tię i uśmiechnęła się do męża.
- Mam już wszystko. Wracajmy do domu. Jestem już strasznie głodna – powiedziała wesoło, chwytając się za brzuch. Odruchowo pozdrowiła obcą dwójkę lekkim skinieniem głowy, po czym odwróciła się i powoli zaczęła odchodzić.
Kiba niepewnie zerkną za żoną, a gdy już postanowił odejść, rzucił w kierunku swoich rozmówców radę, by poprosili o pomoc kogoś z siedziby Hokage.
                Lily patrzyła na oddalającą się rodzinę, a na jej twarzy pojawił się wyraz tęsknoty. Nie uszło to uwadze chłopaka, który podążył od razu za jej wzrokiem.
- Widać, że są udaną rodzinką – powiedział cicho Noha.
- Tak – westchnęła. – Wyglądali na dobrych, kochających się ludzi – przyznała ze smutkiem. W pewnym momencie, chłopak szybko odwrócił twarz w jej stronę.
- Nic mu nie powiedziałaś, prawda? – zapytał podenerwowanym tonem. Lily również wyglądała na zestresowaną. Przez jakiś czas patrzyli na siebie ze strachem w oczach.
- Ja… nie… przecież mi przerwałeś. Nie zdążyłam… - odparła, pochylając głowę ze skruchą. –Jak dobrze, że mnie znalazłeś. – Nieco przygarbiona, objęła się rękoma.
Blondyn podszedł bliżej, ponownie kładąc dłoń na jej ramieniu i ściskając ją lekko.
- Spokojnie. Mamy szczęście, że nie ma z nami Toby’ego, albo Felix’a. Chodź, rozejrzymy się jeszcze trochę – powiedział, ruszając do przodu. Nagle poczuł uścisk na swojej dłoni. Spojrzał w dół, po czym zszokowany skierował wzrok na dziewczynę, która ściskała jego rękę.
Patrzyła gdzieś w bok, stojąc sztywno, a na jej policzkach widniały rumieńce.
- Nic sobie nie wyobrażaj – burknęła, lekko urażonym tonem. – Nie chcę znów cię zgubić – dodała.
Chłopak wybuchnął śmiechem, pewniej ściskając dłoń blondynki i ruszając dalej.

***

                W pewnym biurze, w głównej siedzibie, siedział przy oknie blond włosy mężczyzna o piękny, błękitnych oczach. W dłoni trzymał kartkę papieru, uważnie wgłębiając się w tekst, który na niej widniał. Także jemu sprawa nowo przybyłych nie dawała spokoju. Zaangażował już w sprawę kilku szpiegów, którzy w krótkim czasie zdołali odkryć kilka interesujących rzeczy.
Przede wszystkim fakt, że interesowali się demonami. Jednego z piątki wyjątkowo łatwo było odczytać, a że Namida miała akurat wolną chwilę, zdołała uścisnąć mu dłoń, dzięki czemu mogła odczytać jego myśli. Pozostała czwórka zdawała się być ostrożniejsza.
Zlecił by członkowie Anbu mieli ich pod dyskretną obserwacją. W ciągu jednego dnia, złożyli zaledwie krótki raport, o podejrzanych zdolnościach jednego z obcych.
                Naruto póki co, nic nie mógł z tym zrobić. Ich zachowanie nie było niewłaściwie. Ba, dla mniej czujnego osobnika, wydałoby się wręcz naturalne. Cóż… może on sam również był odrobinę przewrażliwiony. To przecież mogli być naprawdę zwyczajni naukowcy. A demony? Któż nie chciałby zgłębić wiedzy na ten temat? Jak na tak niebezpieczne i potężne stworzenie, wiadomo o nich bardzo mało. Nic więc dziwnego, że ktoś w końcu postanowił zainteresować się tym z czysto naukowym podejściem.
Powtarzał sobie podobne pocieszenia, co kilka minut, po czym ponownie wgłębiał się w czarne literki na kartce. Kolejną rzeczą, jaka go intrygowała, była Wioska Morza. Bardzo tajemnicza, a jednak niezwykle potężna. Przynajmniej z tego co było wiadomo. Wioska ta bowiem, nigdy nie wchodziła w żaden sojusz, ale również i nie w żaden konflikt. Była jak najbardziej neutralną osadą. Zapewne głównym powodem był fakt, że Wioska Ukryta w Morzy, miała swoje położenie na wyspie, do której można było się dostać jedynie parogodzinnym rejsem statkiem.
Jakiś czas temu, wysłał już wiadomość do tej wioski. Chciał po prostu jakiegoś potwierdzenia, że przybyli rzeczywiście są tym za kogo się podają. Z niecierpliwością, spoglądał co kilka minut przez okno, jednocześnie wiedząc, że odpowiedzi może najwcześniej spodziewać się za dwa dni.
                Westchnął ciężko, opuszczając ręce i zsuwając się nieco z krzesła, tak że ledwo się na nim utrzymywał. Zaspanym wzrokiem, spojrzał na swoje biurko, na którym oprócz masy dokumentów, stała również ramka ze zdjęciem. Uśmiechnął się błogo, widząc zdjęcie przedstawiające jego uśmiechniętą żonę, tulącą w ramionach dwuletniego chłopca. Jego mały synek był bardzo podobny do matki. Spokojny i nieśmiały, najlepiej czujący się w pobliżu swojej rodzicielki. Naruto miał jednak nadzieję, że gdy mały trochę podrośnie, nie zostanie mami synkiem. Wiązał z nim wielkie nadzieje, ale nie chciał również wywoływać na dziecku żadnej presji. Samo to, że był sprawiało, ze Uzumaki czuł dumę. Swoją małą rodzinkę uważał za dużo większe osiągnięcie, niż zdobycie tytułu Hokage.
Każdego dnia, gdy kończył pracę, wracał do domu z przypływem energii, ciesząc się, że za chwilę zobaczy dwie ukochane osoby. Te małe szczęścia stały się podstawą jego życia. Z całego serca pragnął zapewnić im bezpieczeństwo, dbając o dobro i pokój w wiosce.           
                W pewnym momencie, rozległo się pukanie do drzwi. Nie czekając na zaproszenie, do środka wszedł wysoki mężczyzna. Ubrany był w standardowy strój shinobi Konohy. Miał ciemne włosy, związane w sterczącego kita i znudzony wraz twarzy. Podszedł do biurka, kładąc na nim kilka dokumentów.
- To chyba ostatnie na dziś – powiedział od niechcenia.
- Shikamaru! – Naruto wyprostował się na krześle, odwracając w stronę przyjaciela. – Nie wiedziałem, że wróciłeś już do pracy. Jak przeprowadzka? – zapytał wesoło. Nie mógł przecież zmarnować okazji, by chodź na chwilę oderwać się od swojej pracy i pogadać ze starym przyjacielem.
Nara wzruszył ramionami, rozmasowując jedną ręką obolały kark i patrząc na blondyna. 
- Wszystko już załatwione. Trochę to trwało i było strasznie upierdliwe, ale zostaniemy już tu na stałe – wyjaśnił. – Kankuro powinien niedługo się zjawić, bo miał dostarczyć jeszcze kilka rzeczy Temari, więc nie zdziw się, jak wkrótce do ciebie wpadnie – dodał.
- To świetnie! Wyślę Gaarze jakiś prezent z okazji… - zamyślił się głęboko, mrużąc przy tym oczy i drapiąc się po głowie. – Może z okazji narodzin pierwszego syna? – Spojrzał pytająco na Shikamaru. Ten skrzywił się nieco, wkładając ręce do kieszeni.
- Jego syn ma ponad trzy lata – przypomniał Uzumaki’emu. – Po co chcesz mu na siłę coś wysłać? Wiesz, że Gaara nie lubi prezentów.
- Każdy lubi prezentu – burknął Naruto, krzyżując ręce na piersi i opierając się na krześle. – Skoro nie z okazji narodzin syna, to może jako zachętę na kolejnego potomka. – Uśmiechnął się łobuzerko, myśląc nad listem, który mógłby dołączyć do podarunku.
- Słyszałem, że przejąłeś się tą sprawą z przybyszami. – Shikamaru przypomniał mu nagle o swojej obecności. Uzumaki spojrzał na niego pytająco.
- Chyba coś słabo u nas z dyskrecją – zamyślił się. – Co o tym sądzisz? – zwrócił się do niego ponownie.
- Badacze demonów. Piątka, młodych osób. Przybyli z Wioski Morza. Wioski, o której prawie nic nie wiadomo. Z doświadczenia wiemy, że powinniśmy być czujni w takich sprawach. Od kilku lat panuje stosunkowy pokój. Nie zdziwiłbym się, gdyby przez ten czas narodziła się jakaś organizacja o nowych ideach. Nie twierdzę, że oni muszą być wrogami, ale to bardzo wygodne podać się za badaczy, usprawiedliwiając tym swoją dociekliwość, w dodatki pochodzących z tajemniczej, ciężko dostępnej wioski.
- Tak, ale co możemy zrobić? Nie łamią prawa. Nasza wioska nie jest zamknięta dla przejezdnych. Nie możemy ich po prostu wyrzucić, a nawet poddać testom sprawdzającym, gdyż nasze podejrzenia to nic więcej, jak same przeczucia – wyjaśnił Hokage, opierając się łokciem o blat biurka i z nadzieją patrząc na stojącego przed nim mężczyznę.
Shikamaru przez jakiś czas stał nieruchomo, wpatrując się w ziemię. Jego wzrok jednak mówił, że w głowie analizuje właśnie równe pomysły i rozważa wszystkie za i przeciw. W końcu jednak westchnął ciężko, kręcąc leniwie głową.
- Wysłałeś już wiadomość do tej wioski, prawda? – Uzumaki odpowiedział mu tylko kiwnięciem głowy. – Myślę, że to może być za mało. Wioska Morza nigdy nie interesowała się sprawami z lądu. Powinieneś wysłać tam niewielki oddział zaufanych ludzi, by na własne oczy sprawdzili, czy nie ma w tym jakiegoś drugiego dna – zaproponował.
Naruto z rozwagą pokiwał głową.
- Jeszcze dzisiaj wyślę tam mały oddział Anbu.
- Nie – odezwał się w zamyśleniu Nara. – Potrzebny jest ktoś komu w pełni ufasz, kto potrafi odróżnić wroga od przyjaciela i kto posiada świetną orientację w terenie. – Spojrzał pewnym siebie wzrokiem na Uzumaki’ego. – Wyślij tam Izunukę Kibę.

**********************************

Drugi rozdział, a ja już problem z pisaniem :O Mam obmyślony cały główny wątek, ale nie chcę, żeby opowiadanie zakończyło się po pięciu rozdziałach, dlatego trzeba to jakoś przeciągnąć, wstawić kilka zapychaczy... Z czasem będzie lepiej ;)
Póki co jednak, nic raczej nie dzieje się bez przyczyny i w brew pozorom żadna scena nie została wstawiona bez powodu.

Pojawia się piątka nowych, zupełnie nowych bohaterów, więc z nimi nie muszę nic na razie wyjaśniać. Jeżeli chodzi o innych, nie występujących w oryginale. Ja znam ich bardzo dobrze i dla mnie wszystko wydaje się jasne, jeżeli jednak (bo bardzo możliwe, że coś przeoczyłam) coś wydaje się komuś niejasne, to chętnie odpowiem na wszystkie pytania ;)

Tak odbiegając nieco od tematu. Zna ktoś jakiś blog, prowadzony przez miłe osóbki, które zajmują się szablonami. Jak widać mój jest na razie taki graficzny, zupełnie niedopracowany. Naprawdę jestem w tym kiepska. ^^"

Chciałabym jeszcze zaprezentować Wam filmik, wykonany przez złotą dziewczynę - Perełkę, której jeszcze raz serdecznie dziękuję :)
Filmik przedstawia Itami, Haruki'ego i Yumekę z czasów drugiej serii. 

Co jeszcze? Miałam odpowiedzieć na kilka pytań zadanych przez Perełkę z blogu zbiór-ksiąg.
A że na pytanka odpowiadać lubię, więc...

1. Jakie jest Twoje inne hobby poza pisaniem?
Oczywiście rysunek.
2. Ulubiona książka?
Dzieci z ulicy Awanturników - Astrid Lindgren
3. Każdy chyba stworzył kiedyś swoje własne OC. Które z własnych jest Twoim ulubionym, jak się zwało i do czego ono powstało?
Haruki Toraberu :) Powstał na potrzeby opowiadania, jako kompan z drużyny Itami.
4. Kot czy pies. Dlaczego?
Pies. Mają słodkie mordki, są wierne, jest z nimi dobra zabawa, a mój właśnie mi tu szczeka, żebym wyszła z nim na dwór ;p
5. Kogo masz obecnie na tapecie?
Nikogo. Tylko czerń. 
6. Ulubiony bohater? Biorąc pod uwagę wszystko
Hmm... Inuzuka Kiba, Legolas, Edilio, Dag Meiden... ciężko wybrać jednego ze wszystkiego.
7. Ulubiona para? Biorąc pod uwagę wszystko
Levy i Gajeel jeżeli już :)
8. Jak musi wyglądać i zachowywać się postać aby od razu podbiła Twoje serduszko?
Musi pozować na złego, nienawidzić przegrywać, mieć poczucie humoru i wstydzić się głębszych uczuć.
9. Ulubiony kolor?
Zielony.
10. W jakim klimacie opowiadania czujesz się najlepiej?
Komedia i dramat.
11. Co myślisz o osobie, która zadaje pytania?
Że pracowita z niej osóbka :)

To by było na tyle. Jeszcze trochę,a tekst pod notką wyjdzie mi dłuższy niż sam rozdział.

8 komentarzy:

  1. Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam na Twoją wiadomość ;) Naprawdę, po beznadziejnym dniu w szkole, kiedy to mój nauczyciel od matmy po raz kolejny postanowił udowodnić mi nienormalnie trudnym sprawdzianem, że nie nadaję się w żadnym wypadku na rozszerzenie, cholernie miło jest przeczytać dobrze napisaną notkę! Więc dziękuję, bo poprawiłaś mi humor :)

    No i kochana muszę Cię pochwalić, bo nadal trzymasz tempo! A akcja się rozkręca, oj rozkręca...

    Feliks, Lily, Noah, Heidi i Toby - znowu muszę nauczyć się nowych imion >.< i w dodatku zapamiętać, jacy są... Nie żebym miała coś przeciwko nowym postaciom, bo osobiście zawsze uważałam, że urozmaicają historię, ale... Wiesz, szczerze mówiąc to ja kompletnie nie mam do nich pamięci ^^ Zapamiętanie Harukiego, Taia, Tsukiego, Reiko, Namidy było dla mnie ogromnym wyczynem i tak na dobrą sprawę, ostatecznie rozróżniałam ich dopiero pod koniec itami.blog.onet xd (a Taia po jego śmierci zapamiętałam, ale to nie ważne xd) No ale cóż, tym razem postaram zmobilizować mój mózg szybciej xd Z imionami będzie łatwo, gorzej z wyglądem...

    Ale już nie biadolę! Bo ta piątka sama w sobie mnie strasznie intryguje. A najbardziej ten, co zabił demona - Toby, ha! go już pamiętam, sukces! Wgl o co chodzi z tymi demonami, bękart? Że co, oni będą polować na Tię i synka Naruto, czy jak? Bo tak zrozumiałam i to mnie niepokoi. No i de facto ten cały Toby już jednego zabił nawet, mieszkającego blisko Konohy... czyli kogo? Kogoś, kto ma tego innego demona? O których była mowa w prologu? Jeju, w tym momencie wiem, że nic nie wiem >.< Widzę, że Twoja główka porządnie się napracowała i wymyśliła coś bardzo, bardzo dobrego! Z resztą, czego innego mogłam się po Tobie spodziewać :)

    Lily i Noah.. oni są rodzeństwem? Bo tego nie ogarnęłam. Bo na początku rozdziału myślałam, ze tak, ale pod koniec, jak ona złapała go za rękę, to sie pogubiłam ;< i znowu nic nie wiem, chyba nie powinnam czytać rozdziałów od razu po szkole, a po solidnej drzemce, bo inaczej mój mózg słabo działa. Wybacz!

    No ale wracając... ta Lily też mnie ciekawi. Wydaje się jako jedyna przejmować losem tych "demonów", czymkolwiek one są. I ogólnie, wydaje się taka nie pasująca do tej całej grupki. Troszkę nierozgarnięta, bo w końcu prawie wygadała się Kibie, wesoła i troskliwa. Ona aż nie może być zła. Do tego blond włoski. Blond włosy kojarzą mi się z Naruto, czyli z dobrocią, co znowu rzuca na nią dobre światło.

    I Ty chyba wiesz, za co uwielbiam Cię najbardziej, co? Tak, Shikamaru <3 mimo że pokazał się na chwilę i jedynie gadał o rzeczach mądrych, to jego leniwość mnie uradowała <3 no i wspomnienie, że Temari właśnie się przeprowadziła do Konohy! Mogę liczyć na coś więcej o nich, czy raczej tylko liche wspominki?

    A Kiba wyrusza na misję..mam z tym jakieś złe przeczucia, nie wiem czemu ;< plus, mówiłam Ci już, że uwielbiam małą Tie? Jest przeuroooczaa!

    Dobra, chciałam napisać coś więcej, ale nie mogę pozbierać myśli, przepraszam. Co do filmiku to wykonanie świetne, chociaż nie pamiętam, kim była Yumeka xd no i moja ulubiona piosenka w tle <3 oj tak, Perełka się postarała!
    http://dusza-anayi.blogspot.com/ - tu nie są jedynie rady, ale dziewczyna wykonuje szablony na zamówienie i moim zdaniem naprawdę dobrze jej to wychodzi.

    Pozdrawiam! ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim dziękuję za komentarz ;*

      Yumeka występowała w sadze o Wiosce Księżyca. Była jedynie jedną z sierot, która miała jednak powiązania z ludźmi zza morza, którzy charakteryzowali się tym, że nie musieli wykonywać pieczęci do jutsu ;) W trzeciej serii będzie miała istotniejszą rolę. W końcu jest jedną z przedstawicieli Wioski Księżyca.

      Istotnie Lily i Noah mieli zostać przedstawieni jako osoby z pozoru wyglądające na rodzeństwo, jednak mogę zdradzić tylko tyle, ze rodzeństwem nie są. Heidi, Toby i Lily - to oni są rodzeństwem. Felix i Noah to zupełnie inna bajka ;)

      Niestety Shikamaru raczej nie będzie miał żadnego osobnego epizodu. Pojawi się jedynie przy okazji, jako bohater drugoplanowy. A że jest inteligentny, to być może jeszcze nie raz sypnie jakąś mądrą radą dla Naruciaka ;)

      W prologu była mowa o wielu demonach. Dziewięć ogoniastych to zaledwie mały procent, a zabity bękart wcale nie musiał mieć nic wspólnego z jinchuuriki występującym na samym początku. Akurat tak kwestia zostanie wyjaśniona, bo jakby nie było, opowiadanie kręci się głównie właśnie wokół demonów.

      Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam ;)

      Usuń
  2. Świetny blog, bardzo podoba mi się szablon, a sam rozdział niesamowity. Pięknie piszesz! :D Czekam na next ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Ha, ja też pomyślałam, że Noah i Lily to rodzeństwo i na końcu przeżyłam lekkie zaskoczenie.
    Haruki sprawia wrażenie takiego miśka, po prostu dobrego człowieka. Dalej ten wątek z Namidą mnie strasznie intryguje, on biedny taki zagubiony, a jakoś nie wierzę, żeby była w tym chociaż odrobina jego winy.
    Lubię też brata Itami, chociaż nie wiem dlaczego moja głowa przedstawia mi go wręcz jako staruszka... Nie pytaj dlaczego, może przez to, jaki jest spokojny.

    No i widzę, że jesteśmy powoli zapoznawani z głównym wątkiem opowiadania. Tak nawiasem to dziecko z szablonu jest trochę przerażające. Chyba nie muszę mówić, że nie ufam "celom naukowym" tej piątki, ale dużo za wcześnie żeby wysnuwać jakiekolwiek wnioski.
    Tak poza tym... Naruto jest hokage! I ma synka z Hinatą! Jak słodko. No i Shikamaru jest z Temari - wiedz, że ja go uwielbiam i będę pewnie wypatrywać z utęsknieniem wszystkim scen z tym geniuszem.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, Haruki istotnie jest takim typowym miśkiem i być może zbyt dobrym człowiekiem. Nie trudno wywrzeć na nim wyrzuty sumienia.
      Co do Isamu... On sam chyba już czuje się jak staruszek. Nie ma co prawda nawet 40 lat, ale zdrowie, jak u typowego dziadunia. Nic więc dziwnego, że rozsiewa już aurę człowieka, który przeżył dosyć dużo, jak na jedno życie.
      NaruHina, ShikaTema... Uprzedzam, że w związku z oryginalnymi bohaterami Kishimota, nie ma co spodziewać się paringów innych niż te, najbardziej popularne. A i o nich nie będzie w tej serii zbyt wiele powiedziane.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam! ;)

      Usuń
  4. A ja jak zwykle na końcu. Czemu mnie to już nie dziwi? xD Rozdział jak zwykle genialnie napisany, a wena do mnie przyszła już po pierwszym fragmencie! Również ubolewam nad nowymi imionami, które trzeba zapamiętać, a o samym wyglądzie nie wspomnę. Jak zwykle się po opisie 'ślizgam' a potem wychodzi co wychodzi, bo mózg chce wygląd a skoro nie pamiętam, jak był opisywany to sama go sobie stwarzam T.T Dobrze, że na poprzedniej historii dawałaś wygląd postaci. Kto wie, jakby wyglądał Tsuki w mojej wyobraźni bez podpowiedzi? xD

    Tak swoją drogą... już uwielbiam Lily! Jej zachowanie, charakter w tych dwóch fragmentach mnie zauroczył. A to, że już mi pasuje z Noah... o lol, jak to odmienić. Noahem?, jest oczywiste. Jeszcze jak nie są rodzeństwem to tym bardziej. Tak więc, wybij sobie z główki jakieś niecne okaleczenia/zabicia ich, bo w innym wypadku się kompletnie załamie xD Ciekawe jakiego wielkiego bałaganu narobią w wiosce. Szykują się problemy. Jeszcze chcesz wpakować w to wszystko Kibę. Czyżby Itami ostatnio wiodła za szczęśliwe życie i musisz jej teraz bałaganu narobić? xD I szczerze to mam nadzieję, że uda ci się naprowadzić Namidę na właściwą drogę. Nie mogę patrzeć/czytać, jak biedny Haruki tak cierpi T.T

    Jakie to uczucie czytać, że bohaterowie z poprzedniej serii, nastolatkowie, dzieci, mają już rodziny. Teraz dopiero do mnie dotarło, że ich pokolenie odchodzi w cień. To smutne, ale ja tak uwielbiam xD Porównywać, jak było kiedyś i z taką melancholią dojść do wniosku, że to już nie wróci. Chyba to jest najlepsze w tasiemcach. Sentymentalna ze mnie osóbka, wiem xD Teraz pojawia się kolejny problem - zapamiętać ich dzieci! Ile mają, czy to chłopczyk czy dziewczynka, a imiona to już totalna katastrofa z mojej strony będzie. Chyba jestem zmuszona zaprowadzić jakiś dzienniczek. O! Naruto jest z Hinatą! Mój pyszczek tak się cieszył na tą wiadomość! Szkoda, że nie planujesz jakiś fragmentów z nimi. :( Wiesz dobrze, że bym się nie pogniewała ^^

    Co do samych tych demonów... mój mózg odpoczywa, jest na chorobowym, tak więc spokojnie czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Zabawę w detektywa w tym przypadku sobie daruję :)

    Z niecierpliwością wypatruję kolejnego rozdziału, na który mam nadzieję, że z powodu mojego opóźnienia nie będę musiała długo czekać ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. No ba, Itami za dobrze by miała z taką wieczną sielanką. Nadwyręży sobie nerwy jeszcze w życiu dziewczyna :)
    Nowe postacie w sumie mam już nawet narysowane, więc jeśli jakoś by to miało Tobie ułatwić ich zapamiętanie, zawsze mogę Ci je pokazać. Z drugiej strony, pamiętam jak mówiłaś, że lubisz sama je sobie wyobrażać, więc Twój wybór ;)
    Namida, Haruki... dla nich jest już ustalony plan. Trzeba tylko dodać kilka detali. Powrót na właściwą drogę? Czasem trudno ustalić, co jest właściwe ;)
    Ja również raczej nie mam nic przeciwko tasiemcom, o ile historia idzie do przodu, a bohaterowie nie są przez kilka lat w tym samym wieku.
    Dzięki Ci wielkie za komentarz.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń